Kolejne dni mijały nam w miłej atmosferze. Po zajęciach jeździłam do chłopaków na treningi, wieczory spędzałam przeważnie u Dawida, z którym złapaliśmy niezwykle dobry kontakt. Następnego dnia po naszej małej "imprezie" wywołaliśmy niemałe zdziwienie pojawiając się razem na hali. Wyglądaliśmy tragicznie, ale nie to było oczywiście powodem. Fabian mało nie wyszedł z siebie i nie stanął obok. Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że naprawdę mu zależy. Chciałam spróbować naprawi nasze relacje, ale jakoś nie mogłam zebrać się na odwagę.
Wszyscy zauważyli zmianę jaka zachodziła w zachowaniu Dryji. Nie był już takim chamem, starał się nie udawać. Ba, można śmiało powiedzieć, że bywał miły! Zawodnicy zgodnie (z jednym wyjątkiem) stwierdzili, że mam na niego dobry wpływ. Nawet ojciec to docenił i nie denerwował się, kiedy wieczorami jeździłam do siatkarza. Zapewne podejrzewał, że mamy romans, w każdym razie nie dał po sobie tego poznać.
Piątkowego popołudnia jak zwykle siedziałam na ławce i czekałam na pakującego się Dryję. Raz za razem zerkałam na zawodnika z numerem 11, który jeszcze rozciągał się po wyczerpującym treningu. Miałam nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, niestety myliłam się.
W pewnym momencie siedzący obok mnie środkowy parsknął pod nosem i szturchnął mnie w bok, co poskutkowało moim piskiem i podskokiem do góry.
- Pogięło Cię? - Syknęłam.
- Nie przesadzaj. - Przewrócił oczami. - Idź do niego.
- Do kogo? - Zapytałam nie bardzo rozumiejąc.
- Do misia Gogo. - Mruknął z sarkazmem. - No do Fabiana.
- Po co? - Założyłam ręce na piersi i wlepiłam wzrok w siatkę.
- Przecież Ci na nim zależy. - Pociągnął mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Spróbuj chociaż.
- Wcale mi na nim nie zależy. - Uparłam się uciekając wzrokiem.
- Taaaak, właśnie dlatego lampisz się na niego codziennie. - Zaśmiał się widząc mój wzrok. - Myślisz, że tego nie widać?
- Miałam nadzieję. - Spuściłam głowę.
- Iza. - Chwycił moją dłoń i ścisnął ją lekko. - Pogadaj z nim.
Przechodzący akurat obok Ignaczak zagwizdał pod nosem i zatrzymał się.
- Z czułościami to nie tutaj, gołąbeczki. - Wyszczerzył się.
- Krzysiu, bo powiem wszystko Iwonie. - Wstałam i pogroziłam mu palcem.
- O znalazła się. - Westchnął. - Nic już człowiekowi powiedzieć nie dadzą.
Odszedł mamrocząc coś pod nosem, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiałam tego człowieka. Po chwili westchnęłam i niepewnie popatrzyłam na Dawida, który kiwnął głową motywując mnie do działania.
Z duszą na ramieniu zaczęłam iść w stronę Fabiana. Był ostatnim zawodnikiem na parkiecie. Za sobą usłyszałam trzask drzwi, który oznaczał, że zostaliśmy zupełnie sami. Stanęłam przed nim na lekko drżących nogach i odchrząknęłam. Zaskoczony rozgrywający podniósł na mnie wzrok. Kiedy jednak zobaczył kto przed nim stoi bez mrugnięcia powrócił do wykonywanych ćwiczeń.
- Czego chcesz? - Warknął.
- Porozmawiać. - Wyszeptałam drżącym głosem. Bałam się, że nie da mi takiej możliwości.
- Chyba nie mamy o czym. - Wstał i zmierzył mnie wzrokiem. - Kochaś Cię zostawił?
- Jaki kochaś? - Zapytałam zaskoczona.
- Dawidek.
- To nie jest.. - Pokręciłam głową. - Nie ważne. Między nami nic nie ma. Możemy porozmawiać?
- Dwa razy kazałaś dać sobie spokój. - Podparł się pod boki. - Do tego raz i dosadnie dałaś mi do zrozumienia, że między nami nic nie ma i nie będzie. Spełniam jedynie tylko Twoją prośbę.
Popatrzył mi w oczy i bez słowa wyminął. Stałam na środku boiska, a pod moimi powiekami zebrały się łzy. Wiedziałam, że go straciłam, mimo że tak naprawdę nigdy nie miałam.
Nie wiem ile trwałam w bezruchu. Łzy spływały mi po policzkach rozmazując tusz. Poczułam jak ktoś przytula mnie lekko i kciukiem ociera łzy. Wtuliłam się w wysoką sylwetkę i zaszlochałam głośno.
- Spieprzyłam. - Załkałam. - Tak bardzo to wszystko spieprzyłam.
- Ciii. - Dawid głaskał mnie po głowie i uspokajał, - Wszystko będzie dobrze.
Następnego dnia wstałam około 9. Wyglądałam okropnie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, czerwony nos. Połowę nocy przepłakałam. Wiedziałam, że cała skorupa, którą się otaczałam pękła kiedy Fabian wyszedł z Podpromia. Pociągnęłam nosem i dowlokłam się do łazienki. Fakt, że muszę spotkać się z Ivem dołował mnie jeszcze bardziej. Włoch pojawi się zapewne wieczorem, kiedy ojciec wyjedzie na trening.
Wzięłam więc długą kąpiel, starannie wyszorowałam ciało, zmyłam makijaż. Ubrałam się w byle jaki dres i włosy związałam w kucyk. Nie chciałam się malować, przypudrowałam jedynie zaczerwienienia i korektorem zakryłam sińce pod oczami.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Czując pojawiający się ból głowy zażyłam lekarstwo i zasiadłam w salonie. Ojciec siedział w swoim gabinecie i zawzięcie z kimś dyskutował. Nie miałam ochoty zawracać sobie tym głowy i włączyłam telewizor.
Szybko pochłonęłam przygotowane kanapki oglądając jakiś serial. Odnosiłam akurat talerzyk do kuchni, kiedy momencie drzwi od gabinetu otworzyły się gwałtownie i ktoś wymaszerował z niego pewnym krokiem.
- Przemyśl to jeszcze. - Odezwał się ojciec.
- Zadecydowałem. - O nie... Tylko nie on... - Nie zamierzam z nim grać. Zmieniam klub. - Zaraz, zaraz... Że co?!
- Nie podejmuj tej decyzji spontanicznie.
- Wiem Panie Andrzeju, wiem. - Przeszedł przez salon. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - Westchnął ojciec.
Drzyzga przeszedł przez salon, a ja nie mogłam się ruszyć. Zamierzał opuścić Resovię ze względu na Dryję? Przecież to niedorzeczne.
Mijając kuchnię spoglądnął w moją stronę i przystanął. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, po czym rozgrywający opuścił nasz dom. Wiedział, że słyszałam.
Kiedy ojciec wyszedł niechętnie poszłam na górę i zaczęłam się przygotowywać. Nie łudziłam się już, że Provenzano da mi kolejną szansę. Dlatego też zrobiłam mocny makijaż, włosy spięłam w koka i ubrałam sukienkę, którą miałam od dłuższego czasu ochotę spalić. Przypominała mi to, do czego Włoch zmuszał mnie w Krakowie.
Słysząc dzwonek do drzwi ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Przybrałam obojętny wyraz twarzy i poszłam otworzyć.
Oczami Fabiana.
Zrezygnowany wróciłam do domu i zaległem na kanapie. Powiedziałem trenerowi o moich planach w tajemnicy, nie chciałem aby ktokolwiek wiedział. Pechowo jednak ostatnią część usłyszała Iza. Mogłem się spodziewać, że będzie w domu.
Byłem zły na siebie, że nie dałem jej szansy wszystko wytłumaczyć. Zależało mi na niej od dawna. Zawsze chciałem zobaczyć w jej oczach to co sam czułem. Nigdy nie miałem jednak takiej okazji. Zresztą czemu się dziwić? Byłem z Moniką, nie dawałem Izce nadziei i teraz mam za swoje.
"Jesteś pacanem, Drzyzga."
Cały dzień przeleżałem rozmyślając co by było gdyby. Dopiero dzwonek do drzwi sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na zegarek i nieco się zdziwiłem, leżałem tak kilka godzin. Zwlokłem się jednak z łóżka i poszedłem otworzyć. To, kogo zobaczyłem na twarzy lekko mnie zaszokowało.
- Dryja? Czego chcesz?
- Zależy Ci na niej? - Zapytał szybko.
- Co?
- Pytam, czy Ci zależy na Izie. - Założył ręce na piersi i patrzył na mnie pewnie.
- A co Cię to obchodzi? - Chciałem zatrzasnąć drzwi, jednak uniemożliwił mi to zatrzymując je butem.
- Jeżeli ją kochasz, to pojedziesz do niej teraz i dasz to facetowi który tam będzie. - Wcisnął mi w dłonie sporej grubości kopertę.
- Co to? - Zapytałem nie wiedząc co się właściwie dzieje.
- Jej przeszłość. - Powiedział tylko, odwrócił się i zbiegł po schodach.
Niepewnie otworzyłem trzymany w ręce przedmiot i zachwiałem się. W środku były pieniądze, dużo pieniędzy.
Czy wiedziałem co to oznacza? Oczywiście, że tak. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, dlaczego Iza się odcięła. Wiedziałem co robiła, a mimo to coś mnie do niej przyciągało. W końcu miłość nie wybiera, prawda?
Niewiele myśląc ubrałem buty, chwyciłem kluczyki i wybiegłem. Jak szalony przejechałem przez miasto i zaparkowałem z piskiem pod domem Kowala. W głowie miałem tylko jedną myśl, nie mogłem jej stracić.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i pobiegłem w kierunku budynku. Wbiegałem po schodach, kiedy na ganku pojawiła się jakaś wysoka postać, za nią dostrzegłem Izę. Zatrzymałem się sapiąc i zmierzyłem mężczyznę wzrokiem.
- O popatrz, Twój kochanek przyszedł się chyba pożegnać. - Zaśmiał się perfidnie, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
- Chodźmy już. - Powiedziała dziewczyna nawet na mnie nie patrząc.
- Jak sobie życzysz, Księżniczko. - Zrobił krok w jej kierunku, jednak odciągnąłem go do tyłu. - Chłopczyku, puść mnie.
- Ona nigdzie z Tobą nie idzie. - Warknąłem. - Zabieraj to i spierdalaj z jej życia. - Wcisnąłem mu kopertę i stanąłem między nim, a Izą.
Mężczyzna popatrzył na mnie krzywo, po czym przeliczył pieniądze. Schował je z krzywym uśmiechem i mrugnął w kierunku Izy, która niezbyt rozumiała zaistniałą sytuację.
- Dobrze. - Zszedł po schodach. - Miło było poznać.
- Nie chcę Cię tutaj więcej widzieć, rozumiemy się? - Powiedziałem twardo.
- Dostałem co moje, do niczego więcej jej nie potrzebuję. - Zniknął z naszego pola widzenia, a ja odetchnąłem.
Niepewnie odwróciłem się w kierunku Izy i popatrzyłem jej w oczy. Nie umiałem rozgryźć o czym myślała.
- Nie rozumiem... - Odezwała się pierwsza.
- Wiem o wszystkim. - Odpowiedziałem cicho. W jej oczach pojawiło się najpierw przerażenie, a później złość.
- Zabiję go.
- Nie od Dawida. - Uspokoiłem ją od razu.
- Więc dlaczego? - Zapytała drżącym głosem. - Co tutaj jeszcze robisz?
- Iza, ja... - Podszedłem do niej powoli i uniosłem jej podbródek. Jej oczy były zaszklone, nie chciałem żeby płakała.
- Ty co? - Zapytała.
- Kocham Cię. - Wpiłem się w jej usta.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedz. Poddała mi się łatwo i mocno przycisnęła swoje ciało do mojego. Oderwaliśmy się od siebie po dłuższej chwili. Mocno ją do siebie przytuliłem.
- Ja Ciebie też. - Wyszeptała z uśmiechem.
...
No więc wszystko się rozwiązało!
Przepraszam za błędy :/
Niestety zawiodę część, nie będzie żadnej sceny Dejwid&Iza :D
Hm, jutro pojawię się z epilogiem... Czas już się pożegnać z tą historią.
Trzymajcie się i do jutra <3
CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ
~DF