czwartek, 21 września 2017

Jeśli ktoś tu jeszcze zagląda, to no, zapraszam.
http://nieprzewidzianaprzyszlosc.blogspot.com/

sobota, 11 lipca 2015

hejka.

Matt Anderson i Wojtek Włodarczyk. Niezłe połączenie, prawda? :)
W każdym bądź razie zapraszam na nowe opowiadanie. Którego z bohaterów wybierze na końcu Dominika? Dowiesz się czytając :D
http://wyborylosu.blogspot.com/

czwartek, 25 czerwca 2015

Epilog.

- Tak. - Odpowiedziałam pewnie.
- Ogłaszam Was mężem i żoną. - Ksiądz uśmiechnął się do nas przyjaźnie i zwrócił do mojego MĘŻA. - Możesz pocałować Panią młodą.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zahamowałam cisnące się do oczu łzy. Drzyzga uśmiechał się uradowany. Pogłaskał delikatnie mój policzek i nachylił się, by musnąć moje usta.


Odpowiedziałam na delikatną pieszczotę ochoczo. Nie mogliśmy pozwolić sobie jednak na więcej, więc po chwili Fabian się odsunął. Ze śmiechem zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno przytuliłam.
- Teraz jesteś moja. - Wyszeptał tak, abym tylko ja usłyszała.
- To się okaże. - Przygryzłam lekko płatek jego ucha.
- Policzymy się w nocy. - Mruknął odsuwając się ode mnie z uśmiechem.

Wesele trwało w najlepsze, a mnie dopadł moment na wspomnienia. Siedziałam na balkonie domu weselnego i oglądałam gwiazdy. Ślub latem to jednak świetna sprawa.
Najtrwalej w pamięci tkwiły mi te dwa słowa, które wypowiedział rozgrywający po raz pierwszy. Był to jeden z najlepszych momentów w moim życiu.
Rozmyślałam o tym, skąd Fabian wiedział o mojej przeszłości. Biedak był tak zdesperowany, że znalazł mnie i śledził przez kilka dni. Wypytał o mnie ludzi i poskładał całość do kupy. Za to właśnie go kochałam, mimo wszystko przy mnie był.
Najzabawniejsze wspomnienie jakie miałam było jednak inne. Moment, kiedy chłopcy poznali syna i i wybrankę Dawida... Ich miny były bezcenne.

-Myślisz, że on nadal chce? - Zapytała blondynka, a ja ścisnęłam lekko jej ramię.
- Zobaczysz sama. - Uśmiechnęłam się i popchnęłam ją w kierunku przeszklonych drzwi.
Weszła na halę razem z Kacperkiem i niepewnie skierowała się w stronę parkietu. Odczekałam chwilkę, po czym poszłam za nimi. Chłopczyk widząc swojego ojca rzucił się w jego kierunku biegiem krzycząc na całe gardło.
- TAAAAAAATOOOOO. - Dryja odwrócił się zdziwiony i w samą porę złapał synka, który wskoczył mu w ramiona. 
- Kochanie, co tutaj robisz? - Zapytał zdziwiony. 
- Przyszedłem z mamusią. - Wskazał palcem na kobietę stojącą kilka metrów dalej, po czym nagle zainteresował się Fabianem, który śledził wszystko wzrokiem i śmiał się pod nosem. - Wujek!
- Ale... Ale, że jak? - Pierwszy oprzytomniał Nowakowski.
- Dryja, tłumacz się! - Krzyknął Igła. 
- Ty musić nam wszystko powiadać. - Zaśmiał się Lotman, a ja parsknęłam słysząc jego Polski.
Ten zbył ich jednak machnięciem ręki i szybko podbiegł do stojącej z boku kobiety.
- Magda? - Stanął przed nią i nie bardzo wiedział co robić.
- Przepraszam, nie powinnam. - Odezwała się cicho i zamierzała się odwrócić.
- Hej. - Chwycił lekko jej dłoń i odwrócił w swoją stronę. - Cieszę się, że przyszliście. Tylko dlaczego?
Blondynka zerknęła na mnie nerwowo, a ja pokazałam jej trzymane w górze kciuki. Przełknęła ślinę i zwróciła się w kierunku środkowego. 
- Chciałabym porozmawiać. - Odetchnęła i spojrzała mu pewnie w oczy. - O nas. - Zaakcentowała ostatnie słowo.
Dawid stał chwilę z miną pod tytułem "uszczypnij mnie, bo chyba śnię" po czym z wielkim uśmiechem wziął Magdę na ręce i okręcił się razem z nią wokół własnej osi. Pocałował ją delikatnie, a ja zwróciłam wzrok na resztę drużyny.
Wszystkim szczęka opadła aż do ziemi, a ja nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać na cały głos, a z moich oczu popłynęły trudne do pohamowania łzy.

Moja samotność została przerwana przez pojawienie się nikogo innego, jak Dawida D. Stanął obok mnie i odetchnął świeżym powietrzem.
- Znowu wspominasz tamtą sytuację? - Zapytał widząc jak ocieram łzy śmiechu.
- Tak. - Parsknęłam pod nosem.
- Miałaś rację. - Uśmiechnął się obracając w palcach obrączkę, którą nabył półtora roku temu. Teraz w drodze miał już drugie dziecko.
- Ty też. - Westchnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu. - Jednak mamy szczęście.
- Jak mało kto. - Objął mnie ramieniem.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, jednak jak to na ślubach bywa, ktoś nam przerwał.
- Tatoo, nóżki mnie bolą. - Obok nas pojawił się zmęczony Kacper.
- Właśnie TATO, dzieckiem byś się zajął. - Kucnęłam obok chłopczyka i posadziłam go na krześle. - Chcesz już jechać do domku? - Kiwnął główka i ziewnął.
Popatrzyłam na Dryję i pokręciłam niezadowolona głową.
- Aaaaa, tutaj jesteście. - Powiedział z uśmiechem Fabian, który pojawił się nie wiadomo skąd. - Iza, chodź jeszcze potańczyć.
- Sekundka. - Dałam małemu buziaka i stanęłam obok męża. - To pa młody.
- Pa ciociu, ślicznie wyglądasz.
- Ty jeszcze lepiej. - Mrugnęłam do niego i wróciłam z Drzyzgą na parkiet.
- Kocham Cię. - Powiedział i okręcił mnie, łapiąc po chwili i złączając nasze usta.


Miałam wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia. Przyjaciół, wspaniałego ojca i kochającego mężczyznę u boku. Całość mogłaby dopełnić jeszcze mama, ale jak to mówią, wszystkiego w życiu mieć nie można. Mimo wszystko czułam jej obecność na każdym kroku. Byłam pewna, że jest ze mnie dumna.

...

No to tego... Chyba koniec :/
tak mi jakoś dziwnie, w sumie blog wyszedł króciutki :/
w każdym razie ostatni już raz zapraszam na moje inne dzieła, z którymi niebawem już ruszam :)

Zbigniew Bartman i Emilia Komanowska ~ http://ukryci.blogspot.com/

Bracia Penchev i Viktoria Morawa ~ http://przeznaczony.blogspot.com/

Mam nadzieję, że mówimy sobie "do zobaczenia", a nie "żegnam"
Dziękuję, że byliście ze mną

ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD, PODSUMUJCIE MOJĄ PRACĘ

Wasza 
~DF

Rozdział 11.

Kolejne dni mijały nam w miłej atmosferze. Po zajęciach jeździłam do chłopaków na treningi, wieczory spędzałam przeważnie u Dawida, z którym złapaliśmy niezwykle dobry kontakt. Następnego dnia po naszej małej "imprezie" wywołaliśmy niemałe zdziwienie pojawiając się razem na hali. Wyglądaliśmy tragicznie, ale nie to było oczywiście powodem. Fabian mało nie wyszedł z siebie i nie stanął obok. Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że naprawdę mu zależy. Chciałam spróbować naprawi nasze relacje, ale jakoś nie mogłam zebrać się na odwagę.
Wszyscy zauważyli zmianę jaka zachodziła w zachowaniu Dryji. Nie był już takim chamem, starał się nie udawać. Ba, można śmiało powiedzieć, że bywał miły! Zawodnicy zgodnie (z jednym wyjątkiem) stwierdzili, że mam na niego dobry wpływ. Nawet ojciec to docenił i nie denerwował się, kiedy wieczorami jeździłam do siatkarza. Zapewne podejrzewał, że mamy romans, w każdym razie nie dał po sobie tego poznać.
Piątkowego popołudnia jak zwykle siedziałam na ławce i czekałam na pakującego się Dryję. Raz za razem zerkałam na zawodnika z numerem 11, który jeszcze rozciągał się po wyczerpującym treningu. Miałam nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, niestety myliłam się.
W pewnym momencie siedzący obok mnie środkowy parsknął pod nosem i szturchnął mnie w bok, co poskutkowało moim piskiem i podskokiem do góry.
- Pogięło Cię? - Syknęłam.
- Nie przesadzaj. - Przewrócił oczami. - Idź do niego.
- Do kogo? - Zapytałam nie bardzo rozumiejąc.
- Do misia Gogo. - Mruknął z sarkazmem. - No do Fabiana.
- Po co? - Założyłam ręce na piersi i wlepiłam wzrok w siatkę.
- Przecież Ci na nim zależy. - Pociągnął mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Spróbuj chociaż.
- Wcale mi na nim nie zależy. - Uparłam się uciekając wzrokiem.
- Taaaak, właśnie dlatego lampisz się na niego codziennie. - Zaśmiał się widząc mój wzrok. - Myślisz, że tego nie widać?
- Miałam nadzieję. - Spuściłam głowę.
- Iza. - Chwycił moją dłoń i ścisnął ją lekko. - Pogadaj z nim.
Przechodzący akurat obok Ignaczak zagwizdał pod nosem i zatrzymał się.
- Z czułościami to nie tutaj, gołąbeczki. - Wyszczerzył się.
- Krzysiu, bo powiem wszystko Iwonie. - Wstałam i pogroziłam mu palcem.
- O znalazła się. - Westchnął. - Nic już człowiekowi powiedzieć nie dadzą.
Odszedł mamrocząc coś pod nosem, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiałam tego człowieka. Po chwili westchnęłam i niepewnie popatrzyłam na Dawida, który kiwnął głową motywując mnie do działania.
Z duszą na ramieniu zaczęłam iść w stronę Fabiana. Był ostatnim zawodnikiem na parkiecie. Za sobą usłyszałam trzask drzwi, który oznaczał, że zostaliśmy zupełnie sami. Stanęłam przed nim na lekko drżących nogach i odchrząknęłam. Zaskoczony rozgrywający podniósł na mnie wzrok. Kiedy jednak zobaczył kto przed nim stoi bez mrugnięcia powrócił do wykonywanych ćwiczeń.
- Czego chcesz? - Warknął.
- Porozmawiać. - Wyszeptałam drżącym głosem. Bałam się, że nie da mi takiej możliwości.
- Chyba nie mamy o czym. - Wstał i zmierzył mnie wzrokiem. - Kochaś Cię zostawił?
- Jaki kochaś? - Zapytałam zaskoczona.
- Dawidek.
- To nie jest.. - Pokręciłam głową. - Nie ważne. Między nami nic nie ma. Możemy porozmawiać?
- Dwa razy kazałaś dać sobie spokój. - Podparł się pod boki. - Do tego raz i dosadnie dałaś mi do zrozumienia, że między nami nic nie ma i nie będzie. Spełniam jedynie tylko Twoją prośbę.
Popatrzył mi w oczy i bez słowa wyminął. Stałam na środku boiska, a pod moimi powiekami zebrały się łzy. Wiedziałam, że go straciłam, mimo że tak naprawdę  nigdy nie miałam.
Nie wiem ile trwałam w bezruchu. Łzy spływały mi po policzkach rozmazując tusz. Poczułam jak ktoś przytula mnie lekko i kciukiem ociera łzy. Wtuliłam się w wysoką sylwetkę i zaszlochałam głośno.
- Spieprzyłam. - Załkałam. - Tak bardzo to wszystko spieprzyłam.
- Ciii. - Dawid głaskał mnie po głowie i uspokajał, - Wszystko będzie dobrze.

Następnego dnia wstałam około 9. Wyglądałam okropnie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, czerwony nos. Połowę nocy przepłakałam. Wiedziałam, że cała skorupa, którą się otaczałam pękła kiedy Fabian wyszedł z Podpromia. Pociągnęłam nosem i dowlokłam się do łazienki. Fakt, że muszę spotkać się z Ivem dołował mnie jeszcze bardziej. Włoch pojawi się zapewne wieczorem, kiedy ojciec wyjedzie na trening.
Wzięłam więc długą kąpiel, starannie wyszorowałam ciało, zmyłam makijaż. Ubrałam się w byle jaki dres i włosy związałam w kucyk. Nie chciałam się malować, przypudrowałam jedynie zaczerwienienia i korektorem zakryłam sińce pod oczami.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Czując pojawiający się ból głowy zażyłam lekarstwo i zasiadłam w salonie. Ojciec siedział w swoim gabinecie i zawzięcie z kimś dyskutował. Nie miałam ochoty zawracać sobie tym głowy i włączyłam telewizor.
Szybko pochłonęłam przygotowane kanapki oglądając jakiś serial. Odnosiłam akurat talerzyk do kuchni, kiedy  momencie drzwi od gabinetu otworzyły się gwałtownie i ktoś wymaszerował z niego pewnym krokiem.
- Przemyśl to jeszcze. - Odezwał się ojciec.
- Zadecydowałem. - O nie... Tylko nie on... - Nie zamierzam z nim grać. Zmieniam klub. - Zaraz, zaraz... Że co?!
- Nie podejmuj tej decyzji spontanicznie.
- Wiem Panie Andrzeju, wiem. - Przeszedł przez salon. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - Westchnął ojciec.
Drzyzga przeszedł przez salon, a ja nie mogłam się ruszyć. Zamierzał opuścić Resovię ze względu na Dryję? Przecież to niedorzeczne.
Mijając kuchnię spoglądnął w moją stronę i przystanął. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, po czym rozgrywający opuścił nasz dom. Wiedział, że słyszałam.

Kiedy ojciec wyszedł niechętnie poszłam na górę i zaczęłam się przygotowywać. Nie łudziłam się już, że Provenzano da mi kolejną szansę. Dlatego też zrobiłam mocny makijaż, włosy spięłam w koka i ubrałam sukienkę, którą miałam od dłuższego czasu ochotę spalić. Przypominała mi to, do czego Włoch zmuszał mnie w Krakowie.


Słysząc dzwonek do drzwi ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Przybrałam obojętny wyraz twarzy i poszłam otworzyć.

Oczami Fabiana.

Zrezygnowany wróciłam do domu i zaległem na kanapie. Powiedziałem trenerowi o moich planach w tajemnicy, nie chciałem aby ktokolwiek wiedział. Pechowo jednak ostatnią część usłyszała Iza. Mogłem się spodziewać, że będzie w domu.
Byłem zły na siebie, że nie dałem jej szansy wszystko wytłumaczyć. Zależało mi na niej od dawna. Zawsze chciałem zobaczyć w jej oczach to co sam czułem. Nigdy nie miałem jednak takiej okazji. Zresztą czemu się dziwić? Byłem z Moniką, nie dawałem Izce nadziei i teraz mam za swoje. 
"Jesteś pacanem, Drzyzga."
Cały dzień przeleżałem rozmyślając co by było gdyby. Dopiero dzwonek do drzwi sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na zegarek i nieco się zdziwiłem, leżałem tak kilka godzin. Zwlokłem się jednak z łóżka i poszedłem otworzyć. To, kogo zobaczyłem na twarzy lekko mnie zaszokowało. 
- Dryja? Czego chcesz?
- Zależy Ci na niej? - Zapytał szybko.
- Co?
- Pytam, czy Ci zależy na Izie. - Założył ręce na piersi i patrzył na mnie pewnie.
- A co Cię to obchodzi? - Chciałem zatrzasnąć drzwi, jednak uniemożliwił mi to zatrzymując je butem.
- Jeżeli ją kochasz, to pojedziesz do niej teraz i dasz to facetowi który tam będzie. - Wcisnął mi w dłonie sporej grubości kopertę.
- Co to? - Zapytałem nie wiedząc co się właściwie dzieje.
- Jej przeszłość. - Powiedział tylko, odwrócił się i zbiegł po schodach.
Niepewnie otworzyłem trzymany w ręce przedmiot i zachwiałem się. W środku były pieniądze, dużo pieniędzy.
Czy wiedziałem co to oznacza? Oczywiście, że tak. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, dlaczego Iza się odcięła. Wiedziałem co robiła, a mimo to coś mnie do niej przyciągało. W końcu miłość nie wybiera, prawda?
Niewiele myśląc ubrałem buty, chwyciłem kluczyki i wybiegłem. Jak szalony przejechałem przez miasto i zaparkowałem z piskiem pod domem Kowala. W głowie miałem tylko jedną myśl, nie mogłem jej stracić.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i pobiegłem w kierunku budynku. Wbiegałem po schodach, kiedy na ganku pojawiła się jakaś wysoka postać, za nią dostrzegłem Izę. Zatrzymałem się sapiąc i zmierzyłem mężczyznę wzrokiem.
- O popatrz, Twój kochanek przyszedł się chyba pożegnać. - Zaśmiał się perfidnie, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
- Chodźmy już. - Powiedziała dziewczyna nawet na mnie nie patrząc.
- Jak sobie życzysz, Księżniczko. - Zrobił krok w jej kierunku, jednak odciągnąłem go do tyłu. - Chłopczyku, puść mnie.
- Ona nigdzie z Tobą nie idzie. - Warknąłem. - Zabieraj to i spierdalaj z jej życia. - Wcisnąłem mu kopertę i stanąłem między nim, a Izą.
Mężczyzna popatrzył na mnie krzywo, po czym przeliczył pieniądze. Schował je z krzywym uśmiechem i mrugnął w kierunku Izy, która niezbyt rozumiała zaistniałą sytuację. 
- Dobrze. - Zszedł po schodach. - Miło było poznać. 
- Nie chcę Cię tutaj więcej widzieć, rozumiemy się? - Powiedziałem twardo.
- Dostałem co moje, do niczego więcej jej nie potrzebuję. - Zniknął z naszego pola widzenia, a ja odetchnąłem.
Niepewnie odwróciłem się w kierunku Izy i popatrzyłem jej w oczy. Nie umiałem rozgryźć o czym myślała.
- Nie rozumiem... - Odezwała się pierwsza.
- Wiem o wszystkim. - Odpowiedziałem cicho. W jej oczach pojawiło się najpierw przerażenie, a później złość. 
- Zabiję go.
- Nie od Dawida. - Uspokoiłem ją od razu. 
- Więc dlaczego? - Zapytała drżącym głosem. - Co tutaj jeszcze robisz?
- Iza, ja... - Podszedłem do niej powoli i uniosłem jej podbródek. Jej oczy były zaszklone, nie chciałem żeby płakała.
- Ty co? - Zapytała.
- Kocham Cię. - Wpiłem się w jej usta.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedz. Poddała mi się łatwo i mocno przycisnęła swoje ciało do mojego. Oderwaliśmy się od siebie po dłuższej chwili. Mocno ją do siebie przytuliłem.
- Ja Ciebie też. - Wyszeptała z uśmiechem.

...

No więc wszystko się rozwiązało!
Przepraszam za błędy :/

Niestety zawiodę część, nie będzie żadnej sceny Dejwid&Iza :D
Hm, jutro pojawię się z epilogiem... Czas już się pożegnać z tą historią.
Trzymajcie się i do jutra <3

CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ

~DF


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 10.

Przeczytajcie proszę notkę pod rozdziałem!!!

Rozdział dla Pauliny, tak jak obiecałam <3

...

Siedzieliśmy z Dawidem na przeciwko siebie i żadne z nas nie odzywało się słowem. Próbowałam zebrać jakoś myśli, a środkowy dawał mi na to czas. Wstał w pewnym momencie i poszedł do kuchni. Wrócił z niej po chwili stawiając na stoliku butelkę wódki, oraz sok.
- Widzę bez kurtuazji. - Zaśmiałam się.
- Chcesz pogadać, tak? - Pokiwałam głową. - A na trzeźwo powiesz wszystko, co Cię męczy? - Tym razem pokręciłam głową na boki. - Dlatego wódka.
Westchnęłam i czekałam aż chłopak pomiesza przeźroczystą ciecz z sokiem jabłkowym i poda mi szklaneczkę. Pociągnęłam łyk i od razu przełknęłam. Alkoholu nalał od serca.
- Ale Ty też musisz się jakąś opowiastką odwdzięczyć. - Uświadomiłam go.
- Przypuszczam. - Zaśmiał się i zmienił nagle temat. - Fabian ze mną rozmawiał.
- W jakim celu? - Spojrzałam mu w oczy.
- Pytał, czy coś nas łączy. - Odpowiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.
- Że co? A co go to w ogóle obchodzi?
- Nie wiem... - Odwrócił wzrok. - Chyba, że...
- Chyba, że co? - Przysunęłam fotel bliżej kanapy, na której siedział siatkarz. - Mów!
- No może go to interesuje, bo Ty go interesujesz? - Nachylił się w moją stronę. - Nie myślałaś o tym?
- Miał już swoją szansę... - Odpowiedziałam cicho.
- Hm?
- Zanim wyjechałam... - Mruknęłam niechętnie. - Monika podejrzewała, że my.. No wiesz. - Popiłam drinka. - Sądziła, że przeze mnie Fabian może ją zostawić i zabroniła nam się widywać.
- A zrobiłby to? - Zapytał zaskoczony tym, co właśnie usłyszał.
- Nie wiem... - Spuściłam wzrok. - Nigdy otwarcie nic nie powiedział, a nie chciałam niszczyć tego co miał z nią. Dlatego nie protestowałam aż tak, kiedy ojciec wysłał mnie na studia. Potem zerwałam z nim kontakt i tyle.
- Nie tylko z nim, z tego co wiem.
- Racja. - Przytaknęłam. - Z wszystkimi.
- Dlaczego? - Ciągnął.
- Jeszcze nie jestem tak pijana. - Dla efektu opróżniłam szklaneczkę do końca.
- Dawaj, lepiej żebyś pamiętała. - Sięgnął po naczynie chcąc je uzupełnić.
- Ćpałam. - Rzuciłam szybko, a Dawid upuścił szklankę, która z brzdękiem upadła na panele.
- Że kurwa co robiłaś?! - Wyglądał na przerażonego.
- No to co słyszysz...
- Nie mam więcej pytań. - Odparł zrezygnowany. - A o mnie mówią jako tym zdrowo popieprzonym. Nie rozumiem.
- Zaczęło się od imprezy. Fajne uczucie, o nic się nie martwisz. Jak zaczęłam, tak poszło.
- Temu nie chciałaś mieć z nimi kontaktu?
- Po części... - Westchnęłam. - Nalej.
Środkowy szybko napełnił naczynie i podał mi. Połowę opróżniłam na raz.
- Skąd brałaś?
- Najpierw dostawałam za darmo, od takiego jednego. Później płaciłam, ale za dużo potrzebowałam.
- Masz długi. - Bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak. - Przyznałam cicho.
- A inny powód tego, że się odcięłaś? - Zapytał nabywając sobie kolejną porcję alkoholu.
- Dawid... - Przeczesałam dłonią włosy i oparłam kark o fotel.
- No postanowiłaś na szczerość maleńka. - Uśmiechnął się. - Dawaj.
- Jakoś musiałam płacić, a było mi wszystko jedno jak byłam na haju.
- Tylko mi nie mów, że...
- Postawili mnie na ulicy? - Dokończyłam za niego odwracając wzrok. - Tak, zrobili to.
W pokoju zapanowała cisza. Nie miałam odwagi popatrzeć Dawidowi prosto w oczy. Był pierwszą osobą, która dowiedziała się całej prawdy i bałam się, że nie będzie chciał mnie znać. Po kilku minutach cisza zaczęła mi ciążyć i niechętnie podniosłam głowę. Siedział wpatrzony w jakiś punkt nad moim ramieniem i bezmyślnie jeździł palcem po swoich ustach.
- Ktoś wie? - Odezwał się w końcu.
- Tata. - Mruknęłam z sarkazmem.
- Serio? - Popatrzył na mnie.
- Zwariowałeś? - Parsknęłam. - Nikt nie wie.
- Więc czemu ja?
- Bo raz, nawet jak komuś powiesz to nikt nie uwierzy. - Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech. - A po drugie komuś się w końcu wygadać musiałam.
- Dużo masz tych długów? - Zapytał delikatnie.
- 11 tysięcy. - Szczęka lekko mu opadła.
- A jak nie oddasz?
- To wracam do... Wiesz czego.
- Do kiedy masz czas? - Poprawił się na kanapie i napełnił kolejny raz nasze szklanki.
- Możemy zmienić temat?
- Do kiedy? - Zapytał ponownie, a ja wiedziałam że bez tej odpowiedzi nie da mi spokoju.
- Mam niecały tydzień. - Odpowiedziałam w końcu. - Teraz Ty. Dlaczego taki jesteś, a w sumie czemu udajesz, że taki jesteś?
- Skąd wiesz, że udaję? - Uniósł jedną brew do góry i szeroko się uśmiechnął. Procenty zaczynały działać.
- Wiem, jak byłeś, a jak zachowujesz się teraz względem mnie. Udawać można dupka, a uprzejmym się po prostu jest.
- Punkt dla Ciebie. - Uniósł szklankę w górę i pociągnął łyk dedykując go mojej osobie. - Po prostu tak jest lepiej.
Zamyślił się, a ja próbowałam nie dać po sobie znać jak bardzo chcę usłyszeć dalszą część. Dla każdego życie prywatne Dryji było zagadką. Odkryć co tak naprawdę kryje się pod maską obojętności, to jak wygrać milion.
Wytrzymałam może 10 minut i zaczęłam nerwowo przemierzać salon siatkarza. Nie chciałam naciskać, ale po prostu nie dałam rady tego już wysiedzieć.
- Uspokój się. - Przewrócił oczami i gestem dłoni poprosił, bym usiadła obok. Wykonałam to szybko i czekałam na opowieść.
- No dawaj. - Widziałam jak zbiera się w sobie.
- Chodzi o to, żeby nikt się mi w życie nie wpieprzał. - Wyrzucił z siebie w końcu.
- Tylko o to? - Zachichotałam.
- W sumie tak.
- Ale traktowałeś dziewczyny... No jak przedmioty. To do siebie nie pasuje - Odezwałam się po chwili cicho.
- Płaciłem im. - Przyznał niechętnie.
- Co? - Próbowałam powstrzymać śmiech.
- No płaciłem im, żeby udawały takie, a nie inne, okej? - Popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Dryja, jesteś dziwny.
- Kurwa, bo mam dziecko, zadowolona? - Wbił mnie tym wyznaniem w sofę. - I wolę, żeby chłopcy mieli mnie gdzieś, niż żeby każdy żałował Dawidka, który nie umiał się opanować i zrobił lasce dziecko! Przynajmniej mam spokój, nikt nic nie wie i mogę się nim zajmować w spokoju.
- Nim? - Wydusiłam z siebie.
- Tak, ma na imię Kacper. - Wyciągnął z portfela zdjęcie i pokazał mi je. chłopczyk był owiele większy niż przypuszczałam. Miał jego włosy i oczy.


- Kiedy... - Zaczęłam, jednak Dawid od razu mi przerwał.
- Mały ma 6 lat i uprzedzając Twoje następne pytanie, sam miałem 17. Wiesz byłem młody, napalony. A ona jest piękną kobietą. Do tego straszą... No i jakoś tak wyszło.
- Starszą? - Czy ten człowiek zadziwi mnie czymś jeszcze?
- W tym roku kończy 30. - Westchnął i podał mi kolejną fotografię.


- Nie wygląda. - Uśmiechnęłam się. - Piękna.
- Tak. - Także się uśmiechnął.
- Kochasz ją. - Stwierdziłam spoglądając w jego oczy.
- To nie ma znaczenia. - Odwrócił wzrok.
- A niby dlaczego? - Założyłam ręce na piesi. - Może ona czuje to samo?
- Iza, daj spokój. To się nigdy nie uda. - Widziałam, że jest mu ciężko o tym rozmawiać.
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz, co nie? - Uderzyłam go lekko w ramię.
- I Ty się odzywasz? - Popatrzył na mnie unosząc brew.
- Nie rozumiem?
- Fabian. - Mruknął tylko. 
- Zabawne. - Zaśmiałam się pod nosem. - Kazałam mu, żeby mnie zostawił w spokoju.
- I zrobił to? 
- Nie. - Westchnęłam i oparłam głowę o jego ramię.
- I Ty masz jeszcze jakieś obiekcje co do jego uczyć względem Ciebie? Jesteś nienormalna.
- Po pierwsze zauważ proszę, że mam inne zmartwienia na głowie, niż to czy szanowny Pan Drzyzga coś do mnie ma, czy też nie. A poza tym, Ty chciałbyś być z kimś, kto się puszczał, tylko po to, żeby mieć dragi? 
- Każdy popełnia błędy. - Objął mnie ramieniem i przycisnął mocniej do siebie chcąc dodać nieco otuchy. 
- Życie jest do dupy. - Wymamrotałam.
- Ale trzeba je przeżyć, nie? - Ucałował mnie w skroń i odgarnął moje włosy do tyłu. - Nie zawsze można mieć to, czego się chce. Ale spróbuj. 
- O ile będę miała szansę. - Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. - Ty też musisz.
- A dlaczego masz nie mieć? - Zignorował ostatnią część.
- Bo w tydzień muszę wytrzasnąć 11 tysięcy złotych. Może dlatego.
- No tak...

Nasza rozmowa toczyła się prawie do 2 w nocy. Przenieśliśmy się do sypialni środkowego i leżąc na łóżku opróżniliśmy do końca drugą butelkę wódki. Rozprawialiśmy o tym co się wydarzyło, śmialiśmy się, a nawet razem płakali. Czasem wystarczy chwila by kogoś poznać. Może się okazać, że Twoje wyobrażenie o nim jest całkowicie błędne. Tak było w tym wypadku. Zarówno w moim, jak i jego.
- Iz, ale wiesz, że teraz chcesz czy nie, zostałaś powiernicą mojej tajemnicy i nie mogę Cię puścić od tak sobie. - Wybełkotał ledwo żywy Dawid.
- Tak, tak. Przyjaciele na zaaaawsze. - Zaśmiałam się głośno.
- Skoro tak stawiasz sprawę. - Westchnął ciężko.
- Śpij już. - Pocałowałam delikatnie jego policzek i zamknęłam oczy.
- Dobranoc. - Przyciągnął mnie mocniej do siebie i ucałował w czoło.

...

Nie żeby coś, ale mój plan na Dryję był zuuupełnie inny!
Miał być dupkiem, który przeleci Izę i rozwali sielankę z Drzyzgą
Nie wyszło :/
Osobiście uważam, że tak jak jest teraz, jest lepiej
No ale oceńcie sami :D
Ktoś przypuszczał, że za Izą ciągnie się taka, a nie inna przeszłość?
A Dawidek, ktoś się spodziewał małego Dryji? :D
Bo ja nie :D
Zostawcie po sobie jakiś ślad ;)

~DF



Zaproszenie.

Korzystając z okazji chciałabym zaprosić serdecznie na dwa nowe blogi mojego autorstwa.

Zbigniew Bartman i Emilia Komanowska ~ http://ukryci.blogspot.com/

Bracia Penchev i Viktoria Morawa ~ http://przeznaczony.blogspot.com/


oraz dwa już starsze

Nikolay Penchev i Zuzanna Drzyzga ~ http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/

Andrzej Wrona i Joanna Włodarczyk ~ http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/


Nowy rozdział tutaj najpóźniej jutro ;)
Powoli będziemy już kończyli...
Trzymajcie się <3

~DF

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 9.

Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Uchyliłam lekko powieki i odwróciłam się na drugą stronę chcąc ponownie odpłynąć w krainę snów. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że coś nie pasuje. Przekręciłam się na plecy i otworzyłam niechętnie oczy. Znajdowałam się w jakimś nieznanym mi pomieszczeniu. Skupiłam się i próbowałam zmusić mózg do szybszej pracy. Chciałam sobie przypomnieć co stało się wczoraj.
Po chwili moje działania poskutkowały. Przypomniałam sobie wszystko. Spotkanie z Ivem, imprezę, kłótnie z Drzyzgą, a na koniec to co chciałam zrobić z Dryją. Nadal nie rozumiałam dlaczego nie skorzystał z okazji.
Usiadłam gwałtownie i było to błędem. Lekko zakręciło mi się w głowie, a mój żołądek zbuntował się po nagłym ruchu. Opanowałam jednak mdłości i spuściła nogi na podłogę. Wstałam niepewnie i przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie tylko czarne stringi i sięgającą do połowy ud koszulkę z numerem 18. Potrząsnęłam głową i wyszłam z pokoju.
Z kuchni dochodziły mnie dźwięki stukających naczyń, oraz gwizdy siatkarza. Na palcach pobiegłam do salonu, pozbierałam swoje rzeczy i skierowałam się do łazienki. Szybko zmieniłam ubrania na własne, poprawiałam włosy i wsunęłam na nogi szpilki, które zebrałam ze środka pokoju.
Wyszłam powoli, mając nadzieję, ze uda mi się opuścić mieszkanie niezauważenie. Niestety potknęłam się o próg i po chwili zobaczyłam biegnącego w moją stronę gospodarza. Ze śmiechem podał mi dłoń chcąc pomóc wstać. Odtrąciłam ją jednak sama, zebrałam resztki godności z podłogi i stanęłam z nim w twarzą w twarz.
- Waśnie po Ciebie szedłem. - Zaśmiał się i podał mi małą kapsułkę, wraz z butelką wody. - Czyżby kacyk?
- Zamknij się, Dryja. - Burknęłam i popiłam tabletkę. Miałam nadzieję, że pomoże chociaż w części złagodzić rozsadzający moją głowę ból. - Dzięki.
- Przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się teatralnie i pociągnął mnie za sobą do kuchni.
Wiedziałam, że nie wygram, więc podreptałam za nim potulnie. Usiadłam przy stole i spojrzałam za okno. Pogoda dopisała, świeciło słońce, a przez uchylone okno do mieszkania wpadało świeże powietrze. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nawet, kiedy przed moim nosem pojawił się talerz z tostami.
- Nie jestem głodna. - Odsunęłam od siebie lekko talerzy, intensywny zapach najwyraźniej nie przypadł do gustu mojemu żołądkowi, który przypomniał o sobie lekko się ściskając. - Przepraszam.
- Musisz coś zjeść. - Powiedział siadając na przeciwko środkowy.
- Dawid. - Rzuciłam ostrzegawczo.
- No co? - Zapytał i podniósł ręce w obronnym geście.
- Daj mi spokój. - Przeczesałam ręką włosy i zapadłam się głębiej na krześle.
- Niech będzie. - Mruknął dając za wygraną. - W takim razie poczekaj i odwiozę Cię do domu.
- Trafię sama. - Chciałam się podnieść, jednak jego wzrok skutecznie przyszpilił mnie do siedzenia.
- Bez dyskusji. - Rzucił twardo i wygryzł się w pierwszego tosta.
Westchnęłam głęboko i ponownie skupiłam wzrok na widoku malującym się za oknem. Musiałam przyznać, że Dawid dobrze trafił. Wielki park przed oknem prezentował się świeżo i naturalnie. Dużo zieleni, piękny zapach, kolorowe kwiaty. Coś co bardzo lubiłam.
- O czym tak myślisz? - Zapytał w pewnym momencie.
- Nie rozumiem Cię. - Odpowiedziałam i zwróciłam na niego wzrok.
- W sensie? - Zaśmiał się i kontynuował jedzenie.
- Miałeś wczoraj taką okazję, a kazałeś mi iść spać. Coś mi tu nie pasi.
- Widzisz, każdego potrafię zadziwić. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Jasne. - Prychnęłam.
- Po prostu nie chciałem Cię wykorzystać, okej?
- Na ostatniej imprezie jakoś Ci to nie przeszkadzało. - Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Też byłem pijany. - Przełknął ostatni kęs i wstał od stołu.
- A co to za różnica? - Przewróciłam oczyma.
Środkowy podszedł do mnie powoli i nachylił się. Dłonie oparł na oparciu krzesła i uniemożliwił mi jakikolwiek ruch. Popatrzyłam na niego twardo unosząc jedną brew i czekałam na to co zrobi. Dryja przez dłuższy czas wpatrywał się w moje oczy jakby czegoś szukając.
- Nie znasz mnie. - Rzekł po chwili i odsunął się. - A teraz zbieraj się, odwiozę Cię i jadę na trening.
Byłam lekko zdziwiona tym, co powiedział. Wzruszyłam jednak ramionami i poszłam do salonu zebrać torebkę. Nie odzywając się już słowem poszłam za siatkarzem do samochodu i pozwoliłam się odwieźć.

- Dziękuję. - Mruknęłam, kiedy Dawid parkował pod moim domem.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się lekko.
Skinęłam głową i czym prędzej wysiadłam i potruchtałam prosto do drzwi. Wpadłam do domu i zatrzasnęłam je za sobą z hukiem. Ojca na szczęście nie było. Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Zwłaszcza, że na pewno wiedział u kogo spędziłam noc.
Udałam się do siebie do pokoju i zebrałam świeże ubrania. Poszłam pod prysznic i długo stałam pod gorącą wodą rozmyślając o minionej nocy. Musiałam dowiedzieć się o Dryji czegoś więcej.
Teraz jednak jedyne o czym marzyłam to ponowny sen. Wyszłam więc i ubrałam się.


Resztę dnia spędziłam przed telewizorem. Oglądałam jakieś filmy. 
Kilka minut po 17 wrócił ojciec. Zignorowałam jednak jego pytania. Poszłam do siebie, zapakowałam jakieś ciuchy, do kieszeni wrzuciłam kluczyki i wyszłam.
Otwierając drzwi od samochodu poczułam szarpnięcie. Ktoś zakrył mi dłonią usta i pociągnął za róg budynku. Byłam już gotowa na najgorsze, mimo to próbowałam się wyszarpnąć z mocnego uścisku. 
- Cicho. - Powiedział tuż przy moim uchu Fabian.
Znieruchomiałam na chwilę i uścisk się zwolnił. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Jesteś nienormalny! - Krzyknęłam dygocząc.
- Strasznie strachliwa jesteś. - Zażartował kładąc dłonie po obu stronach mojej twarzy.
- Czego chcesz? 
- Porozmawiać. - Odpowiedział.
- Nie mamy o czym. - Schyliłam się i przeszłam pod jego ramieniem.
- Iza... - Złapał mnie za dłoń. - Przepraszam za wczoraj. - Powiedział ze skruchą.
- Daj mi spokój. - Rzuciłam i wyszarpnęłam dłoń.
- Dlaczego taka jesteś? - Zapytał cicho.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam twarz nie mogąc wytrzymać jego wzroku.
Podeszłam powoli do samochodu i otworzyłam go. Na tylne siedzenie wrzuciłam leżącą przy mojej nodze torbę i wsiadłam. Uchyliłam okno i zapaliłam go.
- Jedziesz do niego? - Zapytał schylając się Drzyzga.
- Nie Twoja sprawa. - Mruknęłam i ruszyłam.

Na miejscu byłam po kilku minutach. Niepewna tego co robię wysiadłam i poszłam w kierunku odpowiedniego bloku. Przełknęłam ślinę i zapukałam. Otworzył mi lekko zdziwiony Dawid.
- Iza?
- Chcę pogadać. - Odpowiedziałam cicho. - Mogę?
- Wchodź. 
Otworzył drzwi szerzej, a ja przekroczyłam próg jego mieszkania.

... 

Wiem, rozdział średni
ale nie miałam co napisać :/
następne będą lepsze!

Zapraszam na coś nowego :)
http://ukryci.blogspot.com/

CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ