Po kilku minutach usłyszałam podjeżdżającego pod dom środkowego. Dryja był trochę zdziwiony moim niecodziennym telefonem. W sumie sama się sobie dziwiłam. To prawda, Ivo działa mi na nerwy jak nikt inny, ale cholera żeby od razu ładować się w kolejne głupstwo?
Tak, spotkanie z Dawidem nie można było nazwać inaczej. Była to czysta głupota, popełniałam ją z determinacją i co najgorsze, z pełną świadomością. Zamiast spróbować wszystko jakoś ogarnąć, poszukać pomocy, to wolałam zalać się w sztok i wymazać całe zdarzenie z pamięci. Jedynym minusem w tym wszystkim było to, że problem tak naprawdę nie zniknie, a wyrzuty sumienia, które będę miała po tej nocy zapewne rozsadzą moją głowę w jednej chwili.
Mogłam się do wszystkiego przyznać ojcu, albo chociaż do części. Mogłam spłacić ten cholerny dług i liczyć na to, że w końcu będę miała święty spokój. Zapewne byłoby to naiwne, bo znając mojego cholernego pecha Provenzano nigdy się ode mnie nie odczepi, ale mogłabym chociaż powiedzieć, że próbowałam, prawda?
- O nic nie pytaj. - Rzuciłam w stronę siatkarza i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Nie mam zamiaru. - Zaśmiał się cicho. - Nie chcesz to nie mów.
- Przynajmniej na Ciebie można liczyć. - Odetchnęłam i przymknęłam oczy.
Moją głowę momentalnie zalały obrazy ze spotkania z Włochem. Szczególnie jeden fragment powtarzał się w kółko.
"-W takim razie witamy z powrotem. - Zaśmiał się i podszedł do drzwi. - I nie próbuj znowu uciekać, inaczej wszyscy poznają prawdziwą twarz Izabelli Kowal."
Nie mogłam wyrzucić z siebie tego cholernego uczucia bezsilności. Ten facet robił co chciał i co najgorsze nikt nie mógł go powstrzymać. Moje oczy napełniły się łzami i z trudem przełknęłam rosnącą w gardle gule. Musiałam być silna.
Zacisnęłam zęby i popatrzyłam w malującą się za oknem ciemność. Spróbowałam jakoś zagłuszyć pojawiające się wspomnienia. W związku z tym zaczęłam rozważać kolejną istotną rzecz. Dlaczego Dawid, a nie Fabian?
Powodów było w sumie kilka. Po pierwsze, Dawid chciał się po prostu dobrze bawić, nie zależało mu na niczym innym. Po drugie nie pytał o powód, a to było ważne. Ostatnią rzeczą był fakt, iż Drzyzga po prostu mnie znał. Jak nikt inny i bałam się, że bez problemu mógłby wszystko ze mnie wyciągnąć. Całą tą cholerną prawdę, do której nie byłam w stanie przyznać się nawet sama przed sobą, a co dopiero gdybym miała podzielić się nią z kimś, na kim kiedyś tak mi zależało.
Oparłam czoło o chłodną szybę i przyglądałam się tępo mijanym budynkom. Zdążyliśmy już wjechać do centrum i od klubu dzieliło nas tylko kilka przecznic. Był to ostatni moment, aby się wycofać. Ale Izabella Kowal nie tchórzy. Nigdy więcej. Nabrałam do płuc większą ilość powietrza i wypuściłam je ze świstem.
Dryja zaparkował na strzeżonym parkingu, jednak nie poruszył się. Wzrok miał utkwiony pośrodku kierownicy. Popatrzyłam na niego zaskoczona nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Postanowiłam zaczekać jednak na jego reakcję.
- Dawid? - Zapytałam po kilku minutach. Zbytnio dłużył mi się czas. - Będziemy tutaj tak siedzieć, czy wchodzimy?
- Tak, idziemy. - Otrząsnął się i wysiadł.
Wyruszyła ramionami i poszłam w jego ślady. Jak widać nie tylko ja borykam się z jakimiś problemami.
Środkowy chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Nie protestowałam, tak było lepiej. Jeszcze dosadniej dam Fabianowi do zrozumienia, że nie ma czego u mnie szukać. Nie żebym oczekiwała czegoś od Dawida, znałam go trochę i wiedziałam jakie ma podejście. Ale sama także nie chciałam się w nic mieszać, prawda? Układ idealny. Przynajmniej na ten wieczór.
Mimo wszystko byłam lekko zdenerwowana. Na imprezie na pewno jest już ojciec, a powiedziałam mu przecież, że nigdzie się nie wybieram. Wiedziałam co sądzi o swoim zawodniku pod kątem prywatnym. Postanowiłam się tym jednak nie przejmować. Tyle już razy olewałam jego zdanie i to będzie tylko kolejny przypadek. Nic prostszego, przynajmniej w teorii.
Uniosłam wyżej głowę i weszłam pewnie do klubu. Od progu powitały mnie głośne dźwięki muzyki. Siatkarz pokazał wejściówkę do sektora VIPowskiego i bramkarz zaprowadził nas w odpowiednie miejsce. Czułam jak wraz z donośnym brzmieniem wydobywającym się z głośników ulatuje ze mnie całe napięcie.
Ściągnęłam z nosa okulary i wyrzuciłam je do torebki. Z lekkim zawahaniem podążyłam za Dawidem. Przeszłam pod zawieszoną kotarą i znalazłam się w ekskluzywnym pomieszczeniu. czarne ściany, czerwone kanapy, przydymione światło i wielki parkiet. Jak dla mnie miejsce idealne. Uśmiechnęłam się do środkowego, który odpowiedział mi tym samym.
- Idziemy się napić? - Zapytałam próbując przekrzyczeć muzykę.
- Nie mogę. - Odparł. - Jestem samochodem.
- No daj spokój. - Zaśmiałam się. - Chociaż jednego. - Zamrugałam zalotnie rzęsami.
- Ale TYLKO jednego. - Zaakcentował środkowy wyraz i pociągnął mnie w stronę baru.
Szczęśliwie dla mnie, nikt nie zarejestrował naszego przybycia. Większość zawodników siedziała w lożach wraz ze swoimi wybrankami, czy też towarzyszkami na dzisiejszy wieczór. Ojciec jak zawsze czas spędzał z resztą sztabu nieco na uboczu, w końcu lepiej aby trener nie widział, jak jego zawodnicy świętują popijając. Każdy miał jednak świadomość, że nie może przesadzić. ojciec bardzo tego nie lubił, poza tym kolejnego dnia po imprezie tym, którzy nie wyglądali zbyt dobrze fundował trening killera. Zakwasy na dwa dni murowane, a tego chłopcy woleli unikać.
Przemknęliśmy cicho w odpowiednim kierunku i usiedliśmy na wysokich krzesłach. Szybko zamówiłam dwa kieliszki i wypiliśmy z Dawidem za dobrą zabawę. Następnie chłopak zamówił sobie sok, a ja jakiegoś bliżej nie znanego drinka. Grunt to to, że mi smakował. A co w nim było, to już nie ważne.
Środkowy starał wyszukać jakiejś wolnej loży, jednak nie za dobrze mu to wyszło. W końcu zadecydowaliśmy się przyłączyć się do najbliższych Dawidowi kolegów. Tym samym wylądowałam w sektorze z Penchevem, Ivoviciem i jego partnerką, oraz Paulem Lotmanem, który siedział zadowolony i obejmował ramieniem żonę. Takie towarzystwo mogłam znieść, muszę przyznać, że było nawet miło. Śmiałam się słysząc, jak Lotman próbuje powiedzieć coś po polsku, a ledwo powstrzymujący śmiech Dawid co chwilę go poprawia. W naszym towarzystwie jedynie Niko opanował coś więcej niż podstawy i o dziwo dało się z chłopakiem normalnie pogadać. Wypiłam kilka drinków i poczułam jak w głowie zaczyna mi szumieć.
Był to odpowiedni moment do rozpoczęcia prawdziwej zabawy. Ścisnęłam delikatnie dłoń środkowego dając mu tym samym znak, że chcę potańczyć. Zrozumiał od razu i po chwili wirowaliśmy wśród reszty towarzystwa na parkiecie. Muzyka grała głośno, a ja wygłupiałam się z siatkarzem jak nigdy. Zawsze sądziłam, że jest inny, a tu proszę taka niespodzianka. No chyba, że wyczuł w jakim tak naprawdę jestem stanie i starał się zachować jak człowiek i nie dawać mi więcej powodów do niepokoju. Tak, czy siak, jego towarzystwo mi odpowiadało. Nie zwracałam uwagi na to, kto jest obok, więc lekko się zdziwiłam, kiedy ktoś pociągnął mnie za łokieć i odwrócił w swoją stronę. Bałam się kogo zobaczę. Odetchnęłam jednak widząc Piotrka i Olę. Chłopak uśmiechał się do mnie promiennie, czego nie można było powiedzieć o jego narzeczonej. Była wyraźnie niezadowolona widokiem mojego towarzysza. Zawsze mówiła, że pasujemy do siebie z Fabianem, dodatkowo świetnie wiedziałam, że Dryji po prostu nie trawiła. Nie wiem czym zawinił, ale było jak było.Zignorowałam ją jednak i pomachałam do Piotrka, który odpowiedział od razu tym samym.
Po kilku godzinach miałam dość i potrzebowałam przerwy. Ledwo stałam na nogach, stopy chciały mi odpaść, a do tego wytrzeźwiałam. Musiałam szybko przywrócić się do stanu poprzedniego. Pociągnęłam Dawida w stronę naszej loży i opadłam bez siły na kanapę. Chłopak zaśmiał się i zaserwował mi kolejnego drinka, którego wypiłam duszkiem. Zły pomysł, dawać dziewczynie drinka, kiedy jest spragniona. Ale co tam, raz się żyje. Poprosiłam o kolejnego i tym razem tylko zmoczyłam nim usta. Nie chciałam stracić przytomności, niezbyt dobrze by to wyglądało. Resztki godności lepiej było zachować. Siatkarz postawił obok mnie sok i nachylił się nade mną.
- Zaraz wracam! - Krzyknął.
- Gdzie idziesz?! - Także starałam się przekrzyczeć muzykę, ale niezbyt mi to wychodziło.
- Do łazienki. - Odparł i zniknął w tłumie.
Oparłam się wygodniej i wyciągnęłam nogi przed siebie. W klubie panowała teraz ciemność. Praktycznie wszystkie światła były zgaszone. Przy stoliku paliła się tylko jedna świeczka, która nieznacznie rozjaśniała mrok. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok. Myśląc, że to środkowy oparłam o niego głowę. Jednak, gdy zaciągnęłam się powietrzem, zrozumiałam swoją pomyłkę, gdyż nie poczułam charakterystycznej woni jego perfum. Koło mnie siedział najlepszy siatkarz, jakiego znałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie i położyłam głowę z powrotem na jego ramieniu.
- No i jak się bawisz? - Zapytał popijając piwo.
- Świetnie, Krzysiu. Świetnie. - Zaśmiałam się.
- No i tak ma młoda być. - Szturchnął mnie w bok. - Tańczysz jeszcze z takimi staruszkami jak ja, czy już nie bardzo?
- No wiesz.... Wolę uważać, jeszcze ktoś mnie oskarży o okaleczenie najlepszego libero w Polsce!
- Z tym libero to Ci się udało. - Parsknął pod nosem.
- Ja wiem, Ty komplementów potrzebujesz. - Pogłaskałam go po ramieniu.
- Ty się moja panno nie zapominaj, ja Cię wychowywałem!
- Nie wyszło jak widać.
- No wiesz! - Oburzył się. - To na pewno wina Andrzeja.
- Tak, tak. - Podniosłam się widząc jak do stolika podchodzi dobrze znana mi kobieta. - Cześć Iwonka!
- Cześć kochanie. - Przywitała mnie serdecznie. - Ignaczak , wychodzimy. - Zakomunikowała mężowi, który posłał jej niedowierzające spojrzenie. - Nie patrz tak na mnie! Masz dość! - Odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia.
- Widzisz młoda, z Wami już tak jest. - Westchnął ciężko, dopił alkohol i ucałował mnie w policzek. - Do zobaczenia.
- Pa, pa. - Pomachałam mu ze śmiechem.
To było najlepsze małżeństwo, jakie znałam. Iwona przyjaźniła się kiedyś z moją mamą, a Krzysiek był dla mnie drugim ojcem. Zawsze uwielbiałam do nich jeździć, spędzać z nimi czas. Jeździłam na mecze reprezentacyjne, kibicowałam Igle. Nie ma co, to był mój numer 1. Autorytet, z którego chyba czas brać przykład.
Moje rozmyślania przerwało pojawienie się osoby, z którą w najmniejszym stopniu nie miałam ochoty rozmawiać.
- Z nim to już możesz sobie na imprezy przychodzić, tak? - Odezwał się pierwszy, a ja wyczułam w jego głosie, że jest już nieźle nawalony. Brawo Drzyzga!
- A co Cię to w ogóle obchodzi?
- No obchodzi! - Usiadł obok i chwycił mnie za ramię. - W czym on jest ode mnie kurwa lepszy?! No w czym?!
- Fabian, idź lepiej ochłoń. - Wyrwałam rękę z jego uścisku i odepchnęłam go od siebie.
- Nie mów mi co mam robić! - Wydarł się i chwycił mocno moją twarz. Widziałam w jego oczach pożądanie, które zawsze tak bardzo pragnęłam tam zobaczyć. Szkoda tylko, że dopiero teraz.
- Zostaw mnie. - Poprosiłam lekko wystraszona. Nie wiedziałam do czego będzie zdolny w takim stanie.
- Już mi to mówiłaś! - Prychnął i nachylił się nade mną jeszcze bardziej. - Ostatnio Ci się podobało.
- A teraz tego nie chcę! - Próbowałam się bezskutecznie uwolnić, to tylko go podkręcało. - Fabian, proszę.
- O co?! - Drwił ze mnie. - O co prosisz?!
- Daj mi spokój. - Wyszeptałam i zamknęłam oczy. Nie mogłam dłużej wytrzymać jego spojrzenia.
O dziwo, nagle jego uścisk nagle zniknął, a ja zachwiałam się lekko. Nie byłam na to przygotowana. Otworzyłam oczy i zarejestrowałam, jak ktoś odpycha rozgrywającego i podaje mi pomocną dłoń. Tym razem byłam pewna, ze to Dryja. Ciągnął mnie w stronę wyjścia. Napotkałam po drodze wrogie spojrzenie ojca, jednak odwróciłam wzrok udając, że go nie zauważyłam.
Nie protestowałam, kiedy środkowy wyprowadził mnie z klubu i wsadził do samochodu. Obszedł pojazd szybkim krokiem i zasiadł za kierownicą.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele emocji mam nagromadzonych w ciele. Z bezsilności po moim policzku potoczyła się jedna łza. Dawid otarł ją niepewnie i odgarnął moje włosy na ramię. Widziałam, że nie za bardzo wie, co zrobić dalej.
- Zawiozę Cię do domu. - Rzucił cicho i odpalił.
- Nie. - Odparłam od razu i wbiłam się głęboko w siedzenie.
- Nie? - Odwrócił się zaskoczony.
- Nie.
- Dobrze. Jedziemy do mnie. - Skinęłam głową i wlepiłam wzrok w jezdnię.
Po kilku minutach byliśmy już w mieszkaniu siatkarza. Było malutkie, ale bardzo przytulne. Chłopak zaprowadził mnie do salonu i skierował w stronę małego stolika.
- Napijesz się czegoś. - Zapytał.
- Zależy co masz.
- Sok, wodę, colę, mogę zrobić herbatę.
- A coś bardziej procentowego? - Popatrzyłam mu w oczy.
- Na dziś masz już dość. - Założył ręce na piersi i posłał mi twarde spojrzenie.
- Opiekuńczy się znalazł. - Prychnęłam. - Może być woda. Byle gazowana!
- Już się robi. - Uśmiechnął się i zniknął w kuchni.
Oglądałam zaciekawiona wnętrze. Szpilki zrzuciłam z obolałych stóp i powoli obeszłam salon Dawida. Myślałam, że będzie miał w domu inaczej. A tutaj było tak miło i przytulnie. Zupełnie mi to nie pasowało do jego charakteru. No ale co poradzić, życie jest pełne paradoksów, prawda? Na ścianach wisiały zdjęcia, jak mniemam jego rodziny. Na kilku prezentował się nawet osobiście. Wybuchałam śmiechem widząc jakie głupie miny robił szczerząc się do fotografa.
Po chwili na stole pojawiła się spora szklanka z dwiema kostkami lodu. Wzięłam ją do ręki i upiłam spory łyk. Skoro teraz chce mi się tak pić, to co będzie rano? Wolałam nawet o tym nie myśleć.
- Inspekcja skończona? - Zapytał ze śmiechem, kiedy usiadłam na fotelu.
- Chyba tak. - Mruknęłam opierając nogi o brzeg kanapy. - Nie pasuje mi to do Ciebie.
- A to, to znaczy? - Stał oparty o ścianę z założonymi rękoma i obserwował uważnie każdy mój ruch.
- No wszystko. - Zakręciłam rękoma wielkie koło, dając mu tym samym do zrozumienia, że chodzi mi o całe mieszkanie.
- Widzisz. Potrafię zaskakiwać. - Zaśmiał się i usiadł obok.
Włączył jakąś muzykę i przymknął oczy. Oboje zatraciliśmy się we własnych myślach. Zerknęłam na zegar, dochodziła już 3.
- Wiesz, że w razie czego zawsze możesz do mnie przyjść, prawda? - Zapytał poważnie, a mnie zatkało. Dawid interesujący się kimś, kto nie jest nim samym? Nowość.
- Dlaczego to mówisz? Przecież tak naprawdę wcale się nie znamy.
- Nikt mnie tak naprawdę nie zna. - Prychnął. - Zresztą widzę, że coś Cię gryzie. Inaczej byś do mnie nie zadzwoniła, prawda?
Wzruszyłsm ramionami i zaczęłam wpatrywać się w swoje kolana.
- Nie chce o tym gadać...
- Przyjdź jak będziesz chciała, to pomogę. Do niczego nie zmuszam.
Posłałam mu słaby uśmiech. Byłam wdzięczna za słowa otuchy, mimo że dobrze być nie mogło i doskonale o tym wiedziałam.
- Mogę iść się odświeżyć? - Zapytałam po kilku następnych minutach ciszy.
- Jasne. Wiesz gdzie jest łazienka.
Skinęłam głową i chwiejnym krokiem udałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Było utrzymane w czerni, wszystko wyglądało strasznie nowocześnie. Podobało mi się. Zarzuciłam z siebie ubrania i wzięłam szybki prysznic. Poprawiłam włosy i wróciłam do salonu z lekkim uśmiechem na ustach. Wiedziałam czego chciałam, za cel obrałam uwiedzenie Dryji, a znając go trochę byłam pewna, że to nic trudnego.
Słysząc, ze wróciłam odwrócił się w moją stronę. Stał przy oknie i wpatrywał się w świat otulony ciemnością. Podeszłam do niego powoli i patrząc mu głęboko w oczy ściągnęłam z siebie sukienkę. Nie wiem, czy to przez alkohol, czy też nie, ale nie zamierzałam się ograniczać. Dla efektu przygryzłam jeszcze wargę i odrzuciłam włosy w tył. Siatkarz zachłysnął się powietrzem i zmierzył mnie wzrokiem. Stałam przed nim w samej bieliźnie i czekałam na jego ruch.
Nie trwało to długo i już po chwili poczułam jego dłonie na swojej talii. Uśmiechnięłam się zwycięsko, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego wargi. Środkowy nie czekał dłużej, uniósł mnie do góry i skierował się zapewne do sypialni. Objęłam go więc nogami i zgubiłam po drodze stanik. Dryja kopniakiem otworzył drzwi i posadził mnie na łóżku, przed którym klęknął. Oderwał się ode mnie pierwszy i złapał oddech. Wpatrywałam się w niego zadowolona i czekałam na więcej.
Jednak chłopak zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Sięgnął po swoją koszulkę i naciągnął mi ją przez głowę. Następnie przeniósł mnie wyżej na łóżko, ucałował w czoło i przykrył.
- Co Ty robisz? - Zapytałam zdezorientowana.
- Dobranoc. - Uśmiechnął się jeszcze w progu, zgasił światło i zamknął drzwi.
- Ale Dawid... - Próbowałam go jeszcze zatrzymać.
Zdałam sobie po chwili sprawę, że i tak nic nie osiągnę. Rzuciłam się na poduszkę i prychnęłam pod nosem. Nie do końca rozumiałam co się właściwie stało. Ogarnęło mnie jednak zmęczenie i nie miałam siły się na tym zastanawiać. Zasnęłam w jednej chwili.
...
Takie inne :D
Ktoś się spodziewał? :P
Jak się podoba taki inny Dawidek? :D
Rozdział dedykuję Wince, która i tak go nie przeczyta, no ale... Rozwalisz tą sesję maleńka! ;*
CZYTAM+KOMENTUJĘ=MOTYWUJĘ
Nie zapominajcie o Niko i Wronie ;)
Całuję ;*
~DarkFace