niedziela, 29 marca 2015

Prolog

Opamiętanie potrafi odmienić w naszym życiu wszystko. Czy mi udało się coś zmienić? Sama nie wiem. Wpadłam w problemy zbyt głęboko, żeby tak łatwo było się od tego teraz odciąć. Moja głupota i chęć wytknięcia ojcu błędów była na początku ogromnie zmotywowana. ZRANIŁ MNIE. Krzyk w mojej głowie pojawiał się za każdym razem, kiedy go widziałam. Chciałam odwdzięczyć tym samym. 
Co się wydarzyło? To proste. Siatkówka stała się dla niego całym światem. Kiedyś tak nie było. Na pierwszym miejscu zawsze byłam ja. A teraz? Olał mnie, zostawił samej sobie. I to w takim momencie.
Kiedy byłam małą dziewczynką zawsze mu towarzyszyłam. Zabierał mnie na swoje treningi, uczył wszystkiego od podstaw. Oddałam serce siatkówce tak samo jak on.
Miałam 9 lat, kiedy zatrudnił się w Rzeszowie. Moje życie kręciło się od wtedy między szkołą, nauką, która odbywała się ekspresowo i wizytami na hali. Mama nie miała nic przeciwko, uczyłam się świetnie, nigdy nic nie zawalałam. Toteż moje zainteresowanie siatkówką była bardzo mile widziane. Ojciec zawsze spokojnie tłumaczył mi to, czego nie wiedziałam, uczył jak prawidłowo grać. Widział mnie jako przyszłą mistrzynię, jednak to aż tak mnie nie pociągało. Życie było jeszcze wtedy wspaniałe, niczym w bajce. Niestety każda bajka kiedyś się kończy, prawda?

Wszystko zmieniło się 30 maja 2013 roku . W samochód, którym jechałam razem z mamą na halę uderzył jakiś pirat drogowy. Przeżyłam cudem. Chciałam pochwalić się ostatnim zdanym egzaminem maturalnym ,jednak nie było mi to dane. Wylądowałam w szpitalu nieprzytomna z zupełnie zmiażdżoną lewą dłonią. Skończyły się marzenia ojca o mojej karierze jako siatkarki. To chyba jedyny plus, nie chciałam w końcu grać zawodowo.

28 czerwca odbył się pogrzeb mamy, na który jakimś cudem dostałam przepustkę. W ten dzień dowiedziałam się też, że już nigdy rodzicielki nie zobaczę. Zginęła na miejscu, zresztą tak jak tamten kierowca. Leżałam nieprzytomna prawie tydzień, a później ojciec przekonywał mnie, że jest w innej sali i nie mogę się z nią spotkać.
Taka informacja zawaliła moje dotychczasowe życie. Nic już nie było takie samo. To właśnie po wypadku znienawidziłam siatkówkę do końca. Prawdę mówiąc, udawałam, że ją znienawidziłam.
Ojciec oddał się jej całkowicie. Moje wizyty na hali się skończyły, odcięłam się od tego świata.
Musiałam też zakończyć wszystkie relacje z poznanymi tam siatkarzami. Co było powodem?
Fakt, że ojciec wysłał mnie na studia do Krakowa. To bardzo mnie zabolało. Musiałam zostawić wszystkich znajomych, których przez te lata w Rzeszowie poznałam.
Drugi rok rozpoczęłam jednak na uniwersytecie Rzeszowskim na wydziale zarządzania. Nie było to do końca spowodowane chęcią powrotu, czy tęsknotą za ojcem. Musiałam się stamtąd wyrwać, uciec. Chciałam zapomnieć o każdej spędzonej tam chwili, każdym błędzie. A kilka ich niestety było.
Nikomu o powrocie nie chciałam powiedzieć. Ojciec też nie wyrywał się, aby poinformować, że jego córeczka wróciła do miasta. 
Unikanie wszystkich szło mi dobrze. Przez prawie rok nie spotkałam nikogo ze środowiska, które kiedyś tak bardzo kochałam. Kiedy tylko na horyzoncie pojawiała się sylwetka mężczyzny wzrostem przewyższającym 180 cm odwracałam się i uciekałam każdą możliwą drogą. Sama nawet nie wiedziałam dlaczego. Przecież tak bardzo mi tego brakowało. 

Potrząsnęłam głową próbując pozbyć się ponurych myśli. Zrezygnowana odwróciłam się na drugi bok i zwlokłam powoli z łóżka. W domu byłam sama, ojciec pojechał na Final 4 do Berlina, więc kilka dni mogłam spędzić w samotności.
Tego czwartkowego poranka pogoda nawet dopisywała. Przeciągając się zauważyłam  zegar i spanikowałam. Za 15 minut miałam autobus, a dopiero co wstałam!
- Cholera by to. - Mruknęłam pod nosem i pobiegłam do szafy. Wybrałam coś odpowiedniego do szkoły i ubrałam.


Szybki makijaż i po chwili mogłam wyjść z domu. Zamknęłam go i zbiegłam po schodach. Byłam już przy bramce, kiedy nagle z cienia drzew wyskoczyła dobrze mi znana postać. Stanęłam jak wryta.
Nie, to nie może być prawda. NIE, NIE, NIE! Błagam!
- Ivo. - Wyszeptałam ledwo łapiąc oddech. 
Mężczyzna podszedł do mnie powoli i  z  uśmiechem zmrużył oczy. Widziałam w nich ogromną satysfakcję, kiedy dotykał mojego policzka. 

- Myślałaś, że przede mną uciekniesz, "KSIĘŻNICZKO"? - Zaśmiał się głośno, a ja poczułam pod powiekami zbierające się łzy. Chwycił mnie mocno za szyję i warknął. - Nigdy się ode mnie nie uwolnisz. 
Drugą ręką wymierzył mi siarczysty policzek. To mnie otrzeźwiło. 
Odepchnęłam go mocno i jak najszybciej potrafiłam pobiegłam w stronę drzwi. Otworzyłam je drżącymi rękoma i zatrzasnęłam od razu blokując.
Zsunęłam się po ścianie i zalałam łzami. 
- Jeszcze się policzymy Izabello. - Usłyszałam krzyk dochodzący z podwórka. Provenzano wymówił moje imię powoli, akcentując każdą literę, a z mojej piersi wyrwał się głośny szloch. - Sądziłaś, że Cię nie znajdę?


...

Tudu! :D no to mamy prolog :D

Rozdziały będą się pojawiać, kiedy tylko będę miała czas i najdzie mnie wena :) Będę się starała, żeby były jak najdłuższe. 

Czytajcie, oceniajcie, komentujcie :)

Pozdrawiam i całuski ;*

~ DarkFace

3 komentarze:

  1. Genialne słońce <3 czekam wiesz na co ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhu :D Fabiano w bohaterach co oznacza, że odegra niemała role. Co mi sie osobiście bardzo podoba. Juz sie nie moge doczekać pierwszego rozdziału. Weny zycze :*

    OdpowiedzUsuń