Matt Anderson i Wojtek Włodarczyk. Niezłe połączenie, prawda? :)
W każdym bądź razie zapraszam na nowe opowiadanie. Którego z bohaterów wybierze na końcu Dominika? Dowiesz się czytając :D
http://wyborylosu.blogspot.com/
"W życiu najważniejsza jest miłość, siatkówka i miłość do siatkówki."
Strony
▼
sobota, 11 lipca 2015
czwartek, 25 czerwca 2015
Epilog.
- Tak. - Odpowiedziałam pewnie.
- Ogłaszam Was mężem i żoną. - Ksiądz uśmiechnął się do nas przyjaźnie i zwrócił do mojego MĘŻA. - Możesz pocałować Panią młodą.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zahamowałam cisnące się do oczu łzy. Drzyzga uśmiechał się uradowany. Pogłaskał delikatnie mój policzek i nachylił się, by musnąć moje usta.
Odpowiedziałam na delikatną pieszczotę ochoczo. Nie mogliśmy pozwolić sobie jednak na więcej, więc po chwili Fabian się odsunął. Ze śmiechem zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno przytuliłam.
- Teraz jesteś moja. - Wyszeptał tak, abym tylko ja usłyszała.
- To się okaże. - Przygryzłam lekko płatek jego ucha.
- Policzymy się w nocy. - Mruknął odsuwając się ode mnie z uśmiechem.
Wesele trwało w najlepsze, a mnie dopadł moment na wspomnienia. Siedziałam na balkonie domu weselnego i oglądałam gwiazdy. Ślub latem to jednak świetna sprawa.
Najtrwalej w pamięci tkwiły mi te dwa słowa, które wypowiedział rozgrywający po raz pierwszy. Był to jeden z najlepszych momentów w moim życiu.
Rozmyślałam o tym, skąd Fabian wiedział o mojej przeszłości. Biedak był tak zdesperowany, że znalazł mnie i śledził przez kilka dni. Wypytał o mnie ludzi i poskładał całość do kupy. Za to właśnie go kochałam, mimo wszystko przy mnie był.
Najzabawniejsze wspomnienie jakie miałam było jednak inne. Moment, kiedy chłopcy poznali syna i i wybrankę Dawida... Ich miny były bezcenne.
-Myślisz, że on nadal chce? - Zapytała blondynka, a ja ścisnęłam lekko jej ramię.
- Zobaczysz sama. - Uśmiechnęłam się i popchnęłam ją w kierunku przeszklonych drzwi.
Weszła na halę razem z Kacperkiem i niepewnie skierowała się w stronę parkietu. Odczekałam chwilkę, po czym poszłam za nimi. Chłopczyk widząc swojego ojca rzucił się w jego kierunku biegiem krzycząc na całe gardło.
- TAAAAAAATOOOOO. - Dryja odwrócił się zdziwiony i w samą porę złapał synka, który wskoczył mu w ramiona.
- Kochanie, co tutaj robisz? - Zapytał zdziwiony.
- Przyszedłem z mamusią. - Wskazał palcem na kobietę stojącą kilka metrów dalej, po czym nagle zainteresował się Fabianem, który śledził wszystko wzrokiem i śmiał się pod nosem. - Wujek!
- Ale... Ale, że jak? - Pierwszy oprzytomniał Nowakowski.
- Dryja, tłumacz się! - Krzyknął Igła.
- Ty musić nam wszystko powiadać. - Zaśmiał się Lotman, a ja parsknęłam słysząc jego Polski.
Ten zbył ich jednak machnięciem ręki i szybko podbiegł do stojącej z boku kobiety.
- Magda? - Stanął przed nią i nie bardzo wiedział co robić.
- Przepraszam, nie powinnam. - Odezwała się cicho i zamierzała się odwrócić.
- Hej. - Chwycił lekko jej dłoń i odwrócił w swoją stronę. - Cieszę się, że przyszliście. Tylko dlaczego?
Blondynka zerknęła na mnie nerwowo, a ja pokazałam jej trzymane w górze kciuki. Przełknęła ślinę i zwróciła się w kierunku środkowego.
- Chciałabym porozmawiać. - Odetchnęła i spojrzała mu pewnie w oczy. - O nas. - Zaakcentowała ostatnie słowo.
Dawid stał chwilę z miną pod tytułem "uszczypnij mnie, bo chyba śnię" po czym z wielkim uśmiechem wziął Magdę na ręce i okręcił się razem z nią wokół własnej osi. Pocałował ją delikatnie, a ja zwróciłam wzrok na resztę drużyny.
Wszystkim szczęka opadła aż do ziemi, a ja nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać na cały głos, a z moich oczu popłynęły trudne do pohamowania łzy.
Moja samotność została przerwana przez pojawienie się nikogo innego, jak Dawida D. Stanął obok mnie i odetchnął świeżym powietrzem.
- Znowu wspominasz tamtą sytuację? - Zapytał widząc jak ocieram łzy śmiechu.
- Tak. - Parsknęłam pod nosem.
- Miałaś rację. - Uśmiechnął się obracając w palcach obrączkę, którą nabył półtora roku temu. Teraz w drodze miał już drugie dziecko.
- Ty też. - Westchnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu. - Jednak mamy szczęście.
- Jak mało kto. - Objął mnie ramieniem.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, jednak jak to na ślubach bywa, ktoś nam przerwał.
- Tatoo, nóżki mnie bolą. - Obok nas pojawił się zmęczony Kacper.
- Właśnie TATO, dzieckiem byś się zajął. - Kucnęłam obok chłopczyka i posadziłam go na krześle. - Chcesz już jechać do domku? - Kiwnął główka i ziewnął.
Popatrzyłam na Dryję i pokręciłam niezadowolona głową.
- Aaaaa, tutaj jesteście. - Powiedział z uśmiechem Fabian, który pojawił się nie wiadomo skąd. - Iza, chodź jeszcze potańczyć.
- Sekundka. - Dałam małemu buziaka i stanęłam obok męża. - To pa młody.
- Pa ciociu, ślicznie wyglądasz.
- Ty jeszcze lepiej. - Mrugnęłam do niego i wróciłam z Drzyzgą na parkiet.
- Kocham Cię. - Powiedział i okręcił mnie, łapiąc po chwili i złączając nasze usta.
- Ogłaszam Was mężem i żoną. - Ksiądz uśmiechnął się do nas przyjaźnie i zwrócił do mojego MĘŻA. - Możesz pocałować Panią młodą.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zahamowałam cisnące się do oczu łzy. Drzyzga uśmiechał się uradowany. Pogłaskał delikatnie mój policzek i nachylił się, by musnąć moje usta.
Odpowiedziałam na delikatną pieszczotę ochoczo. Nie mogliśmy pozwolić sobie jednak na więcej, więc po chwili Fabian się odsunął. Ze śmiechem zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno przytuliłam.
- Teraz jesteś moja. - Wyszeptał tak, abym tylko ja usłyszała.
- To się okaże. - Przygryzłam lekko płatek jego ucha.
- Policzymy się w nocy. - Mruknął odsuwając się ode mnie z uśmiechem.
Wesele trwało w najlepsze, a mnie dopadł moment na wspomnienia. Siedziałam na balkonie domu weselnego i oglądałam gwiazdy. Ślub latem to jednak świetna sprawa.
Najtrwalej w pamięci tkwiły mi te dwa słowa, które wypowiedział rozgrywający po raz pierwszy. Był to jeden z najlepszych momentów w moim życiu.
Rozmyślałam o tym, skąd Fabian wiedział o mojej przeszłości. Biedak był tak zdesperowany, że znalazł mnie i śledził przez kilka dni. Wypytał o mnie ludzi i poskładał całość do kupy. Za to właśnie go kochałam, mimo wszystko przy mnie był.
Najzabawniejsze wspomnienie jakie miałam było jednak inne. Moment, kiedy chłopcy poznali syna i i wybrankę Dawida... Ich miny były bezcenne.
-Myślisz, że on nadal chce? - Zapytała blondynka, a ja ścisnęłam lekko jej ramię.
- Zobaczysz sama. - Uśmiechnęłam się i popchnęłam ją w kierunku przeszklonych drzwi.
Weszła na halę razem z Kacperkiem i niepewnie skierowała się w stronę parkietu. Odczekałam chwilkę, po czym poszłam za nimi. Chłopczyk widząc swojego ojca rzucił się w jego kierunku biegiem krzycząc na całe gardło.
- TAAAAAAATOOOOO. - Dryja odwrócił się zdziwiony i w samą porę złapał synka, który wskoczył mu w ramiona.
- Kochanie, co tutaj robisz? - Zapytał zdziwiony.
- Przyszedłem z mamusią. - Wskazał palcem na kobietę stojącą kilka metrów dalej, po czym nagle zainteresował się Fabianem, który śledził wszystko wzrokiem i śmiał się pod nosem. - Wujek!
- Ale... Ale, że jak? - Pierwszy oprzytomniał Nowakowski.
- Dryja, tłumacz się! - Krzyknął Igła.
- Ty musić nam wszystko powiadać. - Zaśmiał się Lotman, a ja parsknęłam słysząc jego Polski.
Ten zbył ich jednak machnięciem ręki i szybko podbiegł do stojącej z boku kobiety.
- Magda? - Stanął przed nią i nie bardzo wiedział co robić.
- Przepraszam, nie powinnam. - Odezwała się cicho i zamierzała się odwrócić.
- Hej. - Chwycił lekko jej dłoń i odwrócił w swoją stronę. - Cieszę się, że przyszliście. Tylko dlaczego?
Blondynka zerknęła na mnie nerwowo, a ja pokazałam jej trzymane w górze kciuki. Przełknęła ślinę i zwróciła się w kierunku środkowego.
- Chciałabym porozmawiać. - Odetchnęła i spojrzała mu pewnie w oczy. - O nas. - Zaakcentowała ostatnie słowo.
Dawid stał chwilę z miną pod tytułem "uszczypnij mnie, bo chyba śnię" po czym z wielkim uśmiechem wziął Magdę na ręce i okręcił się razem z nią wokół własnej osi. Pocałował ją delikatnie, a ja zwróciłam wzrok na resztę drużyny.
Wszystkim szczęka opadła aż do ziemi, a ja nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać na cały głos, a z moich oczu popłynęły trudne do pohamowania łzy.
Moja samotność została przerwana przez pojawienie się nikogo innego, jak Dawida D. Stanął obok mnie i odetchnął świeżym powietrzem.
- Znowu wspominasz tamtą sytuację? - Zapytał widząc jak ocieram łzy śmiechu.
- Tak. - Parsknęłam pod nosem.
- Miałaś rację. - Uśmiechnął się obracając w palcach obrączkę, którą nabył półtora roku temu. Teraz w drodze miał już drugie dziecko.
- Ty też. - Westchnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu. - Jednak mamy szczęście.
- Jak mało kto. - Objął mnie ramieniem.
Trwaliśmy chwilę w ciszy, jednak jak to na ślubach bywa, ktoś nam przerwał.
- Tatoo, nóżki mnie bolą. - Obok nas pojawił się zmęczony Kacper.
- Właśnie TATO, dzieckiem byś się zajął. - Kucnęłam obok chłopczyka i posadziłam go na krześle. - Chcesz już jechać do domku? - Kiwnął główka i ziewnął.
Popatrzyłam na Dryję i pokręciłam niezadowolona głową.
- Aaaaa, tutaj jesteście. - Powiedział z uśmiechem Fabian, który pojawił się nie wiadomo skąd. - Iza, chodź jeszcze potańczyć.
- Sekundka. - Dałam małemu buziaka i stanęłam obok męża. - To pa młody.
- Pa ciociu, ślicznie wyglądasz.
- Ty jeszcze lepiej. - Mrugnęłam do niego i wróciłam z Drzyzgą na parkiet.
- Kocham Cię. - Powiedział i okręcił mnie, łapiąc po chwili i złączając nasze usta.
Miałam wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia. Przyjaciół, wspaniałego ojca i kochającego mężczyznę u boku. Całość mogłaby dopełnić jeszcze mama, ale jak to mówią, wszystkiego w życiu mieć nie można. Mimo wszystko czułam jej obecność na każdym kroku. Byłam pewna, że jest ze mnie dumna.
...
No to tego... Chyba koniec :/
tak mi jakoś dziwnie, w sumie blog wyszedł króciutki :/
w każdym razie ostatni już raz zapraszam na moje inne dzieła, z którymi niebawem już ruszam :)
Zbigniew Bartman i Emilia Komanowska ~ http://ukryci.blogspot.com/
Bracia Penchev i Viktoria Morawa ~ http://przeznaczony.blogspot.com/
Mam nadzieję, że mówimy sobie "do zobaczenia", a nie "żegnam"
Dziękuję, że byliście ze mną
ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD, PODSUMUJCIE MOJĄ PRACĘ
Wasza
~DF
Rozdział 11.
Kolejne dni mijały nam w miłej atmosferze. Po zajęciach jeździłam do chłopaków na treningi, wieczory spędzałam przeważnie u Dawida, z którym złapaliśmy niezwykle dobry kontakt. Następnego dnia po naszej małej "imprezie" wywołaliśmy niemałe zdziwienie pojawiając się razem na hali. Wyglądaliśmy tragicznie, ale nie to było oczywiście powodem. Fabian mało nie wyszedł z siebie i nie stanął obok. Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że naprawdę mu zależy. Chciałam spróbować naprawi nasze relacje, ale jakoś nie mogłam zebrać się na odwagę.
Wszyscy zauważyli zmianę jaka zachodziła w zachowaniu Dryji. Nie był już takim chamem, starał się nie udawać. Ba, można śmiało powiedzieć, że bywał miły! Zawodnicy zgodnie (z jednym wyjątkiem) stwierdzili, że mam na niego dobry wpływ. Nawet ojciec to docenił i nie denerwował się, kiedy wieczorami jeździłam do siatkarza. Zapewne podejrzewał, że mamy romans, w każdym razie nie dał po sobie tego poznać.
Piątkowego popołudnia jak zwykle siedziałam na ławce i czekałam na pakującego się Dryję. Raz za razem zerkałam na zawodnika z numerem 11, który jeszcze rozciągał się po wyczerpującym treningu. Miałam nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, niestety myliłam się.
W pewnym momencie siedzący obok mnie środkowy parsknął pod nosem i szturchnął mnie w bok, co poskutkowało moim piskiem i podskokiem do góry.
- Pogięło Cię? - Syknęłam.
- Nie przesadzaj. - Przewrócił oczami. - Idź do niego.
- Do kogo? - Zapytałam nie bardzo rozumiejąc.
- Do misia Gogo. - Mruknął z sarkazmem. - No do Fabiana.
- Po co? - Założyłam ręce na piersi i wlepiłam wzrok w siatkę.
- Przecież Ci na nim zależy. - Pociągnął mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Spróbuj chociaż.
- Wcale mi na nim nie zależy. - Uparłam się uciekając wzrokiem.
- Taaaak, właśnie dlatego lampisz się na niego codziennie. - Zaśmiał się widząc mój wzrok. - Myślisz, że tego nie widać?
- Miałam nadzieję. - Spuściłam głowę.
- Iza. - Chwycił moją dłoń i ścisnął ją lekko. - Pogadaj z nim.
Przechodzący akurat obok Ignaczak zagwizdał pod nosem i zatrzymał się.
- Z czułościami to nie tutaj, gołąbeczki. - Wyszczerzył się.
- Krzysiu, bo powiem wszystko Iwonie. - Wstałam i pogroziłam mu palcem.
- O znalazła się. - Westchnął. - Nic już człowiekowi powiedzieć nie dadzą.
Odszedł mamrocząc coś pod nosem, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiałam tego człowieka. Po chwili westchnęłam i niepewnie popatrzyłam na Dawida, który kiwnął głową motywując mnie do działania.
Z duszą na ramieniu zaczęłam iść w stronę Fabiana. Był ostatnim zawodnikiem na parkiecie. Za sobą usłyszałam trzask drzwi, który oznaczał, że zostaliśmy zupełnie sami. Stanęłam przed nim na lekko drżących nogach i odchrząknęłam. Zaskoczony rozgrywający podniósł na mnie wzrok. Kiedy jednak zobaczył kto przed nim stoi bez mrugnięcia powrócił do wykonywanych ćwiczeń.
- Czego chcesz? - Warknął.
- Porozmawiać. - Wyszeptałam drżącym głosem. Bałam się, że nie da mi takiej możliwości.
- Chyba nie mamy o czym. - Wstał i zmierzył mnie wzrokiem. - Kochaś Cię zostawił?
- Jaki kochaś? - Zapytałam zaskoczona.
- Dawidek.
- To nie jest.. - Pokręciłam głową. - Nie ważne. Między nami nic nie ma. Możemy porozmawiać?
- Dwa razy kazałaś dać sobie spokój. - Podparł się pod boki. - Do tego raz i dosadnie dałaś mi do zrozumienia, że między nami nic nie ma i nie będzie. Spełniam jedynie tylko Twoją prośbę.
Popatrzył mi w oczy i bez słowa wyminął. Stałam na środku boiska, a pod moimi powiekami zebrały się łzy. Wiedziałam, że go straciłam, mimo że tak naprawdę nigdy nie miałam.
Nie wiem ile trwałam w bezruchu. Łzy spływały mi po policzkach rozmazując tusz. Poczułam jak ktoś przytula mnie lekko i kciukiem ociera łzy. Wtuliłam się w wysoką sylwetkę i zaszlochałam głośno.
- Spieprzyłam. - Załkałam. - Tak bardzo to wszystko spieprzyłam.
- Ciii. - Dawid głaskał mnie po głowie i uspokajał, - Wszystko będzie dobrze.
Następnego dnia wstałam około 9. Wyglądałam okropnie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, czerwony nos. Połowę nocy przepłakałam. Wiedziałam, że cała skorupa, którą się otaczałam pękła kiedy Fabian wyszedł z Podpromia. Pociągnęłam nosem i dowlokłam się do łazienki. Fakt, że muszę spotkać się z Ivem dołował mnie jeszcze bardziej. Włoch pojawi się zapewne wieczorem, kiedy ojciec wyjedzie na trening.
Wzięłam więc długą kąpiel, starannie wyszorowałam ciało, zmyłam makijaż. Ubrałam się w byle jaki dres i włosy związałam w kucyk. Nie chciałam się malować, przypudrowałam jedynie zaczerwienienia i korektorem zakryłam sińce pod oczami.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Czując pojawiający się ból głowy zażyłam lekarstwo i zasiadłam w salonie. Ojciec siedział w swoim gabinecie i zawzięcie z kimś dyskutował. Nie miałam ochoty zawracać sobie tym głowy i włączyłam telewizor.
Szybko pochłonęłam przygotowane kanapki oglądając jakiś serial. Odnosiłam akurat talerzyk do kuchni, kiedy momencie drzwi od gabinetu otworzyły się gwałtownie i ktoś wymaszerował z niego pewnym krokiem.
- Przemyśl to jeszcze. - Odezwał się ojciec.
- Zadecydowałem. - O nie... Tylko nie on... - Nie zamierzam z nim grać. Zmieniam klub. - Zaraz, zaraz... Że co?!
- Nie podejmuj tej decyzji spontanicznie.
- Wiem Panie Andrzeju, wiem. - Przeszedł przez salon. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - Westchnął ojciec.
Drzyzga przeszedł przez salon, a ja nie mogłam się ruszyć. Zamierzał opuścić Resovię ze względu na Dryję? Przecież to niedorzeczne.
Mijając kuchnię spoglądnął w moją stronę i przystanął. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, po czym rozgrywający opuścił nasz dom. Wiedział, że słyszałam.
Kiedy ojciec wyszedł niechętnie poszłam na górę i zaczęłam się przygotowywać. Nie łudziłam się już, że Provenzano da mi kolejną szansę. Dlatego też zrobiłam mocny makijaż, włosy spięłam w koka i ubrałam sukienkę, którą miałam od dłuższego czasu ochotę spalić. Przypominała mi to, do czego Włoch zmuszał mnie w Krakowie.
Wszyscy zauważyli zmianę jaka zachodziła w zachowaniu Dryji. Nie był już takim chamem, starał się nie udawać. Ba, można śmiało powiedzieć, że bywał miły! Zawodnicy zgodnie (z jednym wyjątkiem) stwierdzili, że mam na niego dobry wpływ. Nawet ojciec to docenił i nie denerwował się, kiedy wieczorami jeździłam do siatkarza. Zapewne podejrzewał, że mamy romans, w każdym razie nie dał po sobie tego poznać.
Piątkowego popołudnia jak zwykle siedziałam na ławce i czekałam na pakującego się Dryję. Raz za razem zerkałam na zawodnika z numerem 11, który jeszcze rozciągał się po wyczerpującym treningu. Miałam nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, niestety myliłam się.
W pewnym momencie siedzący obok mnie środkowy parsknął pod nosem i szturchnął mnie w bok, co poskutkowało moim piskiem i podskokiem do góry.
- Pogięło Cię? - Syknęłam.
- Nie przesadzaj. - Przewrócił oczami. - Idź do niego.
- Do kogo? - Zapytałam nie bardzo rozumiejąc.
- Do misia Gogo. - Mruknął z sarkazmem. - No do Fabiana.
- Po co? - Założyłam ręce na piersi i wlepiłam wzrok w siatkę.
- Przecież Ci na nim zależy. - Pociągnął mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. - Spróbuj chociaż.
- Wcale mi na nim nie zależy. - Uparłam się uciekając wzrokiem.
- Taaaak, właśnie dlatego lampisz się na niego codziennie. - Zaśmiał się widząc mój wzrok. - Myślisz, że tego nie widać?
- Miałam nadzieję. - Spuściłam głowę.
- Iza. - Chwycił moją dłoń i ścisnął ją lekko. - Pogadaj z nim.
Przechodzący akurat obok Ignaczak zagwizdał pod nosem i zatrzymał się.
- Z czułościami to nie tutaj, gołąbeczki. - Wyszczerzył się.
- Krzysiu, bo powiem wszystko Iwonie. - Wstałam i pogroziłam mu palcem.
- O znalazła się. - Westchnął. - Nic już człowiekowi powiedzieć nie dadzą.
Odszedł mamrocząc coś pod nosem, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiałam tego człowieka. Po chwili westchnęłam i niepewnie popatrzyłam na Dawida, który kiwnął głową motywując mnie do działania.
Z duszą na ramieniu zaczęłam iść w stronę Fabiana. Był ostatnim zawodnikiem na parkiecie. Za sobą usłyszałam trzask drzwi, który oznaczał, że zostaliśmy zupełnie sami. Stanęłam przed nim na lekko drżących nogach i odchrząknęłam. Zaskoczony rozgrywający podniósł na mnie wzrok. Kiedy jednak zobaczył kto przed nim stoi bez mrugnięcia powrócił do wykonywanych ćwiczeń.
- Czego chcesz? - Warknął.
- Porozmawiać. - Wyszeptałam drżącym głosem. Bałam się, że nie da mi takiej możliwości.
- Chyba nie mamy o czym. - Wstał i zmierzył mnie wzrokiem. - Kochaś Cię zostawił?
- Jaki kochaś? - Zapytałam zaskoczona.
- Dawidek.
- To nie jest.. - Pokręciłam głową. - Nie ważne. Między nami nic nie ma. Możemy porozmawiać?
- Dwa razy kazałaś dać sobie spokój. - Podparł się pod boki. - Do tego raz i dosadnie dałaś mi do zrozumienia, że między nami nic nie ma i nie będzie. Spełniam jedynie tylko Twoją prośbę.
Popatrzył mi w oczy i bez słowa wyminął. Stałam na środku boiska, a pod moimi powiekami zebrały się łzy. Wiedziałam, że go straciłam, mimo że tak naprawdę nigdy nie miałam.
Nie wiem ile trwałam w bezruchu. Łzy spływały mi po policzkach rozmazując tusz. Poczułam jak ktoś przytula mnie lekko i kciukiem ociera łzy. Wtuliłam się w wysoką sylwetkę i zaszlochałam głośno.
- Spieprzyłam. - Załkałam. - Tak bardzo to wszystko spieprzyłam.
- Ciii. - Dawid głaskał mnie po głowie i uspokajał, - Wszystko będzie dobrze.
Następnego dnia wstałam około 9. Wyglądałam okropnie. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż, czerwony nos. Połowę nocy przepłakałam. Wiedziałam, że cała skorupa, którą się otaczałam pękła kiedy Fabian wyszedł z Podpromia. Pociągnęłam nosem i dowlokłam się do łazienki. Fakt, że muszę spotkać się z Ivem dołował mnie jeszcze bardziej. Włoch pojawi się zapewne wieczorem, kiedy ojciec wyjedzie na trening.
Wzięłam więc długą kąpiel, starannie wyszorowałam ciało, zmyłam makijaż. Ubrałam się w byle jaki dres i włosy związałam w kucyk. Nie chciałam się malować, przypudrowałam jedynie zaczerwienienia i korektorem zakryłam sińce pod oczami.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie lekkie śniadanie. Czując pojawiający się ból głowy zażyłam lekarstwo i zasiadłam w salonie. Ojciec siedział w swoim gabinecie i zawzięcie z kimś dyskutował. Nie miałam ochoty zawracać sobie tym głowy i włączyłam telewizor.
Szybko pochłonęłam przygotowane kanapki oglądając jakiś serial. Odnosiłam akurat talerzyk do kuchni, kiedy momencie drzwi od gabinetu otworzyły się gwałtownie i ktoś wymaszerował z niego pewnym krokiem.
- Przemyśl to jeszcze. - Odezwał się ojciec.
- Zadecydowałem. - O nie... Tylko nie on... - Nie zamierzam z nim grać. Zmieniam klub. - Zaraz, zaraz... Że co?!
- Nie podejmuj tej decyzji spontanicznie.
- Wiem Panie Andrzeju, wiem. - Przeszedł przez salon. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - Westchnął ojciec.
Drzyzga przeszedł przez salon, a ja nie mogłam się ruszyć. Zamierzał opuścić Resovię ze względu na Dryję? Przecież to niedorzeczne.
Mijając kuchnię spoglądnął w moją stronę i przystanął. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, po czym rozgrywający opuścił nasz dom. Wiedział, że słyszałam.
Kiedy ojciec wyszedł niechętnie poszłam na górę i zaczęłam się przygotowywać. Nie łudziłam się już, że Provenzano da mi kolejną szansę. Dlatego też zrobiłam mocny makijaż, włosy spięłam w koka i ubrałam sukienkę, którą miałam od dłuższego czasu ochotę spalić. Przypominała mi to, do czego Włoch zmuszał mnie w Krakowie.
Słysząc dzwonek do drzwi ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Przybrałam obojętny wyraz twarzy i poszłam otworzyć.
Oczami Fabiana.
Zrezygnowany wróciłam do domu i zaległem na kanapie. Powiedziałem trenerowi o moich planach w tajemnicy, nie chciałem aby ktokolwiek wiedział. Pechowo jednak ostatnią część usłyszała Iza. Mogłem się spodziewać, że będzie w domu.
Byłem zły na siebie, że nie dałem jej szansy wszystko wytłumaczyć. Zależało mi na niej od dawna. Zawsze chciałem zobaczyć w jej oczach to co sam czułem. Nigdy nie miałem jednak takiej okazji. Zresztą czemu się dziwić? Byłem z Moniką, nie dawałem Izce nadziei i teraz mam za swoje.
"Jesteś pacanem, Drzyzga."
Cały dzień przeleżałem rozmyślając co by było gdyby. Dopiero dzwonek do drzwi sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na zegarek i nieco się zdziwiłem, leżałem tak kilka godzin. Zwlokłem się jednak z łóżka i poszedłem otworzyć. To, kogo zobaczyłem na twarzy lekko mnie zaszokowało.
- Dryja? Czego chcesz?
- Zależy Ci na niej? - Zapytał szybko.
- Co?
- Pytam, czy Ci zależy na Izie. - Założył ręce na piersi i patrzył na mnie pewnie.
- A co Cię to obchodzi? - Chciałem zatrzasnąć drzwi, jednak uniemożliwił mi to zatrzymując je butem.
- Jeżeli ją kochasz, to pojedziesz do niej teraz i dasz to facetowi który tam będzie. - Wcisnął mi w dłonie sporej grubości kopertę.
- Co to? - Zapytałem nie wiedząc co się właściwie dzieje.
- Jej przeszłość. - Powiedział tylko, odwrócił się i zbiegł po schodach.
Niepewnie otworzyłem trzymany w ręce przedmiot i zachwiałem się. W środku były pieniądze, dużo pieniędzy.
Czy wiedziałem co to oznacza? Oczywiście, że tak. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, dlaczego Iza się odcięła. Wiedziałem co robiła, a mimo to coś mnie do niej przyciągało. W końcu miłość nie wybiera, prawda?
Niewiele myśląc ubrałem buty, chwyciłem kluczyki i wybiegłem. Jak szalony przejechałem przez miasto i zaparkowałem z piskiem pod domem Kowala. W głowie miałem tylko jedną myśl, nie mogłem jej stracić.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i pobiegłem w kierunku budynku. Wbiegałem po schodach, kiedy na ganku pojawiła się jakaś wysoka postać, za nią dostrzegłem Izę. Zatrzymałem się sapiąc i zmierzyłem mężczyznę wzrokiem.
- O popatrz, Twój kochanek przyszedł się chyba pożegnać. - Zaśmiał się perfidnie, a ja zacisnąłem dłonie w pięści.
- Chodźmy już. - Powiedziała dziewczyna nawet na mnie nie patrząc.
- Jak sobie życzysz, Księżniczko. - Zrobił krok w jej kierunku, jednak odciągnąłem go do tyłu. - Chłopczyku, puść mnie.
- Ona nigdzie z Tobą nie idzie. - Warknąłem. - Zabieraj to i spierdalaj z jej życia. - Wcisnąłem mu kopertę i stanąłem między nim, a Izą.
Mężczyzna popatrzył na mnie krzywo, po czym przeliczył pieniądze. Schował je z krzywym uśmiechem i mrugnął w kierunku Izy, która niezbyt rozumiała zaistniałą sytuację.
- Dobrze. - Zszedł po schodach. - Miło było poznać.
- Nie chcę Cię tutaj więcej widzieć, rozumiemy się? - Powiedziałem twardo.
- Dostałem co moje, do niczego więcej jej nie potrzebuję. - Zniknął z naszego pola widzenia, a ja odetchnąłem.
Niepewnie odwróciłem się w kierunku Izy i popatrzyłem jej w oczy. Nie umiałem rozgryźć o czym myślała.
- Nie rozumiem... - Odezwała się pierwsza.
- Wiem o wszystkim. - Odpowiedziałem cicho. W jej oczach pojawiło się najpierw przerażenie, a później złość.
- Zabiję go.
- Nie od Dawida. - Uspokoiłem ją od razu.
- Więc dlaczego? - Zapytała drżącym głosem. - Co tutaj jeszcze robisz?
- Iza, ja... - Podszedłem do niej powoli i uniosłem jej podbródek. Jej oczy były zaszklone, nie chciałem żeby płakała.
- Ty co? - Zapytała.
- Kocham Cię. - Wpiłem się w jej usta.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedz. Poddała mi się łatwo i mocno przycisnęła swoje ciało do mojego. Oderwaliśmy się od siebie po dłuższej chwili. Mocno ją do siebie przytuliłem.
- Ja Ciebie też. - Wyszeptała z uśmiechem.
...
No więc wszystko się rozwiązało!
Przepraszam za błędy :/
Niestety zawiodę część, nie będzie żadnej sceny Dejwid&Iza :D
Hm, jutro pojawię się z epilogiem... Czas już się pożegnać z tą historią.
Trzymajcie się i do jutra <3
CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ
~DF
poniedziałek, 22 czerwca 2015
Rozdział 10.
Przeczytajcie proszę notkę pod rozdziałem!!!
Rozdział dla Pauliny, tak jak obiecałam <3
Rozdział dla Pauliny, tak jak obiecałam <3
...
- Widzę bez kurtuazji. - Zaśmiałam się.
- Chcesz pogadać, tak? - Pokiwałam głową. - A na trzeźwo powiesz wszystko, co Cię męczy? - Tym razem pokręciłam głową na boki. - Dlatego wódka.
Westchnęłam i czekałam aż chłopak pomiesza przeźroczystą ciecz z sokiem jabłkowym i poda mi szklaneczkę. Pociągnęłam łyk i od razu przełknęłam. Alkoholu nalał od serca.
- Ale Ty też musisz się jakąś opowiastką odwdzięczyć. - Uświadomiłam go.
- Przypuszczam. - Zaśmiał się i zmienił nagle temat. - Fabian ze mną rozmawiał.
- W jakim celu? - Spojrzałam mu w oczy.
- Pytał, czy coś nas łączy. - Odpowiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.
- Że co? A co go to w ogóle obchodzi?
- Nie wiem... - Odwrócił wzrok. - Chyba, że...
- Chyba, że co? - Przysunęłam fotel bliżej kanapy, na której siedział siatkarz. - Mów!
- No może go to interesuje, bo Ty go interesujesz? - Nachylił się w moją stronę. - Nie myślałaś o tym?
- Miał już swoją szansę... - Odpowiedziałam cicho.
- Hm?
- Zanim wyjechałam... - Mruknęłam niechętnie. - Monika podejrzewała, że my.. No wiesz. - Popiłam drinka. - Sądziła, że przeze mnie Fabian może ją zostawić i zabroniła nam się widywać.
- A zrobiłby to? - Zapytał zaskoczony tym, co właśnie usłyszał.
- Nie wiem... - Spuściłam wzrok. - Nigdy otwarcie nic nie powiedział, a nie chciałam niszczyć tego co miał z nią. Dlatego nie protestowałam aż tak, kiedy ojciec wysłał mnie na studia. Potem zerwałam z nim kontakt i tyle.
- Nie tylko z nim, z tego co wiem.
- Racja. - Przytaknęłam. - Z wszystkimi.
- Dlaczego? - Ciągnął.
- Jeszcze nie jestem tak pijana. - Dla efektu opróżniłam szklaneczkę do końca.
- Dawaj, lepiej żebyś pamiętała. - Sięgnął po naczynie chcąc je uzupełnić.
- Ćpałam. - Rzuciłam szybko, a Dawid upuścił szklankę, która z brzdękiem upadła na panele.
- Że kurwa co robiłaś?! - Wyglądał na przerażonego.
- No to co słyszysz...
- Nie mam więcej pytań. - Odparł zrezygnowany. - A o mnie mówią jako tym zdrowo popieprzonym. Nie rozumiem.
- Zaczęło się od imprezy. Fajne uczucie, o nic się nie martwisz. Jak zaczęłam, tak poszło.
- Temu nie chciałaś mieć z nimi kontaktu?
- Po części... - Westchnęłam. - Nalej.
Środkowy szybko napełnił naczynie i podał mi. Połowę opróżniłam na raz.
- Skąd brałaś?
- Najpierw dostawałam za darmo, od takiego jednego. Później płaciłam, ale za dużo potrzebowałam.
- Masz długi. - Bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak. - Przyznałam cicho.
- A inny powód tego, że się odcięłaś? - Zapytał nabywając sobie kolejną porcję alkoholu.
- Dawid... - Przeczesałam dłonią włosy i oparłam kark o fotel.
- No postanowiłaś na szczerość maleńka. - Uśmiechnął się. - Dawaj.
- Jakoś musiałam płacić, a było mi wszystko jedno jak byłam na haju.
- Tylko mi nie mów, że...
- Postawili mnie na ulicy? - Dokończyłam za niego odwracając wzrok. - Tak, zrobili to.
W pokoju zapanowała cisza. Nie miałam odwagi popatrzeć Dawidowi prosto w oczy. Był pierwszą osobą, która dowiedziała się całej prawdy i bałam się, że nie będzie chciał mnie znać. Po kilku minutach cisza zaczęła mi ciążyć i niechętnie podniosłam głowę. Siedział wpatrzony w jakiś punkt nad moim ramieniem i bezmyślnie jeździł palcem po swoich ustach.
- Ktoś wie? - Odezwał się w końcu.
- Tata. - Mruknęłam z sarkazmem.
- Serio? - Popatrzył na mnie.
- Zwariowałeś? - Parsknęłam. - Nikt nie wie.
- Więc czemu ja?
- Bo raz, nawet jak komuś powiesz to nikt nie uwierzy. - Na jego twarzy wykwitł lekki uśmiech. - A po drugie komuś się w końcu wygadać musiałam.
- Dużo masz tych długów? - Zapytał delikatnie.
- 11 tysięcy. - Szczęka lekko mu opadła.
- A jak nie oddasz?
- To wracam do... Wiesz czego.
- Do kiedy masz czas? - Poprawił się na kanapie i napełnił kolejny raz nasze szklanki.
- Możemy zmienić temat?
- Do kiedy? - Zapytał ponownie, a ja wiedziałam że bez tej odpowiedzi nie da mi spokoju.
- Mam niecały tydzień. - Odpowiedziałam w końcu. - Teraz Ty. Dlaczego taki jesteś, a w sumie czemu udajesz, że taki jesteś?
- Skąd wiesz, że udaję? - Uniósł jedną brew do góry i szeroko się uśmiechnął. Procenty zaczynały działać.
- Wiem, jak byłeś, a jak zachowujesz się teraz względem mnie. Udawać można dupka, a uprzejmym się po prostu jest.
- Punkt dla Ciebie. - Uniósł szklankę w górę i pociągnął łyk dedykując go mojej osobie. - Po prostu tak jest lepiej.
Zamyślił się, a ja próbowałam nie dać po sobie znać jak bardzo chcę usłyszeć dalszą część. Dla każdego życie prywatne Dryji było zagadką. Odkryć co tak naprawdę kryje się pod maską obojętności, to jak wygrać milion.
Wytrzymałam może 10 minut i zaczęłam nerwowo przemierzać salon siatkarza. Nie chciałam naciskać, ale po prostu nie dałam rady tego już wysiedzieć.
- Uspokój się. - Przewrócił oczami i gestem dłoni poprosił, bym usiadła obok. Wykonałam to szybko i czekałam na opowieść.
- No dawaj. - Widziałam jak zbiera się w sobie.
- Chodzi o to, żeby nikt się mi w życie nie wpieprzał. - Wyrzucił z siebie w końcu.
- Tylko o to? - Zachichotałam.
- W sumie tak.
- Ale traktowałeś dziewczyny... No jak przedmioty. To do siebie nie pasuje - Odezwałam się po chwili cicho.
- Płaciłem im. - Przyznał niechętnie.
- Co? - Próbowałam powstrzymać śmiech.
- No płaciłem im, żeby udawały takie, a nie inne, okej? - Popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Dryja, jesteś dziwny.
- Kurwa, bo mam dziecko, zadowolona? - Wbił mnie tym wyznaniem w sofę. - I wolę, żeby chłopcy mieli mnie gdzieś, niż żeby każdy żałował Dawidka, który nie umiał się opanować i zrobił lasce dziecko! Przynajmniej mam spokój, nikt nic nie wie i mogę się nim zajmować w spokoju.
- Nim? - Wydusiłam z siebie.
- Tak, ma na imię Kacper. - Wyciągnął z portfela zdjęcie i pokazał mi je. chłopczyk był owiele większy niż przypuszczałam. Miał jego włosy i oczy.
- Kiedy... - Zaczęłam, jednak Dawid od razu mi przerwał.
- Mały ma 6 lat i uprzedzając Twoje następne pytanie, sam miałem 17. Wiesz byłem młody, napalony. A ona jest piękną kobietą. Do tego straszą... No i jakoś tak wyszło.
- Starszą? - Czy ten człowiek zadziwi mnie czymś jeszcze?
- W tym roku kończy 30. - Westchnął i podał mi kolejną fotografię.
- Nie wygląda. - Uśmiechnęłam się. - Piękna.
- Tak. - Także się uśmiechnął.
- Kochasz ją. - Stwierdziłam spoglądając w jego oczy.
- To nie ma znaczenia. - Odwrócił wzrok.
- A niby dlaczego? - Założyłam ręce na piesi. - Może ona czuje to samo?
- Iza, daj spokój. To się nigdy nie uda. - Widziałam, że jest mu ciężko o tym rozmawiać.
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz, co nie? - Uderzyłam go lekko w ramię.
- I Ty się odzywasz? - Popatrzył na mnie unosząc brew.
- Nie rozumiem?
- Fabian. - Mruknął tylko.
- Zabawne. - Zaśmiałam się pod nosem. - Kazałam mu, żeby mnie zostawił w spokoju.
- I zrobił to?
- Nie. - Westchnęłam i oparłam głowę o jego ramię.
- I Ty masz jeszcze jakieś obiekcje co do jego uczyć względem Ciebie? Jesteś nienormalna.
- Po pierwsze zauważ proszę, że mam inne zmartwienia na głowie, niż to czy szanowny Pan Drzyzga coś do mnie ma, czy też nie. A poza tym, Ty chciałbyś być z kimś, kto się puszczał, tylko po to, żeby mieć dragi?
- Każdy popełnia błędy. - Objął mnie ramieniem i przycisnął mocniej do siebie chcąc dodać nieco otuchy.
- Życie jest do dupy. - Wymamrotałam.
- Ale trzeba je przeżyć, nie? - Ucałował mnie w skroń i odgarnął moje włosy do tyłu. - Nie zawsze można mieć to, czego się chce. Ale spróbuj.
- O ile będę miała szansę. - Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. - Ty też musisz.
- A dlaczego masz nie mieć? - Zignorował ostatnią część.
- Bo w tydzień muszę wytrzasnąć 11 tysięcy złotych. Może dlatego.
- No tak...
Nasza rozmowa toczyła się prawie do 2 w nocy. Przenieśliśmy się do sypialni środkowego i leżąc na łóżku opróżniliśmy do końca drugą butelkę wódki. Rozprawialiśmy o tym co się wydarzyło, śmialiśmy się, a nawet razem płakali. Czasem wystarczy chwila by kogoś poznać. Może się okazać, że Twoje wyobrażenie o nim jest całkowicie błędne. Tak było w tym wypadku. Zarówno w moim, jak i jego.
- Iz, ale wiesz, że teraz chcesz czy nie, zostałaś powiernicą mojej tajemnicy i nie mogę Cię puścić od tak sobie. - Wybełkotał ledwo żywy Dawid.
- Tak, tak. Przyjaciele na zaaaawsze. - Zaśmiałam się głośno.
- Skoro tak stawiasz sprawę. - Westchnął ciężko.
- Śpij już. - Pocałowałam delikatnie jego policzek i zamknęłam oczy.
- Dobranoc. - Przyciągnął mnie mocniej do siebie i ucałował w czoło.
...
Nie żeby coś, ale mój plan na Dryję był zuuupełnie inny!
Miał być dupkiem, który przeleci Izę i rozwali sielankę z Drzyzgą
Nie wyszło :/
Osobiście uważam, że tak jak jest teraz, jest lepiej
No ale oceńcie sami :D
Ktoś przypuszczał, że za Izą ciągnie się taka, a nie inna przeszłość?
A Dawidek, ktoś się spodziewał małego Dryji? :D
Bo ja nie :D
Zostawcie po sobie jakiś ślad ;)
~DF
Zaproszenie.
Korzystając z okazji chciałabym zaprosić serdecznie na dwa nowe blogi mojego autorstwa.
Zbigniew Bartman i Emilia Komanowska ~ http://ukryci.blogspot.com/
Bracia Penchev i Viktoria Morawa ~ http://przeznaczony.blogspot.com/
Nikolay Penchev i Zuzanna Drzyzga ~ http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/
Andrzej Wrona i Joanna Włodarczyk ~ http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
Nowy rozdział tutaj najpóźniej jutro ;)
Powoli będziemy już kończyli...
Trzymajcie się <3
Zbigniew Bartman i Emilia Komanowska ~ http://ukryci.blogspot.com/
Bracia Penchev i Viktoria Morawa ~ http://przeznaczony.blogspot.com/
oraz dwa już starsze
Nikolay Penchev i Zuzanna Drzyzga ~ http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/
Andrzej Wrona i Joanna Włodarczyk ~ http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
Nowy rozdział tutaj najpóźniej jutro ;)
Powoli będziemy już kończyli...
Trzymajcie się <3
~DF
niedziela, 21 czerwca 2015
Rozdział 9.
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Uchyliłam lekko powieki i odwróciłam się na drugą stronę chcąc ponownie odpłynąć w krainę snów. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że coś nie pasuje. Przekręciłam się na plecy i otworzyłam niechętnie oczy. Znajdowałam się w jakimś nieznanym mi pomieszczeniu. Skupiłam się i próbowałam zmusić mózg do szybszej pracy. Chciałam sobie przypomnieć co stało się wczoraj.
Po chwili moje działania poskutkowały. Przypomniałam sobie wszystko. Spotkanie z Ivem, imprezę, kłótnie z Drzyzgą, a na koniec to co chciałam zrobić z Dryją. Nadal nie rozumiałam dlaczego nie skorzystał z okazji.
Usiadłam gwałtownie i było to błędem. Lekko zakręciło mi się w głowie, a mój żołądek zbuntował się po nagłym ruchu. Opanowałam jednak mdłości i spuściła nogi na podłogę. Wstałam niepewnie i przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie tylko czarne stringi i sięgającą do połowy ud koszulkę z numerem 18. Potrząsnęłam głową i wyszłam z pokoju.
Z kuchni dochodziły mnie dźwięki stukających naczyń, oraz gwizdy siatkarza. Na palcach pobiegłam do salonu, pozbierałam swoje rzeczy i skierowałam się do łazienki. Szybko zmieniłam ubrania na własne, poprawiałam włosy i wsunęłam na nogi szpilki, które zebrałam ze środka pokoju.
Wyszłam powoli, mając nadzieję, ze uda mi się opuścić mieszkanie niezauważenie. Niestety potknęłam się o próg i po chwili zobaczyłam biegnącego w moją stronę gospodarza. Ze śmiechem podał mi dłoń chcąc pomóc wstać. Odtrąciłam ją jednak sama, zebrałam resztki godności z podłogi i stanęłam z nim w twarzą w twarz.
- Waśnie po Ciebie szedłem. - Zaśmiał się i podał mi małą kapsułkę, wraz z butelką wody. - Czyżby kacyk?
- Zamknij się, Dryja. - Burknęłam i popiłam tabletkę. Miałam nadzieję, że pomoże chociaż w części złagodzić rozsadzający moją głowę ból. - Dzięki.
- Przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się teatralnie i pociągnął mnie za sobą do kuchni.
Wiedziałam, że nie wygram, więc podreptałam za nim potulnie. Usiadłam przy stole i spojrzałam za okno. Pogoda dopisała, świeciło słońce, a przez uchylone okno do mieszkania wpadało świeże powietrze. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nawet, kiedy przed moim nosem pojawił się talerz z tostami.
- Nie jestem głodna. - Odsunęłam od siebie lekko talerzy, intensywny zapach najwyraźniej nie przypadł do gustu mojemu żołądkowi, który przypomniał o sobie lekko się ściskając. - Przepraszam.
- Musisz coś zjeść. - Powiedział siadając na przeciwko środkowy.
- Dawid. - Rzuciłam ostrzegawczo.
- No co? - Zapytał i podniósł ręce w obronnym geście.
- Daj mi spokój. - Przeczesałam ręką włosy i zapadłam się głębiej na krześle.
- Niech będzie. - Mruknął dając za wygraną. - W takim razie poczekaj i odwiozę Cię do domu.
- Trafię sama. - Chciałam się podnieść, jednak jego wzrok skutecznie przyszpilił mnie do siedzenia.
- Bez dyskusji. - Rzucił twardo i wygryzł się w pierwszego tosta.
Westchnęłam głęboko i ponownie skupiłam wzrok na widoku malującym się za oknem. Musiałam przyznać, że Dawid dobrze trafił. Wielki park przed oknem prezentował się świeżo i naturalnie. Dużo zieleni, piękny zapach, kolorowe kwiaty. Coś co bardzo lubiłam.
- O czym tak myślisz? - Zapytał w pewnym momencie.
- Nie rozumiem Cię. - Odpowiedziałam i zwróciłam na niego wzrok.
- W sensie? - Zaśmiał się i kontynuował jedzenie.
- Miałeś wczoraj taką okazję, a kazałeś mi iść spać. Coś mi tu nie pasi.
- Widzisz, każdego potrafię zadziwić. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Jasne. - Prychnęłam.
- Po prostu nie chciałem Cię wykorzystać, okej?
- Na ostatniej imprezie jakoś Ci to nie przeszkadzało. - Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Też byłem pijany. - Przełknął ostatni kęs i wstał od stołu.
- A co to za różnica? - Przewróciłam oczyma.
Środkowy podszedł do mnie powoli i nachylił się. Dłonie oparł na oparciu krzesła i uniemożliwił mi jakikolwiek ruch. Popatrzyłam na niego twardo unosząc jedną brew i czekałam na to co zrobi. Dryja przez dłuższy czas wpatrywał się w moje oczy jakby czegoś szukając.
- Nie znasz mnie. - Rzekł po chwili i odsunął się. - A teraz zbieraj się, odwiozę Cię i jadę na trening.
Byłam lekko zdziwiona tym, co powiedział. Wzruszyłam jednak ramionami i poszłam do salonu zebrać torebkę. Nie odzywając się już słowem poszłam za siatkarzem do samochodu i pozwoliłam się odwieźć.
- Dziękuję. - Mruknęłam, kiedy Dawid parkował pod moim domem.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się lekko.
Skinęłam głową i czym prędzej wysiadłam i potruchtałam prosto do drzwi. Wpadłam do domu i zatrzasnęłam je za sobą z hukiem. Ojca na szczęście nie było. Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Zwłaszcza, że na pewno wiedział u kogo spędziłam noc.
Udałam się do siebie do pokoju i zebrałam świeże ubrania. Poszłam pod prysznic i długo stałam pod gorącą wodą rozmyślając o minionej nocy. Musiałam dowiedzieć się o Dryji czegoś więcej.
Teraz jednak jedyne o czym marzyłam to ponowny sen. Wyszłam więc i ubrałam się.
Po chwili moje działania poskutkowały. Przypomniałam sobie wszystko. Spotkanie z Ivem, imprezę, kłótnie z Drzyzgą, a na koniec to co chciałam zrobić z Dryją. Nadal nie rozumiałam dlaczego nie skorzystał z okazji.
Usiadłam gwałtownie i było to błędem. Lekko zakręciło mi się w głowie, a mój żołądek zbuntował się po nagłym ruchu. Opanowałam jednak mdłości i spuściła nogi na podłogę. Wstałam niepewnie i przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie tylko czarne stringi i sięgającą do połowy ud koszulkę z numerem 18. Potrząsnęłam głową i wyszłam z pokoju.
Z kuchni dochodziły mnie dźwięki stukających naczyń, oraz gwizdy siatkarza. Na palcach pobiegłam do salonu, pozbierałam swoje rzeczy i skierowałam się do łazienki. Szybko zmieniłam ubrania na własne, poprawiałam włosy i wsunęłam na nogi szpilki, które zebrałam ze środka pokoju.
Wyszłam powoli, mając nadzieję, ze uda mi się opuścić mieszkanie niezauważenie. Niestety potknęłam się o próg i po chwili zobaczyłam biegnącego w moją stronę gospodarza. Ze śmiechem podał mi dłoń chcąc pomóc wstać. Odtrąciłam ją jednak sama, zebrałam resztki godności z podłogi i stanęłam z nim w twarzą w twarz.
- Waśnie po Ciebie szedłem. - Zaśmiał się i podał mi małą kapsułkę, wraz z butelką wody. - Czyżby kacyk?
- Zamknij się, Dryja. - Burknęłam i popiłam tabletkę. Miałam nadzieję, że pomoże chociaż w części złagodzić rozsadzający moją głowę ból. - Dzięki.
- Przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się teatralnie i pociągnął mnie za sobą do kuchni.
Wiedziałam, że nie wygram, więc podreptałam za nim potulnie. Usiadłam przy stole i spojrzałam za okno. Pogoda dopisała, świeciło słońce, a przez uchylone okno do mieszkania wpadało świeże powietrze. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nawet, kiedy przed moim nosem pojawił się talerz z tostami.
- Nie jestem głodna. - Odsunęłam od siebie lekko talerzy, intensywny zapach najwyraźniej nie przypadł do gustu mojemu żołądkowi, który przypomniał o sobie lekko się ściskając. - Przepraszam.
- Musisz coś zjeść. - Powiedział siadając na przeciwko środkowy.
- Dawid. - Rzuciłam ostrzegawczo.
- No co? - Zapytał i podniósł ręce w obronnym geście.
- Daj mi spokój. - Przeczesałam ręką włosy i zapadłam się głębiej na krześle.
- Niech będzie. - Mruknął dając za wygraną. - W takim razie poczekaj i odwiozę Cię do domu.
- Trafię sama. - Chciałam się podnieść, jednak jego wzrok skutecznie przyszpilił mnie do siedzenia.
- Bez dyskusji. - Rzucił twardo i wygryzł się w pierwszego tosta.
Westchnęłam głęboko i ponownie skupiłam wzrok na widoku malującym się za oknem. Musiałam przyznać, że Dawid dobrze trafił. Wielki park przed oknem prezentował się świeżo i naturalnie. Dużo zieleni, piękny zapach, kolorowe kwiaty. Coś co bardzo lubiłam.
- O czym tak myślisz? - Zapytał w pewnym momencie.
- Nie rozumiem Cię. - Odpowiedziałam i zwróciłam na niego wzrok.
- W sensie? - Zaśmiał się i kontynuował jedzenie.
- Miałeś wczoraj taką okazję, a kazałeś mi iść spać. Coś mi tu nie pasi.
- Widzisz, każdego potrafię zadziwić. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Jasne. - Prychnęłam.
- Po prostu nie chciałem Cię wykorzystać, okej?
- Na ostatniej imprezie jakoś Ci to nie przeszkadzało. - Popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Też byłem pijany. - Przełknął ostatni kęs i wstał od stołu.
- A co to za różnica? - Przewróciłam oczyma.
Środkowy podszedł do mnie powoli i nachylił się. Dłonie oparł na oparciu krzesła i uniemożliwił mi jakikolwiek ruch. Popatrzyłam na niego twardo unosząc jedną brew i czekałam na to co zrobi. Dryja przez dłuższy czas wpatrywał się w moje oczy jakby czegoś szukając.
- Nie znasz mnie. - Rzekł po chwili i odsunął się. - A teraz zbieraj się, odwiozę Cię i jadę na trening.
Byłam lekko zdziwiona tym, co powiedział. Wzruszyłam jednak ramionami i poszłam do salonu zebrać torebkę. Nie odzywając się już słowem poszłam za siatkarzem do samochodu i pozwoliłam się odwieźć.
- Dziękuję. - Mruknęłam, kiedy Dawid parkował pod moim domem.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się lekko.
Skinęłam głową i czym prędzej wysiadłam i potruchtałam prosto do drzwi. Wpadłam do domu i zatrzasnęłam je za sobą z hukiem. Ojca na szczęście nie było. Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Zwłaszcza, że na pewno wiedział u kogo spędziłam noc.
Udałam się do siebie do pokoju i zebrałam świeże ubrania. Poszłam pod prysznic i długo stałam pod gorącą wodą rozmyślając o minionej nocy. Musiałam dowiedzieć się o Dryji czegoś więcej.
Teraz jednak jedyne o czym marzyłam to ponowny sen. Wyszłam więc i ubrałam się.
Resztę dnia spędziłam przed telewizorem. Oglądałam jakieś filmy.
Kilka minut po 17 wrócił ojciec. Zignorowałam jednak jego pytania. Poszłam do siebie, zapakowałam jakieś ciuchy, do kieszeni wrzuciłam kluczyki i wyszłam.
Otwierając drzwi od samochodu poczułam szarpnięcie. Ktoś zakrył mi dłonią usta i pociągnął za róg budynku. Byłam już gotowa na najgorsze, mimo to próbowałam się wyszarpnąć z mocnego uścisku.
- Cicho. - Powiedział tuż przy moim uchu Fabian.
Znieruchomiałam na chwilę i uścisk się zwolnił. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Jesteś nienormalny! - Krzyknęłam dygocząc.
- Strasznie strachliwa jesteś. - Zażartował kładąc dłonie po obu stronach mojej twarzy.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać. - Odpowiedział.
- Nie mamy o czym. - Schyliłam się i przeszłam pod jego ramieniem.
- Iza... - Złapał mnie za dłoń. - Przepraszam za wczoraj. - Powiedział ze skruchą.
- Daj mi spokój. - Rzuciłam i wyszarpnęłam dłoń.
- Dlaczego taka jesteś? - Zapytał cicho.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam twarz nie mogąc wytrzymać jego wzroku.
Podeszłam powoli do samochodu i otworzyłam go. Na tylne siedzenie wrzuciłam leżącą przy mojej nodze torbę i wsiadłam. Uchyliłam okno i zapaliłam go.
- Jedziesz do niego? - Zapytał schylając się Drzyzga.
- Nie Twoja sprawa. - Mruknęłam i ruszyłam.
Na miejscu byłam po kilku minutach. Niepewna tego co robię wysiadłam i poszłam w kierunku odpowiedniego bloku. Przełknęłam ślinę i zapukałam. Otworzył mi lekko zdziwiony Dawid.
- Iza?
- Chcę pogadać. - Odpowiedziałam cicho. - Mogę?
- Wchodź.
Otworzył drzwi szerzej, a ja przekroczyłam próg jego mieszkania.
...
Wiem, rozdział średni
ale nie miałam co napisać :/
następne będą lepsze!
Zapraszam na coś nowego :)
http://ukryci.blogspot.com/
CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Rozdział 8.
Po kilku minutach usłyszałam podjeżdżającego pod dom środkowego. Dryja był trochę zdziwiony moim niecodziennym telefonem. W sumie sama się sobie dziwiłam. To prawda, Ivo działa mi na nerwy jak nikt inny, ale cholera żeby od razu ładować się w kolejne głupstwo?
Tak, spotkanie z Dawidem nie można było nazwać inaczej. Była to czysta głupota, popełniałam ją z determinacją i co najgorsze, z pełną świadomością. Zamiast spróbować wszystko jakoś ogarnąć, poszukać pomocy, to wolałam zalać się w sztok i wymazać całe zdarzenie z pamięci. Jedynym minusem w tym wszystkim było to, że problem tak naprawdę nie zniknie, a wyrzuty sumienia, które będę miała po tej nocy zapewne rozsadzą moją głowę w jednej chwili.
Mogłam się do wszystkiego przyznać ojcu, albo chociaż do części. Mogłam spłacić ten cholerny dług i liczyć na to, że w końcu będę miała święty spokój. Zapewne byłoby to naiwne, bo znając mojego cholernego pecha Provenzano nigdy się ode mnie nie odczepi, ale mogłabym chociaż powiedzieć, że próbowałam, prawda?
- O nic nie pytaj. - Rzuciłam w stronę siatkarza i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Nie mam zamiaru. - Zaśmiał się cicho. - Nie chcesz to nie mów.
- Przynajmniej na Ciebie można liczyć. - Odetchnęłam i przymknęłam oczy.
Moją głowę momentalnie zalały obrazy ze spotkania z Włochem. Szczególnie jeden fragment powtarzał się w kółko.
"-W takim razie witamy z powrotem. - Zaśmiał się i podszedł do drzwi. - I nie próbuj znowu uciekać, inaczej wszyscy poznają prawdziwą twarz Izabelli Kowal."
Nie mogłam wyrzucić z siebie tego cholernego uczucia bezsilności. Ten facet robił co chciał i co najgorsze nikt nie mógł go powstrzymać. Moje oczy napełniły się łzami i z trudem przełknęłam rosnącą w gardle gule. Musiałam być silna.
Zacisnęłam zęby i popatrzyłam w malującą się za oknem ciemność. Spróbowałam jakoś zagłuszyć pojawiające się wspomnienia. W związku z tym zaczęłam rozważać kolejną istotną rzecz. Dlaczego Dawid, a nie Fabian?
Powodów było w sumie kilka. Po pierwsze, Dawid chciał się po prostu dobrze bawić, nie zależało mu na niczym innym. Po drugie nie pytał o powód, a to było ważne. Ostatnią rzeczą był fakt, iż Drzyzga po prostu mnie znał. Jak nikt inny i bałam się, że bez problemu mógłby wszystko ze mnie wyciągnąć. Całą tą cholerną prawdę, do której nie byłam w stanie przyznać się nawet sama przed sobą, a co dopiero gdybym miała podzielić się nią z kimś, na kim kiedyś tak mi zależało.
Oparłam czoło o chłodną szybę i przyglądałam się tępo mijanym budynkom. Zdążyliśmy już wjechać do centrum i od klubu dzieliło nas tylko kilka przecznic. Był to ostatni moment, aby się wycofać. Ale Izabella Kowal nie tchórzy. Nigdy więcej. Nabrałam do płuc większą ilość powietrza i wypuściłam je ze świstem.
Dryja zaparkował na strzeżonym parkingu, jednak nie poruszył się. Wzrok miał utkwiony pośrodku kierownicy. Popatrzyłam na niego zaskoczona nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Postanowiłam zaczekać jednak na jego reakcję.
- Dawid? - Zapytałam po kilku minutach. Zbytnio dłużył mi się czas. - Będziemy tutaj tak siedzieć, czy wchodzimy?
- Tak, idziemy. - Otrząsnął się i wysiadł.
Wyruszyła ramionami i poszłam w jego ślady. Jak widać nie tylko ja borykam się z jakimiś problemami.
Środkowy chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Nie protestowałam, tak było lepiej. Jeszcze dosadniej dam Fabianowi do zrozumienia, że nie ma czego u mnie szukać. Nie żebym oczekiwała czegoś od Dawida, znałam go trochę i wiedziałam jakie ma podejście. Ale sama także nie chciałam się w nic mieszać, prawda? Układ idealny. Przynajmniej na ten wieczór.
Mimo wszystko byłam lekko zdenerwowana. Na imprezie na pewno jest już ojciec, a powiedziałam mu przecież, że nigdzie się nie wybieram. Wiedziałam co sądzi o swoim zawodniku pod kątem prywatnym. Postanowiłam się tym jednak nie przejmować. Tyle już razy olewałam jego zdanie i to będzie tylko kolejny przypadek. Nic prostszego, przynajmniej w teorii.
Uniosłam wyżej głowę i weszłam pewnie do klubu. Od progu powitały mnie głośne dźwięki muzyki. Siatkarz pokazał wejściówkę do sektora VIPowskiego i bramkarz zaprowadził nas w odpowiednie miejsce. Czułam jak wraz z donośnym brzmieniem wydobywającym się z głośników ulatuje ze mnie całe napięcie.
Ściągnęłam z nosa okulary i wyrzuciłam je do torebki. Z lekkim zawahaniem podążyłam za Dawidem. Przeszłam pod zawieszoną kotarą i znalazłam się w ekskluzywnym pomieszczeniu. czarne ściany, czerwone kanapy, przydymione światło i wielki parkiet. Jak dla mnie miejsce idealne. Uśmiechnęłam się do środkowego, który odpowiedział mi tym samym.
- Idziemy się napić? - Zapytałam próbując przekrzyczeć muzykę.
- Nie mogę. - Odparł. - Jestem samochodem.
- No daj spokój. - Zaśmiałam się. - Chociaż jednego. - Zamrugałam zalotnie rzęsami.
- Ale TYLKO jednego. - Zaakcentował środkowy wyraz i pociągnął mnie w stronę baru.
Szczęśliwie dla mnie, nikt nie zarejestrował naszego przybycia. Większość zawodników siedziała w lożach wraz ze swoimi wybrankami, czy też towarzyszkami na dzisiejszy wieczór. Ojciec jak zawsze czas spędzał z resztą sztabu nieco na uboczu, w końcu lepiej aby trener nie widział, jak jego zawodnicy świętują popijając. Każdy miał jednak świadomość, że nie może przesadzić. ojciec bardzo tego nie lubił, poza tym kolejnego dnia po imprezie tym, którzy nie wyglądali zbyt dobrze fundował trening killera. Zakwasy na dwa dni murowane, a tego chłopcy woleli unikać.
Przemknęliśmy cicho w odpowiednim kierunku i usiedliśmy na wysokich krzesłach. Szybko zamówiłam dwa kieliszki i wypiliśmy z Dawidem za dobrą zabawę. Następnie chłopak zamówił sobie sok, a ja jakiegoś bliżej nie znanego drinka. Grunt to to, że mi smakował. A co w nim było, to już nie ważne.
Środkowy starał wyszukać jakiejś wolnej loży, jednak nie za dobrze mu to wyszło. W końcu zadecydowaliśmy się przyłączyć się do najbliższych Dawidowi kolegów. Tym samym wylądowałam w sektorze z Penchevem, Ivoviciem i jego partnerką, oraz Paulem Lotmanem, który siedział zadowolony i obejmował ramieniem żonę. Takie towarzystwo mogłam znieść, muszę przyznać, że było nawet miło. Śmiałam się słysząc, jak Lotman próbuje powiedzieć coś po polsku, a ledwo powstrzymujący śmiech Dawid co chwilę go poprawia. W naszym towarzystwie jedynie Niko opanował coś więcej niż podstawy i o dziwo dało się z chłopakiem normalnie pogadać. Wypiłam kilka drinków i poczułam jak w głowie zaczyna mi szumieć.
Był to odpowiedni moment do rozpoczęcia prawdziwej zabawy. Ścisnęłam delikatnie dłoń środkowego dając mu tym samym znak, że chcę potańczyć. Zrozumiał od razu i po chwili wirowaliśmy wśród reszty towarzystwa na parkiecie. Muzyka grała głośno, a ja wygłupiałam się z siatkarzem jak nigdy. Zawsze sądziłam, że jest inny, a tu proszę taka niespodzianka. No chyba, że wyczuł w jakim tak naprawdę jestem stanie i starał się zachować jak człowiek i nie dawać mi więcej powodów do niepokoju. Tak, czy siak, jego towarzystwo mi odpowiadało. Nie zwracałam uwagi na to, kto jest obok, więc lekko się zdziwiłam, kiedy ktoś pociągnął mnie za łokieć i odwrócił w swoją stronę. Bałam się kogo zobaczę. Odetchnęłam jednak widząc Piotrka i Olę. Chłopak uśmiechał się do mnie promiennie, czego nie można było powiedzieć o jego narzeczonej. Była wyraźnie niezadowolona widokiem mojego towarzysza. Zawsze mówiła, że pasujemy do siebie z Fabianem, dodatkowo świetnie wiedziałam, że Dryji po prostu nie trawiła. Nie wiem czym zawinił, ale było jak było.Zignorowałam ją jednak i pomachałam do Piotrka, który odpowiedział od razu tym samym.
Po kilku godzinach miałam dość i potrzebowałam przerwy. Ledwo stałam na nogach, stopy chciały mi odpaść, a do tego wytrzeźwiałam. Musiałam szybko przywrócić się do stanu poprzedniego. Pociągnęłam Dawida w stronę naszej loży i opadłam bez siły na kanapę. Chłopak zaśmiał się i zaserwował mi kolejnego drinka, którego wypiłam duszkiem. Zły pomysł, dawać dziewczynie drinka, kiedy jest spragniona. Ale co tam, raz się żyje. Poprosiłam o kolejnego i tym razem tylko zmoczyłam nim usta. Nie chciałam stracić przytomności, niezbyt dobrze by to wyglądało. Resztki godności lepiej było zachować. Siatkarz postawił obok mnie sok i nachylił się nade mną.
- Zaraz wracam! - Krzyknął.
- Gdzie idziesz?! - Także starałam się przekrzyczeć muzykę, ale niezbyt mi to wychodziło.
- Do łazienki. - Odparł i zniknął w tłumie.
Oparłam się wygodniej i wyciągnęłam nogi przed siebie. W klubie panowała teraz ciemność. Praktycznie wszystkie światła były zgaszone. Przy stoliku paliła się tylko jedna świeczka, która nieznacznie rozjaśniała mrok. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok. Myśląc, że to środkowy oparłam o niego głowę. Jednak, gdy zaciągnęłam się powietrzem, zrozumiałam swoją pomyłkę, gdyż nie poczułam charakterystycznej woni jego perfum. Koło mnie siedział najlepszy siatkarz, jakiego znałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie i położyłam głowę z powrotem na jego ramieniu.
- No i jak się bawisz? - Zapytał popijając piwo.
- Świetnie, Krzysiu. Świetnie. - Zaśmiałam się.
- No i tak ma młoda być. - Szturchnął mnie w bok. - Tańczysz jeszcze z takimi staruszkami jak ja, czy już nie bardzo?
- No wiesz.... Wolę uważać, jeszcze ktoś mnie oskarży o okaleczenie najlepszego libero w Polsce!
- Z tym libero to Ci się udało. - Parsknął pod nosem.
- Ja wiem, Ty komplementów potrzebujesz. - Pogłaskałam go po ramieniu.
- Ty się moja panno nie zapominaj, ja Cię wychowywałem!
- Nie wyszło jak widać.
- No wiesz! - Oburzył się. - To na pewno wina Andrzeja.
- Tak, tak. - Podniosłam się widząc jak do stolika podchodzi dobrze znana mi kobieta. - Cześć Iwonka!
- Cześć kochanie. - Przywitała mnie serdecznie. - Ignaczak , wychodzimy. - Zakomunikowała mężowi, który posłał jej niedowierzające spojrzenie. - Nie patrz tak na mnie! Masz dość! - Odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia.
- Widzisz młoda, z Wami już tak jest. - Westchnął ciężko, dopił alkohol i ucałował mnie w policzek. - Do zobaczenia.
- Pa, pa. - Pomachałam mu ze śmiechem.
To było najlepsze małżeństwo, jakie znałam. Iwona przyjaźniła się kiedyś z moją mamą, a Krzysiek był dla mnie drugim ojcem. Zawsze uwielbiałam do nich jeździć, spędzać z nimi czas. Jeździłam na mecze reprezentacyjne, kibicowałam Igle. Nie ma co, to był mój numer 1. Autorytet, z którego chyba czas brać przykład.
Moje rozmyślania przerwało pojawienie się osoby, z którą w najmniejszym stopniu nie miałam ochoty rozmawiać.
- Z nim to już możesz sobie na imprezy przychodzić, tak? - Odezwał się pierwszy, a ja wyczułam w jego głosie, że jest już nieźle nawalony. Brawo Drzyzga!
- A co Cię to w ogóle obchodzi?
- No obchodzi! - Usiadł obok i chwycił mnie za ramię. - W czym on jest ode mnie kurwa lepszy?! No w czym?!
- Fabian, idź lepiej ochłoń. - Wyrwałam rękę z jego uścisku i odepchnęłam go od siebie.
- Nie mów mi co mam robić! - Wydarł się i chwycił mocno moją twarz. Widziałam w jego oczach pożądanie, które zawsze tak bardzo pragnęłam tam zobaczyć. Szkoda tylko, że dopiero teraz.
- Zostaw mnie. - Poprosiłam lekko wystraszona. Nie wiedziałam do czego będzie zdolny w takim stanie.
- Już mi to mówiłaś! - Prychnął i nachylił się nade mną jeszcze bardziej. - Ostatnio Ci się podobało.
- A teraz tego nie chcę! - Próbowałam się bezskutecznie uwolnić, to tylko go podkręcało. - Fabian, proszę.
- O co?! - Drwił ze mnie. - O co prosisz?!
- Daj mi spokój. - Wyszeptałam i zamknęłam oczy. Nie mogłam dłużej wytrzymać jego spojrzenia.
O dziwo, nagle jego uścisk nagle zniknął, a ja zachwiałam się lekko. Nie byłam na to przygotowana. Otworzyłam oczy i zarejestrowałam, jak ktoś odpycha rozgrywającego i podaje mi pomocną dłoń. Tym razem byłam pewna, ze to Dryja. Ciągnął mnie w stronę wyjścia. Napotkałam po drodze wrogie spojrzenie ojca, jednak odwróciłam wzrok udając, że go nie zauważyłam.
Nie protestowałam, kiedy środkowy wyprowadził mnie z klubu i wsadził do samochodu. Obszedł pojazd szybkim krokiem i zasiadł za kierownicą.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele emocji mam nagromadzonych w ciele. Z bezsilności po moim policzku potoczyła się jedna łza. Dawid otarł ją niepewnie i odgarnął moje włosy na ramię. Widziałam, że nie za bardzo wie, co zrobić dalej.
- Zawiozę Cię do domu. - Rzucił cicho i odpalił.
- Nie. - Odparłam od razu i wbiłam się głęboko w siedzenie.
- Nie? - Odwrócił się zaskoczony.
- Nie.
- Dobrze. Jedziemy do mnie. - Skinęłam głową i wlepiłam wzrok w jezdnię.
Po kilku minutach byliśmy już w mieszkaniu siatkarza. Było malutkie, ale bardzo przytulne. Chłopak zaprowadził mnie do salonu i skierował w stronę małego stolika.
- Napijesz się czegoś. - Zapytał.
- Zależy co masz.
- Sok, wodę, colę, mogę zrobić herbatę.
- A coś bardziej procentowego? - Popatrzyłam mu w oczy.
- Na dziś masz już dość. - Założył ręce na piersi i posłał mi twarde spojrzenie.
- Opiekuńczy się znalazł. - Prychnęłam. - Może być woda. Byle gazowana!
- Już się robi. - Uśmiechnął się i zniknął w kuchni.
Oglądałam zaciekawiona wnętrze. Szpilki zrzuciłam z obolałych stóp i powoli obeszłam salon Dawida. Myślałam, że będzie miał w domu inaczej. A tutaj było tak miło i przytulnie. Zupełnie mi to nie pasowało do jego charakteru. No ale co poradzić, życie jest pełne paradoksów, prawda? Na ścianach wisiały zdjęcia, jak mniemam jego rodziny. Na kilku prezentował się nawet osobiście. Wybuchałam śmiechem widząc jakie głupie miny robił szczerząc się do fotografa.
Po chwili na stole pojawiła się spora szklanka z dwiema kostkami lodu. Wzięłam ją do ręki i upiłam spory łyk. Skoro teraz chce mi się tak pić, to co będzie rano? Wolałam nawet o tym nie myśleć.
- Inspekcja skończona? - Zapytał ze śmiechem, kiedy usiadłam na fotelu.
- Chyba tak. - Mruknęłam opierając nogi o brzeg kanapy. - Nie pasuje mi to do Ciebie.
- A to, to znaczy? - Stał oparty o ścianę z założonymi rękoma i obserwował uważnie każdy mój ruch.
- No wszystko. - Zakręciłam rękoma wielkie koło, dając mu tym samym do zrozumienia, że chodzi mi o całe mieszkanie.
- Widzisz. Potrafię zaskakiwać. - Zaśmiał się i usiadł obok.
Włączył jakąś muzykę i przymknął oczy. Oboje zatraciliśmy się we własnych myślach. Zerknęłam na zegar, dochodziła już 3.
- Wiesz, że w razie czego zawsze możesz do mnie przyjść, prawda? - Zapytał poważnie, a mnie zatkało. Dawid interesujący się kimś, kto nie jest nim samym? Nowość.
- Dlaczego to mówisz? Przecież tak naprawdę wcale się nie znamy.
- Nikt mnie tak naprawdę nie zna. - Prychnął. - Zresztą widzę, że coś Cię gryzie. Inaczej byś do mnie nie zadzwoniła, prawda?
Wzruszyłsm ramionami i zaczęłam wpatrywać się w swoje kolana.
- Nie chce o tym gadać...
- Przyjdź jak będziesz chciała, to pomogę. Do niczego nie zmuszam.
Posłałam mu słaby uśmiech. Byłam wdzięczna za słowa otuchy, mimo że dobrze być nie mogło i doskonale o tym wiedziałam.
- Mogę iść się odświeżyć? - Zapytałam po kilku następnych minutach ciszy.
- Jasne. Wiesz gdzie jest łazienka.
Skinęłam głową i chwiejnym krokiem udałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Było utrzymane w czerni, wszystko wyglądało strasznie nowocześnie. Podobało mi się. Zarzuciłam z siebie ubrania i wzięłam szybki prysznic. Poprawiłam włosy i wróciłam do salonu z lekkim uśmiechem na ustach. Wiedziałam czego chciałam, za cel obrałam uwiedzenie Dryji, a znając go trochę byłam pewna, że to nic trudnego.
Słysząc, ze wróciłam odwrócił się w moją stronę. Stał przy oknie i wpatrywał się w świat otulony ciemnością. Podeszłam do niego powoli i patrząc mu głęboko w oczy ściągnęłam z siebie sukienkę. Nie wiem, czy to przez alkohol, czy też nie, ale nie zamierzałam się ograniczać. Dla efektu przygryzłam jeszcze wargę i odrzuciłam włosy w tył. Siatkarz zachłysnął się powietrzem i zmierzył mnie wzrokiem. Stałam przed nim w samej bieliźnie i czekałam na jego ruch.
Nie trwało to długo i już po chwili poczułam jego dłonie na swojej talii. Uśmiechnięłam się zwycięsko, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego wargi. Środkowy nie czekał dłużej, uniósł mnie do góry i skierował się zapewne do sypialni. Objęłam go więc nogami i zgubiłam po drodze stanik. Dryja kopniakiem otworzył drzwi i posadził mnie na łóżku, przed którym klęknął. Oderwał się ode mnie pierwszy i złapał oddech. Wpatrywałam się w niego zadowolona i czekałam na więcej.
Jednak chłopak zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Sięgnął po swoją koszulkę i naciągnął mi ją przez głowę. Następnie przeniósł mnie wyżej na łóżko, ucałował w czoło i przykrył.
- Co Ty robisz? - Zapytałam zdezorientowana.
- Dobranoc. - Uśmiechnął się jeszcze w progu, zgasił światło i zamknął drzwi.
- Ale Dawid... - Próbowałam go jeszcze zatrzymać.
Zdałam sobie po chwili sprawę, że i tak nic nie osiągnę. Rzuciłam się na poduszkę i prychnęłam pod nosem. Nie do końca rozumiałam co się właściwie stało. Ogarnęło mnie jednak zmęczenie i nie miałam siły się na tym zastanawiać. Zasnęłam w jednej chwili.
Tak, spotkanie z Dawidem nie można było nazwać inaczej. Była to czysta głupota, popełniałam ją z determinacją i co najgorsze, z pełną świadomością. Zamiast spróbować wszystko jakoś ogarnąć, poszukać pomocy, to wolałam zalać się w sztok i wymazać całe zdarzenie z pamięci. Jedynym minusem w tym wszystkim było to, że problem tak naprawdę nie zniknie, a wyrzuty sumienia, które będę miała po tej nocy zapewne rozsadzą moją głowę w jednej chwili.
Mogłam się do wszystkiego przyznać ojcu, albo chociaż do części. Mogłam spłacić ten cholerny dług i liczyć na to, że w końcu będę miała święty spokój. Zapewne byłoby to naiwne, bo znając mojego cholernego pecha Provenzano nigdy się ode mnie nie odczepi, ale mogłabym chociaż powiedzieć, że próbowałam, prawda?
- O nic nie pytaj. - Rzuciłam w stronę siatkarza i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
- Nie mam zamiaru. - Zaśmiał się cicho. - Nie chcesz to nie mów.
- Przynajmniej na Ciebie można liczyć. - Odetchnęłam i przymknęłam oczy.
Moją głowę momentalnie zalały obrazy ze spotkania z Włochem. Szczególnie jeden fragment powtarzał się w kółko.
"-W takim razie witamy z powrotem. - Zaśmiał się i podszedł do drzwi. - I nie próbuj znowu uciekać, inaczej wszyscy poznają prawdziwą twarz Izabelli Kowal."
Nie mogłam wyrzucić z siebie tego cholernego uczucia bezsilności. Ten facet robił co chciał i co najgorsze nikt nie mógł go powstrzymać. Moje oczy napełniły się łzami i z trudem przełknęłam rosnącą w gardle gule. Musiałam być silna.
Zacisnęłam zęby i popatrzyłam w malującą się za oknem ciemność. Spróbowałam jakoś zagłuszyć pojawiające się wspomnienia. W związku z tym zaczęłam rozważać kolejną istotną rzecz. Dlaczego Dawid, a nie Fabian?
Powodów było w sumie kilka. Po pierwsze, Dawid chciał się po prostu dobrze bawić, nie zależało mu na niczym innym. Po drugie nie pytał o powód, a to było ważne. Ostatnią rzeczą był fakt, iż Drzyzga po prostu mnie znał. Jak nikt inny i bałam się, że bez problemu mógłby wszystko ze mnie wyciągnąć. Całą tą cholerną prawdę, do której nie byłam w stanie przyznać się nawet sama przed sobą, a co dopiero gdybym miała podzielić się nią z kimś, na kim kiedyś tak mi zależało.
Oparłam czoło o chłodną szybę i przyglądałam się tępo mijanym budynkom. Zdążyliśmy już wjechać do centrum i od klubu dzieliło nas tylko kilka przecznic. Był to ostatni moment, aby się wycofać. Ale Izabella Kowal nie tchórzy. Nigdy więcej. Nabrałam do płuc większą ilość powietrza i wypuściłam je ze świstem.
Dryja zaparkował na strzeżonym parkingu, jednak nie poruszył się. Wzrok miał utkwiony pośrodku kierownicy. Popatrzyłam na niego zaskoczona nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Postanowiłam zaczekać jednak na jego reakcję.
- Dawid? - Zapytałam po kilku minutach. Zbytnio dłużył mi się czas. - Będziemy tutaj tak siedzieć, czy wchodzimy?
- Tak, idziemy. - Otrząsnął się i wysiadł.
Wyruszyła ramionami i poszłam w jego ślady. Jak widać nie tylko ja borykam się z jakimiś problemami.
Środkowy chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Nie protestowałam, tak było lepiej. Jeszcze dosadniej dam Fabianowi do zrozumienia, że nie ma czego u mnie szukać. Nie żebym oczekiwała czegoś od Dawida, znałam go trochę i wiedziałam jakie ma podejście. Ale sama także nie chciałam się w nic mieszać, prawda? Układ idealny. Przynajmniej na ten wieczór.
Mimo wszystko byłam lekko zdenerwowana. Na imprezie na pewno jest już ojciec, a powiedziałam mu przecież, że nigdzie się nie wybieram. Wiedziałam co sądzi o swoim zawodniku pod kątem prywatnym. Postanowiłam się tym jednak nie przejmować. Tyle już razy olewałam jego zdanie i to będzie tylko kolejny przypadek. Nic prostszego, przynajmniej w teorii.
Uniosłam wyżej głowę i weszłam pewnie do klubu. Od progu powitały mnie głośne dźwięki muzyki. Siatkarz pokazał wejściówkę do sektora VIPowskiego i bramkarz zaprowadził nas w odpowiednie miejsce. Czułam jak wraz z donośnym brzmieniem wydobywającym się z głośników ulatuje ze mnie całe napięcie.
Ściągnęłam z nosa okulary i wyrzuciłam je do torebki. Z lekkim zawahaniem podążyłam za Dawidem. Przeszłam pod zawieszoną kotarą i znalazłam się w ekskluzywnym pomieszczeniu. czarne ściany, czerwone kanapy, przydymione światło i wielki parkiet. Jak dla mnie miejsce idealne. Uśmiechnęłam się do środkowego, który odpowiedział mi tym samym.
- Idziemy się napić? - Zapytałam próbując przekrzyczeć muzykę.
- Nie mogę. - Odparł. - Jestem samochodem.
- No daj spokój. - Zaśmiałam się. - Chociaż jednego. - Zamrugałam zalotnie rzęsami.
- Ale TYLKO jednego. - Zaakcentował środkowy wyraz i pociągnął mnie w stronę baru.
Szczęśliwie dla mnie, nikt nie zarejestrował naszego przybycia. Większość zawodników siedziała w lożach wraz ze swoimi wybrankami, czy też towarzyszkami na dzisiejszy wieczór. Ojciec jak zawsze czas spędzał z resztą sztabu nieco na uboczu, w końcu lepiej aby trener nie widział, jak jego zawodnicy świętują popijając. Każdy miał jednak świadomość, że nie może przesadzić. ojciec bardzo tego nie lubił, poza tym kolejnego dnia po imprezie tym, którzy nie wyglądali zbyt dobrze fundował trening killera. Zakwasy na dwa dni murowane, a tego chłopcy woleli unikać.
Przemknęliśmy cicho w odpowiednim kierunku i usiedliśmy na wysokich krzesłach. Szybko zamówiłam dwa kieliszki i wypiliśmy z Dawidem za dobrą zabawę. Następnie chłopak zamówił sobie sok, a ja jakiegoś bliżej nie znanego drinka. Grunt to to, że mi smakował. A co w nim było, to już nie ważne.
Środkowy starał wyszukać jakiejś wolnej loży, jednak nie za dobrze mu to wyszło. W końcu zadecydowaliśmy się przyłączyć się do najbliższych Dawidowi kolegów. Tym samym wylądowałam w sektorze z Penchevem, Ivoviciem i jego partnerką, oraz Paulem Lotmanem, który siedział zadowolony i obejmował ramieniem żonę. Takie towarzystwo mogłam znieść, muszę przyznać, że było nawet miło. Śmiałam się słysząc, jak Lotman próbuje powiedzieć coś po polsku, a ledwo powstrzymujący śmiech Dawid co chwilę go poprawia. W naszym towarzystwie jedynie Niko opanował coś więcej niż podstawy i o dziwo dało się z chłopakiem normalnie pogadać. Wypiłam kilka drinków i poczułam jak w głowie zaczyna mi szumieć.
Był to odpowiedni moment do rozpoczęcia prawdziwej zabawy. Ścisnęłam delikatnie dłoń środkowego dając mu tym samym znak, że chcę potańczyć. Zrozumiał od razu i po chwili wirowaliśmy wśród reszty towarzystwa na parkiecie. Muzyka grała głośno, a ja wygłupiałam się z siatkarzem jak nigdy. Zawsze sądziłam, że jest inny, a tu proszę taka niespodzianka. No chyba, że wyczuł w jakim tak naprawdę jestem stanie i starał się zachować jak człowiek i nie dawać mi więcej powodów do niepokoju. Tak, czy siak, jego towarzystwo mi odpowiadało. Nie zwracałam uwagi na to, kto jest obok, więc lekko się zdziwiłam, kiedy ktoś pociągnął mnie za łokieć i odwrócił w swoją stronę. Bałam się kogo zobaczę. Odetchnęłam jednak widząc Piotrka i Olę. Chłopak uśmiechał się do mnie promiennie, czego nie można było powiedzieć o jego narzeczonej. Była wyraźnie niezadowolona widokiem mojego towarzysza. Zawsze mówiła, że pasujemy do siebie z Fabianem, dodatkowo świetnie wiedziałam, że Dryji po prostu nie trawiła. Nie wiem czym zawinił, ale było jak było.Zignorowałam ją jednak i pomachałam do Piotrka, który odpowiedział od razu tym samym.
Po kilku godzinach miałam dość i potrzebowałam przerwy. Ledwo stałam na nogach, stopy chciały mi odpaść, a do tego wytrzeźwiałam. Musiałam szybko przywrócić się do stanu poprzedniego. Pociągnęłam Dawida w stronę naszej loży i opadłam bez siły na kanapę. Chłopak zaśmiał się i zaserwował mi kolejnego drinka, którego wypiłam duszkiem. Zły pomysł, dawać dziewczynie drinka, kiedy jest spragniona. Ale co tam, raz się żyje. Poprosiłam o kolejnego i tym razem tylko zmoczyłam nim usta. Nie chciałam stracić przytomności, niezbyt dobrze by to wyglądało. Resztki godności lepiej było zachować. Siatkarz postawił obok mnie sok i nachylił się nade mną.
- Zaraz wracam! - Krzyknął.
- Gdzie idziesz?! - Także starałam się przekrzyczeć muzykę, ale niezbyt mi to wychodziło.
- Do łazienki. - Odparł i zniknął w tłumie.
Oparłam się wygodniej i wyciągnęłam nogi przed siebie. W klubie panowała teraz ciemność. Praktycznie wszystkie światła były zgaszone. Przy stoliku paliła się tylko jedna świeczka, która nieznacznie rozjaśniała mrok. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok. Myśląc, że to środkowy oparłam o niego głowę. Jednak, gdy zaciągnęłam się powietrzem, zrozumiałam swoją pomyłkę, gdyż nie poczułam charakterystycznej woni jego perfum. Koło mnie siedział najlepszy siatkarz, jakiego znałam. Uśmiechnęłam się mimowolnie i położyłam głowę z powrotem na jego ramieniu.
- No i jak się bawisz? - Zapytał popijając piwo.
- Świetnie, Krzysiu. Świetnie. - Zaśmiałam się.
- No i tak ma młoda być. - Szturchnął mnie w bok. - Tańczysz jeszcze z takimi staruszkami jak ja, czy już nie bardzo?
- No wiesz.... Wolę uważać, jeszcze ktoś mnie oskarży o okaleczenie najlepszego libero w Polsce!
- Z tym libero to Ci się udało. - Parsknął pod nosem.
- Ja wiem, Ty komplementów potrzebujesz. - Pogłaskałam go po ramieniu.
- Ty się moja panno nie zapominaj, ja Cię wychowywałem!
- Nie wyszło jak widać.
- No wiesz! - Oburzył się. - To na pewno wina Andrzeja.
- Tak, tak. - Podniosłam się widząc jak do stolika podchodzi dobrze znana mi kobieta. - Cześć Iwonka!
- Cześć kochanie. - Przywitała mnie serdecznie. - Ignaczak , wychodzimy. - Zakomunikowała mężowi, który posłał jej niedowierzające spojrzenie. - Nie patrz tak na mnie! Masz dość! - Odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia.
- Widzisz młoda, z Wami już tak jest. - Westchnął ciężko, dopił alkohol i ucałował mnie w policzek. - Do zobaczenia.
- Pa, pa. - Pomachałam mu ze śmiechem.
To było najlepsze małżeństwo, jakie znałam. Iwona przyjaźniła się kiedyś z moją mamą, a Krzysiek był dla mnie drugim ojcem. Zawsze uwielbiałam do nich jeździć, spędzać z nimi czas. Jeździłam na mecze reprezentacyjne, kibicowałam Igle. Nie ma co, to był mój numer 1. Autorytet, z którego chyba czas brać przykład.
Moje rozmyślania przerwało pojawienie się osoby, z którą w najmniejszym stopniu nie miałam ochoty rozmawiać.
- Z nim to już możesz sobie na imprezy przychodzić, tak? - Odezwał się pierwszy, a ja wyczułam w jego głosie, że jest już nieźle nawalony. Brawo Drzyzga!
- A co Cię to w ogóle obchodzi?
- No obchodzi! - Usiadł obok i chwycił mnie za ramię. - W czym on jest ode mnie kurwa lepszy?! No w czym?!
- Fabian, idź lepiej ochłoń. - Wyrwałam rękę z jego uścisku i odepchnęłam go od siebie.
- Nie mów mi co mam robić! - Wydarł się i chwycił mocno moją twarz. Widziałam w jego oczach pożądanie, które zawsze tak bardzo pragnęłam tam zobaczyć. Szkoda tylko, że dopiero teraz.
- Zostaw mnie. - Poprosiłam lekko wystraszona. Nie wiedziałam do czego będzie zdolny w takim stanie.
- Już mi to mówiłaś! - Prychnął i nachylił się nade mną jeszcze bardziej. - Ostatnio Ci się podobało.
- A teraz tego nie chcę! - Próbowałam się bezskutecznie uwolnić, to tylko go podkręcało. - Fabian, proszę.
- O co?! - Drwił ze mnie. - O co prosisz?!
- Daj mi spokój. - Wyszeptałam i zamknęłam oczy. Nie mogłam dłużej wytrzymać jego spojrzenia.
O dziwo, nagle jego uścisk nagle zniknął, a ja zachwiałam się lekko. Nie byłam na to przygotowana. Otworzyłam oczy i zarejestrowałam, jak ktoś odpycha rozgrywającego i podaje mi pomocną dłoń. Tym razem byłam pewna, ze to Dryja. Ciągnął mnie w stronę wyjścia. Napotkałam po drodze wrogie spojrzenie ojca, jednak odwróciłam wzrok udając, że go nie zauważyłam.
Nie protestowałam, kiedy środkowy wyprowadził mnie z klubu i wsadził do samochodu. Obszedł pojazd szybkim krokiem i zasiadł za kierownicą.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele emocji mam nagromadzonych w ciele. Z bezsilności po moim policzku potoczyła się jedna łza. Dawid otarł ją niepewnie i odgarnął moje włosy na ramię. Widziałam, że nie za bardzo wie, co zrobić dalej.
- Zawiozę Cię do domu. - Rzucił cicho i odpalił.
- Nie. - Odparłam od razu i wbiłam się głęboko w siedzenie.
- Nie? - Odwrócił się zaskoczony.
- Nie.
- Dobrze. Jedziemy do mnie. - Skinęłam głową i wlepiłam wzrok w jezdnię.
Po kilku minutach byliśmy już w mieszkaniu siatkarza. Było malutkie, ale bardzo przytulne. Chłopak zaprowadził mnie do salonu i skierował w stronę małego stolika.
- Napijesz się czegoś. - Zapytał.
- Zależy co masz.
- Sok, wodę, colę, mogę zrobić herbatę.
- A coś bardziej procentowego? - Popatrzyłam mu w oczy.
- Na dziś masz już dość. - Założył ręce na piersi i posłał mi twarde spojrzenie.
- Opiekuńczy się znalazł. - Prychnęłam. - Może być woda. Byle gazowana!
- Już się robi. - Uśmiechnął się i zniknął w kuchni.
Oglądałam zaciekawiona wnętrze. Szpilki zrzuciłam z obolałych stóp i powoli obeszłam salon Dawida. Myślałam, że będzie miał w domu inaczej. A tutaj było tak miło i przytulnie. Zupełnie mi to nie pasowało do jego charakteru. No ale co poradzić, życie jest pełne paradoksów, prawda? Na ścianach wisiały zdjęcia, jak mniemam jego rodziny. Na kilku prezentował się nawet osobiście. Wybuchałam śmiechem widząc jakie głupie miny robił szczerząc się do fotografa.
Po chwili na stole pojawiła się spora szklanka z dwiema kostkami lodu. Wzięłam ją do ręki i upiłam spory łyk. Skoro teraz chce mi się tak pić, to co będzie rano? Wolałam nawet o tym nie myśleć.
- Inspekcja skończona? - Zapytał ze śmiechem, kiedy usiadłam na fotelu.
- Chyba tak. - Mruknęłam opierając nogi o brzeg kanapy. - Nie pasuje mi to do Ciebie.
- A to, to znaczy? - Stał oparty o ścianę z założonymi rękoma i obserwował uważnie każdy mój ruch.
- No wszystko. - Zakręciłam rękoma wielkie koło, dając mu tym samym do zrozumienia, że chodzi mi o całe mieszkanie.
- Widzisz. Potrafię zaskakiwać. - Zaśmiał się i usiadł obok.
Włączył jakąś muzykę i przymknął oczy. Oboje zatraciliśmy się we własnych myślach. Zerknęłam na zegar, dochodziła już 3.
- Wiesz, że w razie czego zawsze możesz do mnie przyjść, prawda? - Zapytał poważnie, a mnie zatkało. Dawid interesujący się kimś, kto nie jest nim samym? Nowość.
- Dlaczego to mówisz? Przecież tak naprawdę wcale się nie znamy.
- Nikt mnie tak naprawdę nie zna. - Prychnął. - Zresztą widzę, że coś Cię gryzie. Inaczej byś do mnie nie zadzwoniła, prawda?
Wzruszyłsm ramionami i zaczęłam wpatrywać się w swoje kolana.
- Nie chce o tym gadać...
- Przyjdź jak będziesz chciała, to pomogę. Do niczego nie zmuszam.
Posłałam mu słaby uśmiech. Byłam wdzięczna za słowa otuchy, mimo że dobrze być nie mogło i doskonale o tym wiedziałam.
- Mogę iść się odświeżyć? - Zapytałam po kilku następnych minutach ciszy.
- Jasne. Wiesz gdzie jest łazienka.
Skinęłam głową i chwiejnym krokiem udałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Było utrzymane w czerni, wszystko wyglądało strasznie nowocześnie. Podobało mi się. Zarzuciłam z siebie ubrania i wzięłam szybki prysznic. Poprawiłam włosy i wróciłam do salonu z lekkim uśmiechem na ustach. Wiedziałam czego chciałam, za cel obrałam uwiedzenie Dryji, a znając go trochę byłam pewna, że to nic trudnego.
Słysząc, ze wróciłam odwrócił się w moją stronę. Stał przy oknie i wpatrywał się w świat otulony ciemnością. Podeszłam do niego powoli i patrząc mu głęboko w oczy ściągnęłam z siebie sukienkę. Nie wiem, czy to przez alkohol, czy też nie, ale nie zamierzałam się ograniczać. Dla efektu przygryzłam jeszcze wargę i odrzuciłam włosy w tył. Siatkarz zachłysnął się powietrzem i zmierzył mnie wzrokiem. Stałam przed nim w samej bieliźnie i czekałam na jego ruch.
Nie trwało to długo i już po chwili poczułam jego dłonie na swojej talii. Uśmiechnięłam się zwycięsko, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego wargi. Środkowy nie czekał dłużej, uniósł mnie do góry i skierował się zapewne do sypialni. Objęłam go więc nogami i zgubiłam po drodze stanik. Dryja kopniakiem otworzył drzwi i posadził mnie na łóżku, przed którym klęknął. Oderwał się ode mnie pierwszy i złapał oddech. Wpatrywałam się w niego zadowolona i czekałam na więcej.
Jednak chłopak zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Sięgnął po swoją koszulkę i naciągnął mi ją przez głowę. Następnie przeniósł mnie wyżej na łóżko, ucałował w czoło i przykrył.
- Co Ty robisz? - Zapytałam zdezorientowana.
- Dobranoc. - Uśmiechnął się jeszcze w progu, zgasił światło i zamknął drzwi.
- Ale Dawid... - Próbowałam go jeszcze zatrzymać.
Zdałam sobie po chwili sprawę, że i tak nic nie osiągnę. Rzuciłam się na poduszkę i prychnęłam pod nosem. Nie do końca rozumiałam co się właściwie stało. Ogarnęło mnie jednak zmęczenie i nie miałam siły się na tym zastanawiać. Zasnęłam w jednej chwili.
...
Takie inne :D
Ktoś się spodziewał? :P
Jak się podoba taki inny Dawidek? :D
Rozdział dedykuję Wince, która i tak go nie przeczyta, no ale... Rozwalisz tą sesję maleńka! ;*
CZYTAM+KOMENTUJĘ=MOTYWUJĘ
Nie zapominajcie o Niko i Wronie ;)
Całuję ;*
~DarkFace
czwartek, 4 czerwca 2015
Rozdział 7.
Zapraszam na mojego bloga o Wronie <3
http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
...
Najpierw jednak odwiedziłam łazienkę i wskoczyłam pod gorący prysznic. Wiedziałam, że ojciec gdzieś rano pojechał, więc nie zamierzałam się przejmować ubiorem. Założyłam tylko czystą bieliznę i za dużą bluzę.
Leniwie człapiąc dotarłam do kuchni i od razu załączyłam wodę, aby zrobić sobie kawę. Stałam oparta o szafkę i tempo wpatrywałam się w okno. Lało jak cholera, nie lubiłam takiej pogody.
Po chwili czajnik pstryknął, zalałam kubek wrzątkiem i mogłam napić się ulubionego napoju. Usiadłam ciężko na krześle i przetarłam oczy. Było zdecydowanie za wcześnie. Zarwałam połowę nocy, chcąc doczytać książkę i teraz przyszło mi za to odpokutować. Upiłam spory łyk i nawet nie przejmowałam się tym, że parzę sobie język. Przełknęłam i poczułam się odrobinę lepiej. W domu panowała cisza jak makiem zasiał, nic więc dziwnego, że podskoczyłam słysząc nagle czyjś głos.
- Lubisz zaczynać dzień od kawy? - Zapytał stojący za mną osobnik. - Może najpierw śniadanie, no chyba, że bardzo nie lubisz swojego żołądka.
- Drzyga, kurwa! - Krzyknęłam rozlewając sobie na nogi połowę zawartości kubka. Syknęłam, kawa była gorąca.
- No co? - Udawał jakby nic się nie stało i z rozbrajającym uśmiechem usiadł naprzeciwko.
Zjechałam go wzrokiem od góry do dołu i wstałam. Szybko zmyłam z nóg wrzątek i westchnięciem skomentowałam czerwone oparzenia, jakie na nich zostały.
- Strachliwa jesteś. - Zaśmiał się widząc moje poczynania.
- Wyjaśnisz mi co do cholery tutaj robisz? - Zapytałam wracając na miejsce.
- No siedzę, jak widzisz. - Założył ręce na piersi i przyglądał mi się rozbawiony.
- No i z czego się tak cieszysz? - Mruknęłam i pociągnęłam kolejny łyk.
- Zapomniałem już jak zabawna potrafisz być rano. Do tego ta cudowna fryzura...
- Jak Ci się coś nie podoba, to tam są drzwi. - Wskazałam w odpowiednim kierunku.
- Doskonale wiem gdzie są. - Mrugnął do mnie. - Wszedłem przez nie.
- A wytłumaczysz mi jak? - Podciągnęłam kolana pod brodę i oparłam brodę o kolana.
- Twój tata mnie wpuścił.
- Ciekawe po co. - Prychnęłam.
- Żebym Cię przekonał do dzisiejszej imprezy. - Posłałam mu zdziwione spojrzenie, więc kontynuował. - No klub organizuje kolejną imprezę po wicemistrzostwie Europy. A trener wie, że jeżeli ktoś Cię przekona, to tylko ja.
- Uważaj, bo Ci się uda. - Zaśmiałam się sarkastycznie i dopiłam kawę.
- Jak nie, to wyciągnę Cię siłą. - Powiedział całkiem poważnie. - A wątpię, żebyś chciała paradować po klubie w pidżamie. Lepiej ładnie się ubierz i o 21 jestem po Ciebie.
- Drzyzga, posłuchaj mnie uważnie. - Zdenerwowałam się. - To jest kurwa moje życie i nie wpierdalaj mi się w nie za przeproszeniem. - Wyglądał jakbym oblała go zimnym wiadrem wody. - Wróciłam i super. Poszłam z Wami na imprezę w Berlinie? Jeszcze lepiej! Ale teraz odpuść, nie mam ochoty na towarzystwo kogokolwiek z Was! Po prostu daj mi spokój! Dotarło?! - Wstałam i czym prędzej pobiegłam do swojego pokoju.
Miał tupet, nie ma co. Nie dość, że wchodzi jak do siebie, to jeszcze żąda, żebym od tak robiła to co chce? Niedoczekanie.
Zerknęłam na zegar. Wskazywał on 7.50, a wiedziałam że dojazd na uczelnię zajmie mi przynajmniej 40 minut. Postanowiłam więc szybko się ubrać. Wybrałam odpowiedni strój i skierowałam się do łazienki.
Zrobiłam szybki makijaż i zeszłam do holu. Sprawdziłam jeszcze kuchnię, jednak była ona pusta. Bardzo dobrze, że sobie poszedł, nie potrzebowałam mieć na głowie jeszcze jego. Z szafy wyciągnęłam parasol i zamknęłam za sobą drzwi. Krzywiąc się dotarłam do samochodu i zasiadłam za kierownicą. Zanim załączyłam silnik, sprawdziłam jeszcze telefon. Zauważyłam na wyświetlaczu wiadomość i niechętnie kliknęłam w odpowiednią ikonkę. Moim oczom ukazało się tylko jedno słowo.
Dotarło.
Prychnęłam, zablokowałam urządzenie i odjechałam z piskiem opon.
Zajęcia skończyłam o 15 i jak zwykle pojechałam na małe zakupy. W sklepiku kupiłam odpowiednie produkty. Chciałam ugotować jakiś obiad, a chcąc nie chcąc musiałam uwzględnić w tym także nakarmienie ojca, oraz to, że szafki w domu świeciły pustkami.
Uwinęłam się więc w miarę szybko i wróciłam. Odstawiłam pojazd do garażu, a sama truchtem podbiegłam pod drzwi. Mimo, że wielkiej ulewy już nie było, nie chciałam moknąć. Jedną ręką z trudem poradziłam sobie z drzwiami. Zamknęłam je kopniakiem i zaniosłam zakupy do kuchni. Ojca jeszcze nie było i bardzo mnie to ucieszyło. Na pewno zapytałby mnie o poranną wizytę Fabianka, a rozmowa na jego temat mogłaby rozpocząć awanturę. Tatuś chyba mnie nie docenił.
Przebrałam się w szorty, oraz luźną bokserkę i od razu zabrałam się za przygotowanie kurczaka. Piersi pokroiłam w małe, kosteczki i wrzuciłam na gorący tłuszcz. Dodałam do niego sporą ilość przyprawy gyros i pozwoliłam mu się powoli smażyć.
Równocześnie zrobiłam także sałatkę z pomidorem, ogórkami i rzodkiewką. Zdrowo i orzeźwiająco, jednym słowem tak jak lubię.
Mięso było gotowe już po 20 minutach, toteż nałożyłam sobie sporą porcję i zasiadłam przy stole. Niezjedzenie śniadania było kiepskim pomysłem, ponieważ teraz mój brzuch domagał się trzy razy większej porcji.
Zapakowałam zmywarkę i opadłam na kanapę w salonie. Byłam zmęczona i strasznie najedzona, więc sen przyszedł niemal od razu.
Obudziły mnie dopiero dźwięki krzątającego się po kuchni ojca. Uchyliłam lekko powieki i obserwowałam jak nakłada sobie na talerz, po czym zaczyna zajadać się moim daniem. Kurczak gyros był zarówno moją jak i jego miłością.
- Wiem, że nie śpisz. - Powiedział nagle.
Odchrząknęłam zaszokowana i przeciągnęłam się szeroko ziewając.
- I co z tego?
- Nic. - Mruknął pod nosem. - Zbieraj się, bo nie zdążysz na imprezę. - Dodał po chwili.
- Jaką imprezę. - Popatrzyłam na niego.
- Fabian Ci nie mówił? - Odwrócił się w moim kierunku.
- A, tą. - Rzuciłam bez entuzjazmu. - Nie idę.
- Co? Ale dlaczego.
- Dobrze wiesz, dlaczego. - Wstałam i szybkim krokiem skierowałam się w kierunku schodów. - A i następnym razem z łaski swojej nie wpuszczaj do domu kogoś, kogo nie mam ochoty widzieć.
Zostawiłam go samego z bólem wymalowanym na twarzy. Musi się przyzwyczaić, że jego dziewczynka już nie jest i nie będzie taka jak była.
Kilka minut później usłyszałam zamykające się drzwi, więc zeszłam. Zamierzałam wieczór spędzić samotnie przed telewizorem. Włączyłam urządzenie, kiedy usłyszałam pukanie. Przewróciłam oczyma i podeszłam do drzwi.
- Czego zapomniałeś? - Zapytałam, będąc pewna, że to ojciec.
- Raczej o czym zapomniałaś Ty. - Rzucił mężczyzna. - Witaj ślicznotko.
Chciałam zamknąć drzwi, jednak Włoch był szybszy. Odepchnął mnie od nich i wszedł do mieszkania. Na mojej twarzy malowało się wielkie przerażenie, które tylko prowokowało go do działania.
- Powiedziałem Ci już przecież, że ode mnie się nie uwolnisz. - Mruknął przyciskając mnie do ściany. - Wiesz jaki masz wybór, nie muszę Ci przypominać.
Wpatrywałam się w niego wielkimi oczyma. Strach odebrał mi mowę i nie pozwolił mi się poruszyć nawet o milimetr. Byłam zdana na jego łaskę.
- Mówię coś niejasnego? - Zapytał chwytając mocno moją brodę. Jego palce dotkliwie wbiły się w moje policzki, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie. - Wychrypiałam po chwili i zamknęłam oczy.
- Świetnie. - Pocałował mnie mocno i odsunął się. - Pamiętaj, kasa albo wracasz.
- Nie mam jak oddać. - Zaniosłam się szlochem i osunęłam się na ziemię.
- W takim razie witamy z powrotem. - Zaśmiał się i podszedł do drzwi. - I nie próbuj znowu uciekać, inaczej wszyscy poznają prawdziwą twarz Izabelli Kowal. - Zatrzymał się jeszcze i obrzucił mnie wzrokiem pełnym pogardy. - Masz tydzień. - Usłyszałam jak Ivo opuszcza dom i przestałam się hamować.
Sama nie wiem ile czasu siedziałam płacząc na zimnych kafelkach. Płakałam nad tym co się stało, nad tym jak zniszczyłam sobie życie. Wiedziałam, że nie uwolnię się od tego już nigdy, i że ten cień będzie się za mną ciągnął do końca życia. Przerażało mnie to.
W końcu zebrałam w sobie siły i dowlokłam się do pokoju. Wyglądałam paskudnie. Podkrążone oczy, rozmyty makijaż. Wiedziałam jedno, potrzebowałam czymś to zagłuszyć.
Do głowy wpadł mi tylko jeden pomysł.
Zdeterminowała zmyłam czarne smugi z policzków i naniosłam na twarz ogromną ilość kosmetyków. Zrobiłam cholernie mocny, wyzywający makijaż. Przykryłam wszystko i o chwili słabości świadczyły tylko lekko zaczerwienione oczy. Spięłam włosy i ubrałam odpowiednią sukienkę.
Na nos nałożyłam okulary i przejrzałam się w lustrze. Osiągnęłam to co chciałam.
Schodząc po schodach wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam numer, o którym sądziłam że już nawet nie pamiętam. Dodzwoniłam się po trzecim sygnale.
- Iza? - Usłyszałam zdziwiony głos.
- Dryja, przejedź po mnie.
...
No tak jakoś mnie naszło i oddaję Wam 7
Tak, jest to równoznaczne z powrotem :D
Także świętujcie <3
Nie wiem, czy rozdział taki jak chcę, żeby był no ale...
Oceńcie samo ;)
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Buziaki
~DarkFace
sobota, 16 maja 2015
Zawiadomienie.
Chciałabym Was tylko poinformować, że na czas bliżej nieokreślony muszę się z Wami pożegnać. Innymi słowy zawieszam tego bloga. Na pewno wrócę, na pewno jeszcze przed wakacjami, ale dokładnie nie wiem kiedy.
Także przepraszam i do zobaczenia kochani <3
Ps. Nie zabijcie mnie ;*
~ DarkFace
niedziela, 3 maja 2015
Rozdział 6.
- Puść mnie! - Wyrwałam mu się dopiero za drzwiami.
- Możesz mi wyjaśnić, co odwalasz?! - Chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną lekko.
- Nie Twoja sprawa. - Odepchnęłam go i chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę drogi.
- Odpowiedź na moje pytanie. - Od razu znalazł się obok.
- Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. - Burknęłam i próbowałam odszukać wzrokiem jakąś taksówkę.
- Iza, co się z Tobą dzieje? - Zapytał o dziwo łagodnie.
Nie odpowiedziałam. Nie wiem, czy to wypity alkohol sprawił, że byłam taka arogancka, czy aż tak się zmieniłam. Wiedziałam jednak, że gdyby nie on, mogłoby się skończyć źle i później bym wszystkiego żałowała. W tak krótkim czasie miałabym iść do łóżka z dwoma innymi facetami. Kiedyś nie byłoby to nic dziwnego, ale przecież chciałam wymazać te wydarzenia z głowy, prawda? Jednak moja duma nie pozwalała, żebym przyznała się do tego od tak. Wolałam się do niego nie odzywać.
Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i nie zaszczycając siatkarza nawet jednym spojrzeniem pojechałam do hotelu.
W pokoju od razu poszłam pod prysznic i położyłam się do łóżka. Miałam dość. Jak zwykle każdy chciał decydować o moim życiu.
Żałowałam tego, że spotkałam Olkę w galerii.
Żałowałam, że kiedykolwiek wyjechałam do Krakowa.
Żałowałam większości decyzji w moim życiu, ale sama sobie teraz szkodziłam.
Zamiast próbować sobie pomóc, to robiłam dokładnie to co wcześniej. Jednak to nie była najlepsza pora na przemyślenia tego typu. Byłam pijana, a było już troszkę późno. Jutro o 10 miałyśmy z Olką samolot, a na odprawie musiałyśmy stawić się już o 8. Zamierzałam jak najszybciej wrócić do domu i spróbować się od tego odciąć, przynajmniej na jakiś czas. Wyłączyłam dźwięk w telefonie i zamknęłam oczy.
Rano obudziłam się kilka minut po 5.30. Od razu poszłam się odświeżyć. Wybrałam odpowiednie ubrania i założyłam je na siebie.
- Możesz mi wyjaśnić, co odwalasz?! - Chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną lekko.
- Nie Twoja sprawa. - Odepchnęłam go i chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę drogi.
- Odpowiedź na moje pytanie. - Od razu znalazł się obok.
- Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. - Burknęłam i próbowałam odszukać wzrokiem jakąś taksówkę.
- Iza, co się z Tobą dzieje? - Zapytał o dziwo łagodnie.
Nie odpowiedziałam. Nie wiem, czy to wypity alkohol sprawił, że byłam taka arogancka, czy aż tak się zmieniłam. Wiedziałam jednak, że gdyby nie on, mogłoby się skończyć źle i później bym wszystkiego żałowała. W tak krótkim czasie miałabym iść do łóżka z dwoma innymi facetami. Kiedyś nie byłoby to nic dziwnego, ale przecież chciałam wymazać te wydarzenia z głowy, prawda? Jednak moja duma nie pozwalała, żebym przyznała się do tego od tak. Wolałam się do niego nie odzywać.
Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i nie zaszczycając siatkarza nawet jednym spojrzeniem pojechałam do hotelu.
W pokoju od razu poszłam pod prysznic i położyłam się do łóżka. Miałam dość. Jak zwykle każdy chciał decydować o moim życiu.
Żałowałam tego, że spotkałam Olkę w galerii.
Żałowałam, że kiedykolwiek wyjechałam do Krakowa.
Żałowałam większości decyzji w moim życiu, ale sama sobie teraz szkodziłam.
Zamiast próbować sobie pomóc, to robiłam dokładnie to co wcześniej. Jednak to nie była najlepsza pora na przemyślenia tego typu. Byłam pijana, a było już troszkę późno. Jutro o 10 miałyśmy z Olką samolot, a na odprawie musiałyśmy stawić się już o 8. Zamierzałam jak najszybciej wrócić do domu i spróbować się od tego odciąć, przynajmniej na jakiś czas. Wyłączyłam dźwięk w telefonie i zamknęłam oczy.
Rano obudziłam się kilka minut po 5.30. Od razu poszłam się odświeżyć. Wybrałam odpowiednie ubrania i założyłam je na siebie.
Zrobiłam jeszcze makijaż i uczesałam włosy. Byłam gotowa kilka minut po 6. Wszystkie pozostałe rzeczy wrzuciłam do torby i przejrzałam pokój. Sprawdziłam, czy na pewno nic nie zapomniałam i z torbą w ręce poszłam po Olę.
- Już gotowa? - Zapytała widząc mnie w drzwiach. Kiwnęłam głową. - Okej, to daj mi minutkę.
- Zaczekam w restauracji. - Odparłam i ruszyłam na dół.
Usiadłam przy naszym stoliku i zamówiłam to co zawsze. Dla mnie tosty z serem i sok pomarańczowy, a dla Oli jajecznica i herbata. Przyjaciółka dołączyła do mnie po kilku minutach. Widziała jaki mam humor i nie zadawała zbędnych pytań. Posiłek upłynął nam w całkowitej ciszy.
- Mogę zapytać, o co chodzi? - Zapytała, kiedy czekałyśmy na taksówkę, która zawiezie nas na lotnisko.
- Nie. - Ucięłam krótko. Blondynka popatrzyła na mnie dziwnie i zamilkła.
Taksówka pojawiła się po kilku minutach. Załadowałyśmy się do niej szybko i ruszyłyśmy.
Lor minął nam bezproblemowo. Praktycznie się do siebie nie odzywałyśmy. Ola rozumiała, że nie mam ochoty na rozmowę i byłam z tego zadowolona. Na lotnisku pożegnałyśmy się krótkim "do zobaczenia" i każda poszła w swoją stronę.
W domu byłam o 15. Zamknęłam dokładnie drzwi i udałam się do siebie. Wiedziałam, że mój powrót równał się ponownemu spotkaniu Włocha, ale na razie się tym nie przejmowałam.
Przebrałam się od razu w coś luźniejszego.
Postanowiłam rozpakować rzeczy, żeby nie siedzieć bezużytecznie.
Czynność upłynęła mi jednak zbyt szybko i po chwili nie miałam już co robić. Zeszłam więc do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Z talerzykiem w ręce zasiadłam przed telewizorem i zdecydowałam się na jakiś film. W połowie przerwał mi jednak telefon.
- Halo? - Odebrałam nawet nie patrząc kto to.
- Hej kochanie. - Usłyszałam głos ojca. - Możesz przygotować coś na wieczór?
- A konkretniej? - Wiedziałam, że nie oznacza to dla mnie nic dobrego.
- Bo wiesz, zaprosiłem chłopaków na 19, chcieliśmy porozmawiać o dalszej grze.
- Tato... - Jęknęłam. Jeszcze tego mi było trzeba.
- Izunia, proszę Cię o jedną rzecz.
- Dobra. - Mruknęłam wkurzona. - Zamówię Wam pizze.
- Tylko, żeby dla nikogo nie zabrakło. Cały sztab będzie.
- No to zamówię z 10 dużych, starczy?
- Raczej 15. - Odpowiedział po chwili.
- 15?! - Krzyknęłam. - Ile oni jedzą?!
- Kochanie, to sportowcy. - Odparł spokojnie. - Będę koło 18.
- Jasne, cześć. - Wyłączyłam się od razu.
Świetnie brakowało mi jeszcze bandy wielkoludów w domu. Nie chciałam się z nimi widzieć, a szczególnie z jednym z nich. Niestety, nie miałam nic do gadania.
Rozłożyłam w salonie duży stół, przyniosłam ze spiżarni jakieś soki, colę, wodę i ułożyłam je na środku. Było po 16, a wiedziałam, że przygotowanie tylu pizz trochę potrwa. Złożyłam więc zamówienie i poszłam do siebie. Zaszyłam się w swoim pokoju z dobrą książką i nie zamierzałam go opuszczać do jutrzejszego poranka.
Siatkarze zaczęli się pojawiać już przed 19. Nie zeszłam jednak na dół, a ojciec nie zamierzał mnie do tego przekonywać. Miałam świadomość, że spotkanie trochę potrwa, jednak nie robiło mi to różnicy. Kompanem mojego dzisiejszego wieczora okazała się "Gra o tron". W zupełności mi to wystarczyło. Zatraciłam się w czytanej lekturze i nie czułam nawet upływającego czasu. Przerwało mi nagłe pukanie do drzwi. Zmarszczyłam czoło i pokręciłam głową.
- Proszę. - Burknęłam i nie podniosłam nawet wzroku. To mogła być tylko jedna osoba.
- Hej. - Rzucił nieśmiało Fabian. - Przyniosłem Ci jedzenie.
- Nie trzeba było. - Zaszczyciłam go krótkim spojrzeniem.
- Trzeba. - Postawił kawałek pizzy, oraz sok na małym stoliku i usiadł obok mnie. - Co czytasz?
- Grę o tron. - Odpowiedziałam. - Jak to już wszystko, to możesz iść.
- Iza nie bądź taka. - Wyciągnął książkę z moich rąk i zamknął ją.
- Ej! - Zaprotestowałam natychmiast. - Oddawaj!
- Jak mnie wysłuchasz. - Uśmiechnął się zadowolony i oparł się o moją poduszkę.
- Drzyzga, przeginasz. - Wycedziłam przez zęby. - Masz minutę.
- Świetnie, skoro doszliśmy do porozumienia, to chciałbym Cię przeprosić.
- Za co? - Założyłam ręce na piesi i patrzyłam na ścianę przed sobą.
- Po pierwsze za to, co się stało między nami. Nie wiem czy tego chciałaś, a trochę jakby Cię zmusiłem. Nie wiem, ale nie podobało mi się to do końca. - Odezwał się w końcu cicho. - Po drugie za to, że się wczoraj wtrąciłem.
- Wow, kogoś coś ruszyło. - Zironizowałam.
- Weź nie bądź wredna. - Szturchnął mnie lekko.
- Zaraz ja Cię szturchnę, ale tak że spadniesz z łóżka. - Odezwałam się podirytowana.
- Uważaj bo Ci się uda. - Zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać.
Nie mogłam nad sobą zapanować i zaczęłam chichotać jak jakaś wariatka. Przetaczaliśmy się po łóżku i nawzajem próbowaliśmy zdobyć nad sobą przewagę. Niestety poradzenie sobie ze mną nie zajęło Fabianowi długo. Po chwili leżałam już przygniatana przez niego do łóżka z rękami nad głową. Siatkarz uśmiechał się zadowolony.
- No i czego się szczerzysz? - Zapytałam łapiąc oddech. - Złaź ze mnie.
- Z niczego. - Wyszczerzył się jeszcze bardziej. - Po prostu to bardzo piękny widok, widzieć Cię pod sobą.
- Drzyzga, zadzwoń może do lekarza bo coś Ci zaszkodziło.
- Nic mi nie jest. - Nachylił się nade mną bardziej. - Gwarantuję to.
Nie dał mi szansy, żebym odpowiedziała. Zanim się zorientowałam, rozgrywający wpił się już w moje usta. W momencie, w którym nasze wargi się połączyły, moja samokontrola poszła w cholerę. Zresztą nie chciałam tego przerywać, ale przed sobą się do tego nie przyznam.
Chłopak napierał na moje usta najpierw delikatnie, później coraz zachłanniej. Nie opierałam się i już po chwili jego język siał spustoszenie w moich ustach. Przeniósł dłonie niżej, a ja objęłam go za szyję. Poczułam jak wsuwa ręce pod moją bluzę i delikatnie ją podciąga. Zaczął pieścić mój brzuch i talię, a ja mruknęłam zadowolona. Poczułam ogromne podniecenie i nabrałam chęci na więcej.
Najwyraźniej Drzyzga miał inne plany niż ja, bo oderwał się ode mnie nagle i jak gdyby nigdy nic wstał i poprawił swoje ubrania. Na jego ustach zagościł triumfalny uśmiech, a ja nie mogłam zrozumieć co stało się przed chwilą. Podparłam się na łokciach i obserwowałam go szeroko otwartymi oczyma.
- Do zobaczenia mała. - Siatkarz puścił mi oczko i zniknął za drzwiami.
- Idiota. - Mruknęłam sama do siebie i wróciłam do czytania.
...
Bum no i mamy 6 :)
Przepraszam, że taki trochę krótki :/
Oddaję go Waszej ocenie :)
Za błędy przepraszam :D
Do zobaczenia za tydzień <3
CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ
Pozdrawiam ;*
~ DarkFace
sobota, 2 maja 2015
Info.
Tak, jestem nienormalna i zaczynam trzeciego bloga :D
Zapraszam Was serdecznie :)
Główny bohater - Andrzej Wrona.
http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
Co do tego bloga, rozdziały będą się pojawiały tak jak już mówiłam co niedzielę. Muszę to zrobić, jeżeli ze wszystkich chcę się wyrobić. Może od czerwca coś się zmieni, zobaczymy ;*
Tymczasem życzę wszystkim dobrej nocki :3
Widzimy się tutaj jutro ;)
Całuski <3
~ DarkFace
Zapraszam Was serdecznie :)
Główny bohater - Andrzej Wrona.
http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/
Co do tego bloga, rozdziały będą się pojawiały tak jak już mówiłam co niedzielę. Muszę to zrobić, jeżeli ze wszystkich chcę się wyrobić. Może od czerwca coś się zmieni, zobaczymy ;*
Tymczasem życzę wszystkim dobrej nocki :3
Widzimy się tutaj jutro ;)
Całuski <3
~ DarkFace
niedziela, 26 kwietnia 2015
Informacja
Ustaliłam, że rozdziały będą się pojawiały raz w tygodniu, w niedzielę :)
Skupić się na razie chcę bardziej na moim pierwszym blogu, tam pisała będę kiedy tylko znajdę ochotę i chwilę czasu :)
Spowodowane jest to tym, że dwa blogi na raz prowadzi się ciężko, a na "http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/" mam już gotowy pomysł i skonstruowałam cały plan akcji, aż do samego końca :)
Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe :)
Pozdrawiam wszystkich ;*
~DarkFace
Skupić się na razie chcę bardziej na moim pierwszym blogu, tam pisała będę kiedy tylko znajdę ochotę i chwilę czasu :)
Spowodowane jest to tym, że dwa blogi na raz prowadzi się ciężko, a na "http://pasja-to-nie-wszystko.blogspot.com/" mam już gotowy pomysł i skonstruowałam cały plan akcji, aż do samego końca :)
Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe :)
Pozdrawiam wszystkich ;*
~DarkFace
sobota, 25 kwietnia 2015
Rozdział 5.
Po krótkim spotkaniu z siatkarzami nie miałam już na nic ochoty. Powiedziałam Oli, że źle się czuję i poprosiłam o powrót. Dziewczyna bez problemu spełniła moją prośbę. Szybko złapałyśmy taksówkę i udałyśmy się do hotelu.
- Coś chcesz porobić? - Zapytała, kiedy rozstawałyśmy się przed pokojami.
- Jedyne na co mam ochotę to sen. - Odparłam i ziewnęłam dla efektu.
- Okej. - Zaśmiała się. - W takim razie do jutra.
- Dobranoc.
Od razu zniknęłam za drzwiami. Zamknęłam je na klucz i rozglądnęłam się po pokoju. Prawdę mówiąc, nie byłam zmęczona. Nie chciałam tylko spędzać reszty wieczoru w towarzystwie Oli. Wiedziałam, że nie obyłoby się bez zbędnych pytań, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
Nie mając innego pomysłu, udałam się do łazienki. Odkręciłam ciepłą wodę i zatkałam korkiem odpływ. Do wanny nalałam także odrobinę czekoladowego płynu i spieniłam lekko ciesz. Po pomieszczeniu od razu rozniósł się cudowny zapach.
Zadowolona wyszłam i podreptałam w kierunku łóżka. Rozebrałam się i wrzuciłam brudne ubrania do szafy. Wyciągnęłam też rzeczy do spania, oraz wybrałam zestaw na dzień jutrzejszy. Liczyłam, że mecz skończy się szybko i będę mogła bez przeszkód wrócić do domu.
Po kilku minutach wróciłam do przestronnej łazienki. Woda sięgała już mniej więcej do połowy wanny, więc bez obaw mogłam wejść i zrelaksować się. Natychmiast też to uczyniłam. Temperatura była odpowiednia, toteż wyciągnęłam się wygodnie. Towarzyszyło temu westchnienie wyrażające zadowolenie.
Zamknęłam oczy i delektowałam się wspaniałą chwilą. Niestety błogi spokój nie trwał wiecznie i moją głowę zaatakowały niepożądane myśli. Sama nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony wszystko układało się tak dobrze. Pojechałam na mecz, spotkałam siatkarzy. Było tak, jak tego potrzebowałam. Miałam obok wspaniałą przyjaciółkę, ojca. Z drugiej strony martwiły mnie dwie rzeczy. Jedna, oczywista, jednak tą sprawą miałam plan zająć się dopiero po powrocie do Rzeszowa. Drugą był oczywiście Fabian. Nie powinnam pozwalać na to, co stało się poprzedniego wieczora. Powinnam być twarda, asertywna. Zbyt łatwo poddałam się zwykłemu pożądaniu i byłam pewna, że jeszcze za to zapłacę. W mojej głowie błądziło tysiąc myśli jednocześnie i trudno mi było zdecydować, które są poprawne. Jednej rzeczy byłam pewna. Powinnam zmienić bieg następnych wydarzeń, przeszkodzić im. Wszystko musi potoczyć się inaczej i zamierzałam zrobić co w mojej mocy, aby wyszło na moje. Dałam im do siebie podejść, za szybko zburzyli mur, który tak długo budowałam. Ale koniec z tym. Podniosłam się i wiem co muszę zrobić. Po raz kolejny schowam się za maską obojętności. Nie ważne, co będzie się działo pod nią. Jak bardzo będę cierpieć. Wiem co przyciągnie pojawienie się w moim życiu Włocha i chciałam ich przed tym uchronić. Nie pozwolę, żeby także ich spotkało coś złego. Nawet, jeżeli oznacza to to co najgorsze dla mnie. Nie pierwszy raz oleję to, co sama czuję. Jestem w tym dobra, lubię przecież ból. Dzięki niemu wiem co się stanie. Mam nad sobą większą kontrolę, a tylko o to chodzi.
Kiedy doszłam do odpowiednich wniosków, sięgnęłam po gąbkę. Nalałam na nią porcję ulubionego płynu i wyszorowałam ciało. Po kilku minutach wyszłam i dokładnie się wytarłam. Dopiero wtedy poczułam, jak jestem zmęczona. Zmyłam uważnie makijaż i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam także pidżamkę i dowlokłam się do łóżka. Padłam na nie bez sił i przykryłam się szczelnie. Wyciszyłam jeszcze telefon i nastawiłam na 10 budzik. Sen otulił mnie prawie równo z chwilą, z którą dotknęłam poduszki.
Otworzyłam powieki minutę przed planowanym alarmem. Wyłączyłam go i przetarłam oczy. Odwróciłam się na plecy i westchnęłam. Niestety wszystkie wydarzenia z ostatnich dni to nie zły sen. Siedzę w tym wszystkim czy chcę, czy też nie. Pokręciłam głową i zastanowiłam się nad tym, co dalej robić. Od razu przypomniało mi się to, do czego doszłam wczoraj. Przygryzłam wargę i przełknęłam ślinę. Mam być silna, to będę. Nie ma co, muszę zrobić to co dobre dla wszystkich.
Lekko się ociągałam, lecz niestety w końcu musiałam wstać. Zero litości dla samej siebie, to punkt pierwszy. Pierwsze kroki skierowałam do szafy i wyciągnęłam odpowiednie ubrania. Razem z nimi podążyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i po 10 minutach mogłam się już ubrać.
- Coś chcesz porobić? - Zapytała, kiedy rozstawałyśmy się przed pokojami.
- Jedyne na co mam ochotę to sen. - Odparłam i ziewnęłam dla efektu.
- Okej. - Zaśmiała się. - W takim razie do jutra.
- Dobranoc.
Od razu zniknęłam za drzwiami. Zamknęłam je na klucz i rozglądnęłam się po pokoju. Prawdę mówiąc, nie byłam zmęczona. Nie chciałam tylko spędzać reszty wieczoru w towarzystwie Oli. Wiedziałam, że nie obyłoby się bez zbędnych pytań, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
Nie mając innego pomysłu, udałam się do łazienki. Odkręciłam ciepłą wodę i zatkałam korkiem odpływ. Do wanny nalałam także odrobinę czekoladowego płynu i spieniłam lekko ciesz. Po pomieszczeniu od razu rozniósł się cudowny zapach.
Zadowolona wyszłam i podreptałam w kierunku łóżka. Rozebrałam się i wrzuciłam brudne ubrania do szafy. Wyciągnęłam też rzeczy do spania, oraz wybrałam zestaw na dzień jutrzejszy. Liczyłam, że mecz skończy się szybko i będę mogła bez przeszkód wrócić do domu.
Po kilku minutach wróciłam do przestronnej łazienki. Woda sięgała już mniej więcej do połowy wanny, więc bez obaw mogłam wejść i zrelaksować się. Natychmiast też to uczyniłam. Temperatura była odpowiednia, toteż wyciągnęłam się wygodnie. Towarzyszyło temu westchnienie wyrażające zadowolenie.
Zamknęłam oczy i delektowałam się wspaniałą chwilą. Niestety błogi spokój nie trwał wiecznie i moją głowę zaatakowały niepożądane myśli. Sama nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony wszystko układało się tak dobrze. Pojechałam na mecz, spotkałam siatkarzy. Było tak, jak tego potrzebowałam. Miałam obok wspaniałą przyjaciółkę, ojca. Z drugiej strony martwiły mnie dwie rzeczy. Jedna, oczywista, jednak tą sprawą miałam plan zająć się dopiero po powrocie do Rzeszowa. Drugą był oczywiście Fabian. Nie powinnam pozwalać na to, co stało się poprzedniego wieczora. Powinnam być twarda, asertywna. Zbyt łatwo poddałam się zwykłemu pożądaniu i byłam pewna, że jeszcze za to zapłacę. W mojej głowie błądziło tysiąc myśli jednocześnie i trudno mi było zdecydować, które są poprawne. Jednej rzeczy byłam pewna. Powinnam zmienić bieg następnych wydarzeń, przeszkodzić im. Wszystko musi potoczyć się inaczej i zamierzałam zrobić co w mojej mocy, aby wyszło na moje. Dałam im do siebie podejść, za szybko zburzyli mur, który tak długo budowałam. Ale koniec z tym. Podniosłam się i wiem co muszę zrobić. Po raz kolejny schowam się za maską obojętności. Nie ważne, co będzie się działo pod nią. Jak bardzo będę cierpieć. Wiem co przyciągnie pojawienie się w moim życiu Włocha i chciałam ich przed tym uchronić. Nie pozwolę, żeby także ich spotkało coś złego. Nawet, jeżeli oznacza to to co najgorsze dla mnie. Nie pierwszy raz oleję to, co sama czuję. Jestem w tym dobra, lubię przecież ból. Dzięki niemu wiem co się stanie. Mam nad sobą większą kontrolę, a tylko o to chodzi.
Kiedy doszłam do odpowiednich wniosków, sięgnęłam po gąbkę. Nalałam na nią porcję ulubionego płynu i wyszorowałam ciało. Po kilku minutach wyszłam i dokładnie się wytarłam. Dopiero wtedy poczułam, jak jestem zmęczona. Zmyłam uważnie makijaż i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam także pidżamkę i dowlokłam się do łóżka. Padłam na nie bez sił i przykryłam się szczelnie. Wyciszyłam jeszcze telefon i nastawiłam na 10 budzik. Sen otulił mnie prawie równo z chwilą, z którą dotknęłam poduszki.
Otworzyłam powieki minutę przed planowanym alarmem. Wyłączyłam go i przetarłam oczy. Odwróciłam się na plecy i westchnęłam. Niestety wszystkie wydarzenia z ostatnich dni to nie zły sen. Siedzę w tym wszystkim czy chcę, czy też nie. Pokręciłam głową i zastanowiłam się nad tym, co dalej robić. Od razu przypomniało mi się to, do czego doszłam wczoraj. Przygryzłam wargę i przełknęłam ślinę. Mam być silna, to będę. Nie ma co, muszę zrobić to co dobre dla wszystkich.
Lekko się ociągałam, lecz niestety w końcu musiałam wstać. Zero litości dla samej siebie, to punkt pierwszy. Pierwsze kroki skierowałam do szafy i wyciągnęłam odpowiednie ubrania. Razem z nimi podążyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i po 10 minutach mogłam się już ubrać.
Podobnie jak wczoraj, jednak minimalnie inaczej. Dokładnie o to mi chodziło. Zrobiłam też mocniejszy makijaż, włosy upięłam tak, by było mi wygodnie.
Z pokoju wyszłam kilka minut po 11 i od razu zapukałam do Oli. Miałam świadomość, że muszę na dziewczynę uważać. Jeżeli tylko by się dowiedziała, że planuję coś zrobić, by się znowu odciąć byłaby gotowa przypiąć mnie do siebie kajdankami. (Nie, nie żartuję. Laska bywa narwana.) Drzwi otworzyły się niemal natychmiast, więc nie miałam czasu dalej roztrząsać w jak żałosnej sytuacji się znajduje.
- Właśnie miałam po Ciebie pójść. - Odezwała się wesoło i przytuliła mnie na powitanie. Niechętnie odwzajemniłam gest.
- Jak widać, nie zdążyłaś. - Spróbowałam się uśmiechnąć, jednak nie wyszło to za dobrze.
- Idziemy na śniadanie? Jestem potwornie głodna! - Gadała jak nakręcona. Odetchnęłam, niczego nie zauważyła.
- Jasne, ja też. - Zmusiłam się do użycia swobodniejszego tonu.
Po drodze nie słuchałam nawet o czym blondynka do mnie mówi. Byłam strasznie zamyślona. Dopiero w restauracji zrozumiałam, że coś próbuje mi przekazać.
- Co? - Zapytałam nagle.
- Nie słuchałaś, prawda? - Popatrzyła na mnie. - Całą drogę gadam i gadam, a Ty mnie nie słuchasz!
- Przepraszam, zamyśliłam się. - Mimo wszystko było mi głupio, że tak ją olałam. - Powtórzysz, proszę?
- Mówię, że dziś wieczorem idziemy na imprezę.
- Yhm. - Mruknęłam koncentrując się na menu. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedziała. - Zaraz, czekaj. Co? Jaką imprezę?
- No imprezę na zakończenie Final Four. Nie ważne jaki będzie wynik, każdy jest zaproszony.
- Nie sądzisz, że chłopcy będą zbyt zmęczeni, żeby imprezować? - Zapytałam sceptycznie.
- Nie sądzisz, że na imprezę zawsze znajdą czas? - Mruknęłam pod nosem.
- No tak. - Zaśmiałam się na wspomnienie wielkich imprez, jakie wyprawiali po wygranych w ważniejszych rzeczach. - Ale nie będą mieć ochoty, jeżeli przegrają. - Dodałam po chwili.
- Wypluj te słowa! - Przeraziła się, a ja wybuchnęłam śmiechem widząc jej minę. - Jesteś okropna.
- Wiem. - Mrugnęłam do niej.
Kilka minut przed 13 weszłyśmy na halę. Zajęłyśmy odpowiednie miejsca i skoncentrowałyśmy się na ceremonii otwarcia. Nie można powiedzieć, organizatorzy się postarali. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Gra rozpoczęła się kilka minut później. Niestety SKRA nie pokazała się od najlepszej strony i marzenie o brązowym medalu zniknęło prawie tak szybko jak się pojawiło. Było mi trochę żal siatkarzy, ale taki sport.
Spotkanie z gospodarzami trochę się przedłużyło, więc mecz Resovi rozpoczął się z poślizgiem. Mimo tego, że tego nie chciałam na mojej twarzy pojawił się uśmiech. W którym momencie? Oczywiście kiedy na hali pokazał się niejaki gracz z numerem 11.
- Mam nadzieję, że nie przewidziałaś przyszłości. - Mruknęła Ola zanim w ruch poszła pierwsza piłka.
- Hm? - Odwróciłam się w jej stronę.
- Mówię o tym, o czym wspominałaś rano. - Zerknęła na mnie na moment.
- Aaa. No tak. - Faktycznie, powiedziałam że siatkarze nie będą mieli ochoty na imprezę po przegranych meczach. Obym się myliła.
Skupiłam się na meczu i dopingowałam klub ile sił w płucach. Chociaż tak chciałam oddać moje zaangażowanie. Zresztą ciągłe podskakiwanie, krzyczenie i skakanie było najlepszym sposobem na pozbycie się złych emocji.
- Jesteś kurna czarownicą. - Odezwała się załamana Ola, kiedy Zanit zdobył ostatni punkt.
- Szkoda. - Odparłam lekko zasmucona.
- Wielka. - Widziałam, że dziewczyna czuje się fatalnie. - Idę do Piotrka.
- Jasne. - Kiedy mnie mijała złapałam ją szybko za rękę. - Ola?
- Tak?
- O której jest ta impreza?
- O 20. - Popatrzyła na mnie uważnie. - A co?
- Muszę iść się przebrać. - Uśmiechnęłam się lekko. - A gdzie?
- W klubie, zaraz obok ich hotelu. - Posłała mi dziwne spojrzenie. - Ale na pewno przyjdziesz?
- Jak tego nie zrobię, to go po mnie wyślesz. - Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Dokładnie. - Zaśmiała się.
- Więc będę.
Kiwnęła głową i zbiegła schodkami na dół. Nie chciałam nikogo po drodze spotkać, więc od razu zebrałam rzeczy i wyszłam. Szczerze to nawet nie wyszłam. Wybiegłam.
Na zewnątrz głęboko odetchnęłam. Było kilka minut przed 18, więc czasu miałam wystarczająco. Spacerkiem ruszyłam w odpowiednim kierunku. Na szczęście nie padało i mogłam nacieszyć oczy widokiem pięknego miasta. Naprawdę mnie zachwyciło i czułam, że jeszcze do niego wrócę.
Po 15 minutach znajdowałam się już w pokoju. Włączyłam telewizor, przełączyłam na kanał muzyczny i rzuciłam się na łóżko. Całkowicie zapomniałam o świecie i skupiłam się tylko na tekście śpiewanych piosenek.
Dopiero po 19 zorientowałam się, że chyba czas się zbierać. Zamówiłam na 20 taksówkę i wyciągnęłam świeżą bieliznę. Wzięłam ekspresowy prysznic i stanęłam przed walizką. Tej kreacji nie wypakowałam. Nie sądziłam nawet, że będzie mi potrzebna, ale cóż. Podjęłam już decyzję i musiałam się jej trzymać. Do odważnych świat należy.
Poprawiłam też makijaż, a w sumie zmieniłam go na wieczorową wersję. Całkowicie ukryłam pod nim twarz. Gruba kreska, odpowiednie cienie, mocno wytuszowane rzęsy i czerwona szminka. Do tego czarny lakier i byłam gotowa. Cierpliwie posiedziałam chwilę i zaczekałam, aż paznokcie wyschną do końca. Nie chciałam popsuć misternej pracy. Równo o 19 55 zarzuciłam na ramię torebkę i przejrzałam się w lustrze. Krótka sukienka i gigantyczne szpilki bardzo wydłużały moje zgrabne nogi. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie miałam zamiaru się dziś hamować. Tylko zabawa miała się liczyć.
Z takim założeniem wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy odpowiedni adres.
Na miejsce dotarłam jako jedna z ostatnich. Odrobinę mnie to zdziwiło, chyba chłopakom naprawdę śpieszyło się na zabawę. Zatrzymałam się zaraz po wejściu i ogarnęłam wzrokiem całą salę. Chwilę mi zajęło odnalezienie Oli, jednak w końcu się udało. Ruszyłam w jej kierunku. Na mój widok dziewczyna zachłysnęła się sokiem. Piotrek musiał uderzyć ją kilka razy w plecy, aby dziewczyna odzyskała oddech.
- Iz, pogięło Cię?! - Krzyknęła w końcu.
- No przecież się nie spóźniłam. - Mruknęłam zerkając na wielki zegar. - Dobra, kilka minut.
- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię. - Posłała mi mordercze spojrzenie. - Co Ty masz na sobie?!
- Sukienkę. - Okręciłam się dookoła, by zaprezentować się w pełnej krasie. - Nie podoba Ci się?
- Nie uważasz, że nie jest odpowiednia?
- Nie? - Oparłam się o ścianę i popatrzyłam jej prosto w oczy.
- Ola, daj spokój... - Próbował ją przekonać Piotrek.
- No co, może Tobie się to podoba?! - Odwróciła się do chłopaka.
- Nie w tym rzecz. To jej sprawa. - Zaśmiałam się na te słowa.
- Jasne. - Wstała gwałtownie. - Idę do toalety.
Wzruszyłam ramionami i usiadłam naprzeciwko siatkarza. Środkowy posłał mi przepraszające spojrzenie, a ja machnęłam ręką.
- Nie przejmuj się, przyzwyczai się. - Rzuciłam.
- Nie wiem, nie jestem tego taki pewny. - Mruknął pod nosem.
- Dlaczego? - Oparłam się o krzesło i założyłam nogę na nogę.
- Bardzo przeżyła to co zrobiłaś. - Zacisnęłam usta. - Trudno jej teraz przestawić się, że już nie jesteś taka sama. Ale ja to rozumiem, także spokojnie. Możesz na mnie liczyć.
- Ale co rozumiesz? - Zapytałam przerażona. Bałam się, że chłopak zna prawdę.
- To, że takie wydarzenia zmieniają człowieka. - Widząc zakłopotanie na mojej twarzy dodał szybko. - Chodzi mi o wypadek.
- No tak. - Odetchnęłam w duchu. - Idę po coś do picia.
Pit skinął głową, a ja udałam się do baru. Po drodze napotkałam spojrzenie mojego ojca. Nie było zbyt przychylne, ale trudno. Nigdy nie obchodziło mnie jego zdanie. Usiadłam przy ladzie i zaczekałam na moją kolej. Zamówiłam sobie drinka i upiłam łyk. Napój smakował bardzo dobrze, więc wybór był trafiony. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, więc nie wiedziałam kto siedzi obok.
- Zmieniłaś się. - Powiedziała osoba, która właśnie się przysiadła.
- Dlaczego każdy to powtarza? - Zapytałam, choć znałam odpowiedź.
- Ponieważ to prawda. - Przybysz uśmiechnął się i zmierzył mnie wzrokiem. - Ale chyba nikt nie narzeka.
- Zależy na co się liczy Dawidku. - Puściłam mu oczko i dopiłam drinka, by zaraz zamówić następnego.
- Pamiętasz mnie. - Zaśmiał się cicho.
- Jak widać.
Dryję poznałam kilka lat temu, kiedy grał pierwszy sezon w Rzeszowie. Niestety trwało to tylko rok, ale wystarczyło abyśmy złapali wspólny kontakt. Później chłopak zniknął, ale nie miałam za czym tęsknić. Nie miał zbyt dobrej opinii. Dla mnie zawsze był miły, jednak wiedziałam że było to zmotywowane tylko tym, że byłam córką trenera. Tak zwaną "nietykalną". Teraz trochę się zmieniło i wiedział, że może dostać to, na co liczy. Dobra zabawa zawsze w cenie, prawda?
- Słyszałem o Tobie kilka opowieści. - Odezwał się, gdy także złożył zamówienie.
- Wszystkie złe? - Założyłam nogę na nogę i odwróciłam się lekko w jego stronę.
- Większość. - Przyznał, a ja parsknęłam śmiechem.
- Więc są prawdziwe.
- A tak naprawdę, mówili tylko, że się odcięłaś. - Przysunął swoje krzesło bliżej.
- Uważaj bo uwierzę, że o mnie pytałeś. - Szturchnęłam go w ramę.
- No wiesz, zawsze dobrze odnowić stare znajomości. - Wypił na raz kieliszek.
- Yhm, po prostu nikt Cię nie lubi. - Chłopak uniósł brew i pokręcił głową.
- Gdzie się podziała ta poukładana dziewczyna, którą znałem? - Zaśmiał się.
- Lubisz przecież te niegrzeczne. - Nachyliłam się i mruknęłam mu wprost do ucha.
- Udowodnij. - Zmrużył oczy, a ja dopiłam szybko szklankę numer 3.
Dawid wstał i podał mi dłoń. Zrozumieliśmy się bez słów i chwilę później tańczyliśmy już na parkiecie. Pokazałam na co mnie stać. Tańczyłam odważnie i pozwalałam mu na dużo. Siatkarz jeździł dłońmi po całym moim ciele, a ja w ogóle nie protestowałam. Wręcz przeciwnie. Zachęcałam go tylko tym, że ciągle się o niego ocierałam. Bawiliśmy się wspólnie świetnie. Wokół nas kręciły się nieznajome pary. Tylko kilku siatkarzy ruszyło na parkiet. Większość z nich była zajęta, a jak na porządnych przystało woleli siedzieć i kulturalnie pić, niż szaleć tak jak my.
Bawiłam się świetnie i w ogóle nie czułam jak szybko mija czas. Ani się obejrzałam, a było po 24. Kilka razy robiliśmy przerwy, aby zwilżyć usta. Nie dziwne więc, że czułam w głowie lekki szum.
W czasie tańca moją uwagę przyciągnęła samotna postać stojąca przy ścianie. Przez cały czas przeszywała mnie wzrokiem. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały posłałam mu słodki uśmiech. Widziałam, jak zacisnął zęby w momencie, kiedy środkowy położył dłonie na moim brzuchu. Nie zwracałam na to jednak uwagi. Odwróciłam się przodem do siatkarza i zarzuciłam ma ręce na szyję. Uśmiechnął się zadowolony i przejechał nosem po moim policzku. Wyobraziłam sobie tylko, jak musiał zareagować na to Fabian. Nie miałam jednak czasu, by zaprzątać sobie tym sobie głowy, bo Dryja schylił się, aby mnie pocałować. Chętnie odpowiedziałam na gest i zachłannie przyssałam się do jego ust. Całował świetnie, a ja zatraciłam się w tym całkowicie.
Ani się obejrzałam, a byłam już przyciskana przez siatkarza do ściany w jakimś ciemnym korytarzu. (Oni wszyscy mają jakiś fetysz ścian czy jak?) W każdym razie doskonale wiedziałam do czego cała sytuacja dąży. Wypity alkohol sprawił, że w ogóle nie protestowałam. Chłopak zaczął właśnie podciągać moja sukienkę, kiedy ktoś gwałtownie nas rozdzielił.
- Dawid, spierdalaj stąd. - Warknął przybysz i odepchnął go jak najdalej ode mnie.
- Stary, co Ty kurwa robisz? - Zapytał zaskoczony.
- Radzę Ci tylko, żebyś stąd jak najszybciej zniknął. - Odparł spokojnie Drzyzga. - Chyba, że chcesz żebym zawołał tu Kowala. Na pewno się ucieszy, kiedy zobaczy jak pieprzysz w jakimś korytarzu jego córkę.
Stałam jak wryta i oglądałam całą sytuację zza placów rozgrywającego. Dryja posłał mu mordercze spojrzenie, jednak nie odezwał się ani jednym słowem. Spojrzał tylko w moje przerażone oczy i odszedł wkurzony jak osa. Fabian odetchnął i odwrócił się w moją stronę. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i prychnął.
- Serio, tylko na to Cię stać? - Zapytał z pogardą w głosie.
- Nie Twój biznes. - Rzuciłam wściekle. - I co to kurwa miało być?!
- Nawet się nie odzywaj. - Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. - Wychodzimy.
...
Się działo :D
Ocenę pozostawiam Wam :)
Za błędy przepraszam :)
Czytam + komentuję = MOTYWUJĘ
Pozdrawiam i do następnego ;*
~ DarkFace